Juventus wzmocni się Barcelończykiem
Kiedy spojrzy się na tabelę Serie A, można łatwo dojść do wniosku, że Juventusowi niepotrzebne są żadne wzmocnienia. W prawdzie, jeśli chcą oni przeprowadzać jakieś transfery, to powinni jedynie sprzedawać, bo ich skład jest za mocny na tę ligę i w tym roku wybitnie nikt nie może nawiązać z nimi walki. Przepisy im tego jednak nie nakazują, a oni sami byliby głupcami, gdyby się na to zdecydowali. Taki ruch wykraczałby daleko poza granice fair play, byłby zwyczajnym idiotyzmem. Dlatego Stara Dama ani myśli o sprzedawaniu, za to jest bardzo zainteresowana kupowaniem. Właśnie wypatrzyła sobie nieco bardziej odległy cel transferowy.
Któż to taki? Według informacji, które podaje "Tuttosport", Juventus zaczaił się na Jordiego Albę. Hiszpan jest obecnie jednym z najlepszych lewych obrońców na świecie, a poza tym ma niesamowity ofensywny dryg, dlatego nie ma się co dziwić, że Stara Dama chce po niego sięgnąć. Co prawda, Juventus ma na pozycji lewego wahadłowego klasowego zawodnika w postaci Alexa Sandro, ale Brazylijczyk zbiera się do wyjścia i raczej nie zabawi w zespole dłużej niż do czerwca. Właśnie z tego powodu Bianconeri uznali, że muszą już zacząć rozglądać się za ewentualnym następcą, nawet jeśli transfer przeprowadzą w czerwcu.
Ile miałby kosztować Hiszpan? Jego kontrakt z Barceloną jest ważny jeszcze półtora roku, a poza tym mówi się, że niedługo go przedłuży, więc wcale nie musi być taki tani. Choć "Transfermarkt" wycenia go na 70 milionów euro, wydaje mi się, że ostatecznie nie będzie aż taki drogi, pod warunkiem oczywiście, że Barcelona będzie skora go sprzedać. Jeśli nie, to Katalończycy nakleją na niego taką cenę, że Juventus będzie mógł odwrócić się na pięcie i wracać do domu. W końcu nie ma co płacić kwoty zbliżonej do 100 milionów za gościa, który jest w okolicach trzydziestki, prawda? Trzeba było być niespełna rozumu albo pod wpływem środków, które są silnie odurzające. Inaczej bym tego nie wytłumaczył. A nie, czekaj...