Lazio kończy passę Juventusu
Ten weekend jest tak urodzajny w mecze, że można dostać tego, czego baba dostaje bez bolca, kiedy zastanawiamy się nad wyborem spotkania do obejrzenia. Liverpool podejmował United, Altetico Barcelonę, Borussia gra z Lipskiem. Jutro też jest nie gorzej, bo mamy do obejrzenia derby Mediolanu. Jednak ci, którzy już dzisiaj zerknęli na Serie A, nie mogą być zawiedzeni. Lazio w hitowym spotkaniu pokonało Starą Damę na Allianz Stadium i zakończyło jej świetną passę.
Lazio przyjeżdżało do Turynu w bardzo dobrej formie. Prawdopodobnie w innych ligach taka dyspozycja dawałaby im lidera, ale w tak ściśniętej czołówce Serie A gwarantowała jedynie 4 lokatę. Juve było za to wiceliderem i mało tego, na swojej murawie nie doznało porażki od 744 dni.
Mecz lepiej rozpoczęli gospodarze. Douglas Costa, po kontrowersyjnej akcji zdobył gola dobijając strzał swojego kolegi z drużyny. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Brazylijczyk ledwo wkleił się w linię defensywy rywali. Jeśli jednak na sytuację spojrzymy przez pryzmat obramowania pola bramkowego, które jest tu świetnym wyznacznikiem, dostrzeżemy ofsajd. W dalszej części pierwszej połowy byliśmy świadkami kuriozalnej sytuacji, która o mały włos nie skończyła się golem. Bramkarz Lazio próbując wybić piłkę, nastrzelił Higuaina, a odbita od Argentyńczyka piłka trafiła w poprzeczkę.
Druga połowa zaczęła się od pięknej akcji gości. Piłkarze Simone Inzaghiego pięknie poklepali piłkę w środku pola, a ostateczne podanie wykonał Luis Alberto. Jego adresatem był Ciro Immobile, który plasowanym uderzeniem zdobył już swoją ósmą bramkę w tym sezonie. Kilka minut później Włoch znów wyszedł sam na sam, ale tym razem równo z murawą ściągał go interweniujący Buffon. Do podyktowanego karnego podszedł sam napastnik i pewnie posłał piłkę w stronę przeciwną, do której rzucił się golkiper.
W końcówce, kiedy Stara Dama rozpaczliwie nacierała na bramkę gości, Patricowi musiało się coś zawiesić w mózgu, prawdopodobnie dostał blue screena. Hiszpan głupio i nieodpowiedzialnie wpakował się w nogi Bernardeschiego w polu karnym. Do jedenastki podszedł Dybala. Bohater Juve i najlepszy strzelec drużyny został jednak sprowadzony na ziemię, przez interweniującego Strakoshę.
Mecz, jeśli weźmiemy pod uwagę jego całokształt, był naprawdę emocjonujący. Nie brakowało pięknych akcji, kontrowersji i nerwów. Ci którzy w trakcie spotkania Liverpoolu z Manchesterem zdecydowali się, bardzo słusznie z resztą, pójść na grzybobranie, nie mają prawa narzekać, że wrócili akurat na ten włoski szlagier.