Ta liga jest najbardziej porąbana na świecie - Lazio 2:2 Sampdoria
Nie wiem czy znacie takie uczucie. Piszecie sobie pomeczówkę, ma być gotowa na gwizdek, już prawie jest gotowa, a tu nagle VAR, karny i koniec. Cały tekst, w którym było wielkie grillowanie Lazio trzeba wywalić do śmietnika i pisać od nowa. Jednakże po dzisiejszym dniu trzeba po raz kolejny postawić tezę. Serie A jest najbardziej porąbaną, nieprzewidywalną i genialną ligą. W takich meczach jak te z soboty można się zakochać, niezależnie od tego komu się kibicuje.
I wiecie co? Zostawię ten wstęp. Nie mam zamiaru wywalić go do śmietnika. Ta liga jest najgenialniejsza na świecie. Do potęgi n-tej jak została opisana we wstępie. Miało być grillowanie Lazio – i będzie. Ten mecz przejdzie jako frajerstwo dekady w północnej stronie Rzymu.
Na początek zobaczmy jakie składy desygnowali na dziś szkoleniowcy:
Lazio (3-5-2): Strakosha; Wallace (76' Luis Alberto), Acerbi, Radu; Patric, Parolo, Badelj (52' Correa), Milinković-Savić, Lulić; Caicedo (53' Cataldi), Immobile
Sampdoria (4-3-1-2): Audero; Bereszyński, Colley, Andersen, Murru; Praet (70' Jankto), Ekdal, Linetty; Ramirez (82' Saponara); Quagliarella, Caprari (65' Kownacki)
Od samego początku inicjatywę nad meczem przejęli Biancocelesti. Od pierwszych minut atakowali bramkę Emila Audero, żeby móc uspokoić grę. Nawet udało im się zdobyć gola, po fatalnym błędzie 21-letniego golkipera, ale jeszcze gorzej był ustawiony Ciro Immobile. Napastnik Lazio w momencie podania od Caicedo był na pozycji spalonej. Zawodnicy Sampdorii postanowili się odgryźć i zrobili jedną jedyną groźną akcję. Po podaniu od Nicoli Murru na wolne pole wybiegł Fabio Quagliarella i nie dał szans Thomasowi Strakoshy.
Rozsierdzeni Laziale od razu rzucili się do ataku. Próbował każdy: Immobile, Lulić, Caicedo, Parolo. Wszystko lądowało na rękach i nogach Emila Audero, który poza tym jednym jedynym błędem bronił w tym meczu wyśmienicie i głównie dzięki niemu Blucerchiati zeszli na przerwę na prowadzeniu.
W drugiej połowie zawodnicy z Ligurii sprawiali wrażenie jakby nie wyszli z szatni przed zmianą stron. Z tego tytułu piłkarze Lazio ruszyli do ataku, ale przez większość czasu walili głową w mur. Gdyby udało im się utrzymać ten wynik to byłby cud, a Emil Audero powinien zostać królem Genui. Tak się jednak nie stało, bo skapitulował w 79. minucie. Gola na remis strzelił Francesco Acerbi, najlepszy transfer Biancocelestich w tym sezonie. Przy okazji rozegrał on 142 mecz z rzędu. Gigant. Wydawałoby się, że remis pogodzi obydwa zespoły i tak zakończy się ta potyczka.
Znaczy się tak było, ale nikt by nie napisał takiego scenariusza na zakończenie. Laziale dalej konstruowali ataki i pierwszy raz dali swoim kibicom powody do dumy. Dawno nie widzieliśmy Biancocelestich, którzy tak szliby za ciosem. Takim zawodnikiem był Joaquin Correa, który jak wchodzi na boisko to rwie ofensywę do przodu. Doliczony czas gry. Hiszpan rozpoczął swój rajd i przed szesnastką był pewny, że stanie oko w oko z Audero. Jego zapędy zahamował Bartosz Bereszyński. Polak zrobił to nieprzepisowo i sędzia pokazał mu drugą żółtą kartkę. Po strzale z rzutu wolnego piłka trafiła na wysunięty łokieć Andersena. Sędzia Davide Massa po pomocy systemu VAR wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Immobile i pewnie, z zimną krwią pokonał Audero.
Była 95. minuta. Ze względu na dłuższe przerwy w doliczonym czasie sędzia postanowił przedłużyć te zawody. Lazio nie miało prawa tego wypuścić. Oni jednak są zdolni do wszystkiego. Absolutnie. Wystarczyło tylko zrobić lukę w trójce defensywnej. Wystarczyło dać piłkę na głowę Kownackiego. Polski napastnik zagrał za obrońców. Do piłki dopadł Ricardo Saponara, który strzałem w stylu pijanego karateki przelobował Strakoshę. W 99. minucie doprowadził kibiców Sampdorii do euforii i przy okazji fanów swojego byłego klubu – Milanu. Wynik 2:2. Nikt nie wymyśliłby lepszego scenariusza na zakończenie tego spotkania. Jedyne o co można prosić to to, żeby ten mecz nie wyczerpał nam emocji do końca kolejki. I tym samym można powiedzieć jedno. Wszelakie przekleństwa, każde fatum jakie ciążyło nad Mediolanem przeniosło się do centrum kraju. Po dzisiejszym dniu Rzym jest miastem memem.
Dramat. Można to już tylko obracać w żart... pic.twitter.com/dxo9r5MUYU
— Dominik Mucha (@DominikMucha) 8 grudnia 2018
CO TU SIĘ ODJEBAŁO TO JA NIE MAM PYTAŃ. TO JEST NAJLEPSZA LIGA NA ŚWIECIE.
— Jan Rusinek (@JanRusinek7) 8 grudnia 2018