Szaleństwo w końcówce na Olimpico! – po meczu Lazio vs Milan
Przed kilkudziesięcioma minutami na Stadio Olimpico w Rzymie zakończyło się spotkanie lokalnego Lazio z przyjezdnym Milanem. Obie drużyny przed tym meczem sąsiadowały ze sobą w tabeli – „Biancocelesti” byli na 4. miejscu, „Rossoneri” na 5. Ten mecz miał nam odpowiedzieć na pytanie: „kto na ten moment bardziej zasługuje na grę w Lidze Mistrzów?”. Czy ją poznaliśmy? Zapraszam dalej.
Jeśli spojrzymy na statystyki po tym meczu to wydawać by się mogło, że delikatną przewagę miało Lazio. Otóż było dokładnie odwrotnie – ekipą lepszą (choć oczywiście nieznacznie) byli podopieczni Gennaro Gattuso. I choć pierwsza połowa nie dostarczyła nam zbyt wielu emocji, to druga (a właściwie jej ostatni kwadrans) wszystko nam zrekompensowała. Serio, o pierwszej części spotkania nawet nie ma co pisać, bo zanudziłbym na śmierć i siebie i Was.
W drugiej Milan zaczął atakować coraz odważniej. Lazio próbowało się odgryzać, ale robiło to coraz rzadziej i coraz mniej śmiało. „Rossoneri” wyczuli więc krew i postanowili wyprowadzić nokautujący cios. Stało się to dokładnie w 78. minucie, kiedy piękną piłkę za plecy obrońców „Biancocelestich” posłał Suso. Następnie dopadł do niej Davide Calabria, który wyłożył ją przed pole karne do Francka Kessiego. Ten uderzył, ale umówmy się – moja babcia lepiej kopie. Na swoje szczęście kopnął w Wallace’a, który w obecnym sezonie jest trochę przeciwieństwem Króla Midasa. Kim był Midas, jeśli nie pamiętacie ze szkoły, albo nie słyszeliście tej legendy? Otóż był to pewien grecki król, o którym krąży masa legend. Jedna z nich opowiada o tym, że władca zapragnął, by wszystko, czego dotknie, zmieniało się w złoto. I stało się tak. To taka mała dygresja. Wallace zaś jest jego przeciwieństwem – czego się nie dotknie, zamienia się w gówno. Tak było również tym razem i zupełnie niegroźny strzał po odbiciu się od niego wylądował w bramce Thomasa Strakoshy.
Lazio załamało się (bo jak tu się nie załamać po stracie takiej bramki), ale postanowiło ruszyć do odrobienia strat w końcówce spotkania. Gattuso natomiast włączył się Jose Mourinho i tryb „Autobus” oraz Franciszek Smuda i tryb „Brak zmian”. Takie połączenie nie mogło nieść ze sobą nic dobrego. I nie poniosło, w efekcie czego podopieczni Simone Inzaghiego zdołali doprowadzić do wyrównania w 4. minucie doliczonego czasu gry (bardzo ładny sytuacyjny strzał Joaquina Correi).
Ja oczywiście chciałem, żeby Milan ten mecz wygrał (a raczej żeby Lazio go przegrało), ale po cichu cieszę się, że zwyciężył dziś futbol, a porażkę poniósł minimalizm i antyfutbol. Może to nauczy czegoś Rino, na którego po tym meczu spadła fala krytyki (m.in. Roman Sidorowicz, szef polskiego fanklubu Milanu, w studiu Eleven bardzo słusznie zarzucił mu fakt niedokonywania żadnych zmian, w momencie kiedy widział, że niemalże cały zespół siedzi okopany we własnym polu karnym).
Po tym meczu status quo został zachowany – Lazio nadal jest 4., a Milan 5. Zmieniła się tylko jedna rzecz – strata do 3. miejsca. Po dzisiejszym spotkaniu wzrosła ona o kolejne 2 punkty.
Lazio 1:1 Milan (90+4’ Correa, 78’ Kessie)
Składy:
Lazio (1-5-2-2-1 przechodzące w 3-4-3): Thomas Strakosha – Adam Marusić, Wallace, Francesco Acerbi, Stefan Radu (82’ Felipe Caicedo), Senad Lulić (C) – Marco Parolo, Milan Badelj – Luis Alberto (65’ Joaquin Correa), Siergiej Milinković (65’ Jordan Lukaku) – Ciro Immobile
Milan (1-5-2-2-1 przechodzące w 3-4-3): Gianluigi Donnarumma – Davide Calabria, Ignazio Abate (C), Cristian Zapata, Ricardo Rodriguez, Fabio Borini – Franck Kessie, Tiemoue Bakayoko – Suso Fernandez, Hakan Calhanoglu – Patrick Cutrone