Chievo z pierwszym punktem - podsumowanie 13. kolejki Serie A
Zakończyła się kolejka numer trzynaście. Wydawałoby się, że bezbolesna i bez żadnych niespodzianek. Tak jak to jednak bywa we Włoszech nikt nigdy nie może być pewny swego, a najdziwniejsze, nieoczywiste wyniki są dla obserwatorów Serie A czymś powszednim. Nie inaczej było w ostatniej serii gier, na podsumowanie której serdecznie zapraszam.
Udinese 1:0 Roma
Niespodziankę dostaliśmy na wejście już w sobotę. Udinese pod wodzą nowego szkoleniowca, Davide Nicoli nie mieli logicznych argumentów, żeby na Dacia Arena pozostawić te trzy punkty. Życie jednak zweryfikowało szanse Romy, wyśmiało je i odesłało hen daleko od marzeń o TOP4. Ekipa Eusebio Di Francesco jest niewątpliwie silna, ale jak na taki mecz w pierwszym składzie wychodzą takie tuzy jak: Cristante, Mirante czy Schick to nie może się to skończyć happy endem. I tak się skończyło. Roma waliła głową w mur, ale to łączony z przenosinami do większych klubów Rodrigo De Paul wyjaśnił mecz i pomógł uciec „Zebrette” dwa oczka nad kreskę. Tym samym Roma może podziękować Atalancie i Fiorentinie, że solidarnie potraciły punkty, bo mogliby znaleźć się niebezpiecznie daleko od miejsc gdzie ich potencjał się znajduje.
Juventus 2:0 SPAL
W Turynie odbył się typowy dzień w pracy zawodników Bianconerich. Przyjechało SPAL bez argumentów, żeby podjąć walkę na Allianz Stadium i raczej powtórki z Paolo Mazza w kwietniu (0:0 przyp. red.) nie spodziewał się nikt. Ukąsił raz Ronaldo zdobywając dziewiątego gola w lidze, a zaraz po nim Mandzukić wyjaśnił mecz i Stara Dama na spokojnie może wyczekiwać spotkania z Valencią, które już jutro.
Inter 3:0 Frosinone
Po tym co odwalił Inter dwa tygodnie temu w Bergamo musiał to szybko zmazać. Takiego blamażu nie spodziewał się nikt, a każdy kto obejrzał mecz wie, że mogło się to skończyć zdecydowanie gorzej. Mecz z Frosinone wydawał się dobrą opcją, żeby się odkuć i zapomnieć o żenującym meczu. I tak się stało. Pierwszy raz swoją wartość udowodnił Keita Balde, który przypomniał sobie najlepsze czasy w Lazio, kiedy wykręcał niezłe liczby i zapowiadał się na wielkiego gracza. W sobotę ustrzelił dwa gole i asystował do Lautaro Martineza, który udowadnia, że nie jest drugim Gabigolem. Tym samym Nerazzurri przerwali serię czterech spotkań Frosinone bez porażki, ponieważ przyjezdni z Lacjum nie mieli za bardzo co zrobić przeciwko rozwścieczonemu Interowi.
Parma 2:1 Sassuolo
Serie A w tym sezonie robi dobrą robotę podczas meczów o 12:30. Co spotkanie to widowisko najwyższych lotów. I tym razem mecz w samo południe nas nie zawiódł. Trzeba to powiedzieć teraz. Parma to największe zaskoczenie obecnego sezonu i nie ma w tym przesady. Obecnie zajmują szóstą pozycję w tabeli, a jak się ogląda ich mecze to nie można nazwać tego przypadkiem. Ale po kolei. Przyjechało Sassuolo i od razu zaczęły dziać się cuda. Najpierw kuriozalnego gola po błędzie Consiglego strzelił Gervinho. Iworyjczykowi wystarczyło tylko dobiec do piłki i ją dobić. Tak też uczynił i na tablicy pojawił się wynik 1:0. Nie był to najlepszy mecz Andrei Consiglego. Do spółki z Giangiacomo Magnanim odstawili pierwszorzędne dziadostwo po rzucie rożnym i kapitan Parmy, Bruno Alves cieszył się z gola na 2:0. Sassuolo nawiązało kontakt jedynie golem Babacara z rzutu karnego, ale to by było na tyle z ich strony. Parma wchodzi na szóste miejsce, a w następnej kolejce mogą nawet wejść wyżej jak na San Siro wygrają z Milanem.
Empoli 3:2 Atalanta
To był mecz najdziwniejszej kategorii. Atalanta przed tym meczem mogła sobie spokojnie dopisać trzy punkty i najniższym nakładem sił wygrać kolejne spotkanie z rzędu. Po golu Hateboera wiele osób mogło przełączyć na mecz Napoli, do którego zaraz przejdziemy. Na nieszczęście piłkarzy z Bergamo mecz ma dwie połowy, a w drugiej działy się cuda. Wystarczyło wpuścić Mihę Zajca, żeby coś zaczęło się dziać. I proszę. Najpierw na wyrównanie samobója trafił Masiello. Potem za niesportowe zachowanie wyleciał Ilicić, a Matias Silvestre w doliczonym czasie pomógł uciec Toskańczykom nad kreskę. Efekt Beppe Iachiniego można rzec. Atalanta nie ma co się łamać, aczkolwiek piąte zwycięstwo z rzędu byłoby dla nich czymś wielkim. Tak czy inaczej dla Empoli jest to niesamowicie ważny punkt, bo tym samym spychają Bolognę do strefy spadkowej.
Bologna 0:0 Fiorentina
Ten mecz był tak zajebiście ciekawy, że Eleven Sports wymyśliło, żeby najlepiej nie transmitować go nigdzie, bo więcej osób przyciągnie przed telewizory patologiczne Chievo. To był mecz, obok którego każdy przeszedł obojętnie i w normalnych warunkach można było o nim zapomnieć. Wynik obrazuje jego emocje, Inzaghi zaciska pętlę na swojej szyi, a Stefano Pioli notuje piąty remis z rzędu i za niedługo zdejmie maskę i okaże się, że za nią swoim wizerunkiem straszy Kazimierz Moskal. To tyle. Nawet nie namawiam na obejrzenie skrótu.
Napoli 0:0 Chievo
Tytuł frajerów kolejki został przyznany drużynie Napoli. Ja rozumiem wszystko. Ale nie wygrać z Chievo? Z C H I E V O? Tą samą drużyną, z której każdy szanujący się człowiek drze łacha? Jak widać można przez cały mecz walić głową w mur niczym mój kolega z klasy w gimnazjum po tym jak dowiedział się, że nie zda z chemii. Wystarczyło zobaczyć, że moje przewidywania odnośnie Zielińskiego (pozdrawiam tych co się ze mnie śmiali po meczu z Milanem) są dalej aktualne i nie opłaca się go wystawiać nawet z Crveną Zvezdą. Do spółki z Milikiem. Dzięki nim Chievo zdobywa swój pierwszy punkt na plus w tym sezonie i Domenico Di Carlo potwierdza, że tej siły nie powstrzymacie. Oby powstrzymali bardziej kompetentni od Neapolitańczyków, ponieważ Chievo powinno zostać zniszczone.
Lazio 1:1 Milan
Czyli tak. Zdziesiątkowany, strawiony i wypluty przez kontuzje Milan wpadł na Lazio. Bez Romagnolego, Caldary, Musacchio, Biglii, Bonaventury i zawieszonego Higuaina. Na środku obrony z Abate, Zapatą i Rodriguezem. I Lazio tego nie wygrało? Naprawdę zachciało im się walczyć z Napoli o miano mema kolejki? Tak to wyglądało. Żeby nie rozwalić Milanu będąc w lepszej sytuacji trzeba być wybitnie utalentowanym. I podopieczni Inzaghiego tacy są. Rossoneri taki wynik wzięliby w ciemno przed pierwszym gwizdkiem, ale po golu Joaquina Correi czuć wielki niedosyt. Nawet jeżeli gra nie wyglądała najlepiej to zawodnicy Gattuso wykazali wielką wolę walki, a Tiemoue Bakayoko powoli nawiązuje do swoich najlepszych czasów w Monaco. A Lazio? Jeżeli z takim Milanem sobie nie radzą to są do zmarnowania i Ligę Mistrzów powinni oglądać sprzed telewizora w następnym sezonie.
Genoa 1:1 Sampdoria
Jeżeli ktoś chciał świetnie spędzić niedzielny wieczór z ligą włoską to trafił pod najlepszy adres. Derby della Lanterna nie były w żaden sposób podobne do tych na wiosnę w zeszłym sezonie. Teraz mieliśmy meczycho z prawdziwego zdarzenia, a w pierwszej połowie było tak jakby na Marassi zagościła Liga Mistrzów. Pomeczówkę autorstwa Adriana Kozioła możecie przeczytać TUTAJ. Tak czy inaczej Ivan Jurić pomimo tego, że wyleciał na trybuny w najbliższej przyszłości wyleci tylko tam. Genoa nie ma się czego po tym meczu wstydzić, a Sampdoria na czele z Marco Giampaolo ma nad czym się zastanowić przed następną kolejką. W spotkaniu derbowym nie można grać jedynie piętnaście minut. A i jeszcze jedno. Piątek wyrobił normę, jaką przed nim postawiłem przed sezonem. Ma dziesięć goli i może wrócić do programu stały dżingiel:
Piątek’s on fire
Your defence is terrified
Said Piątek’s on fire
Your defence is terrified
Piątek’s on fire
Your defence is terrified
Piątek’s on fire
(C'mon)
Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na
Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na
Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na
Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na, Na!
Cagliari 0:0 Torino
To miał być fajny poniedziałkowy wieczór. Okazało się jednak, że niedziela wyczerpała zapas emocji i ciekawych spotkań i w efekcie o meczu Cagliari z Torino wypada powiedzieć, że po prostu się odbył. Dobry mecz rozegrał Alessio Cragno, który wyjął kilka piłek i na tym można zakończyć podsumowanie. Jedyne co można dobrze wspominać to żywiołowy doping kibiców Cagliari. Wskakuje do czołówki w całej lidze!