''Lento'' znaczy ''wolno'', czyli spokojny wieczór na San Siro
Będzie znowu wielki Milan, czy nie? Który to już sezon zadajemy sobie to pytanie... "Rossoneri" nadal grają w kratkę i są dość nieobliczalni, ale dają nadzieję. Dzisiejszy mecz z solidnym w tym sezonie Torino mógł być jednym z tych, które określą ich wartość. 4. drużyna kontra 6. drużyna w tabeli. Liczycie na wartką akcję, emocje, grzmoty, wybuchy? To wybaczcie, ale źle trafiliście...
Składy:
- Milan: G. Donnarumma – Calabria, Abate, C. Zapata, Ricardo Rodríguez – Bakayoko, Kessié – Suso, Çalhanoğlu (71. Castillejo) – Higuaín, Cutrone
- Torino: Sirigu – Izzo, N`Koulou, Djidji – Aina, Meïté, Rincón, Baselli (81. Lukić), Ansaldi (91. Alex Berenguer) – Falqué (69. Zaza) – Belotti
Zespół z Turynu nie przypadkiem jest na 6. miejscu w tabeli. Pokazały to już początkowe minuty, w których goście byli lepsi. Już w 5. minucie bliski zdobycia gola po strzale głową był Iago Falque. Milan został wówczas uratowany przez Gianluigiego Donnarummę, który choć zaczął mecz od niepewnej interwencji, w tej sytuacji wykazał się refleksem. W 16. minucie znów było groźnie, a w głównej roli Belotti, ale jego strzał był taki nie za celny. Torino jednak było konkretniejsze i łatwiej stwarzało sobie okazje.
Milan, choć miał momenty, w których utrzymywał się dłużej przy piłce, nie mógł stworzyć zagrożenia pod bramką rywali. Jak często bywa w tym zespole, głównym napędem akcji ofensywnych był hiszpański pomocnik, Suso. Wreszcie coś się zadziało w 33. minucie. Dość nieoczekiwanie długa piłka przeszła do Gonzalo Higuaina, który miał dużo miejsca, ale... kompletnie sie zagotował i od razu uderzył trafiając w obrońcę, dobijać próbował Cutrone, ale on też został zablokowany. Chwilę później Salvatore Sirigu musiał się wysilić po strzale Suso z ostrego kąta. Hiszpan był bardzo aktywny w pierwszej połowie, ale nadużywał dryblingów w kluczowych momentach.
Milan jednak się rozkręcał, ich akcje pod koniec pierwszej połowy dawały nadzieję. "Rossoneri" często korzystali z tego, że goście zostawiali dużo miejsca na swojej połowie w czasie ataków i próbowali grać szybkie kontry. Mimo tego, znów Torino było bliżej gola, w 41. minucie Belotti uderzył w kierunku dalszego słupka, ale Donnarumma znów uratował swój zespół. W doliczonym czasie gry swoją szansę miał Suso, po podaniu od Higuaina, ale... co on zrobił? Ciężko mi to opisać, ale chyba po prostu nauczył się czegoś od Kalinića... No nie będę się silił na żadną poezję, po prostu sami to zobaczcie...
Goalless at the San Siro at HT.
— Strive Sport (@strivesport) 9 grudnia 2018
Bad news: This pretty much sums it up...
Good news: It can only get better so you won't want to miss the second 45#LiveOnStrive #MilanTorino pic.twitter.com/PWLQwQfxCP
W samej końcówce mieliśmy jeszcze sytuację z użyciem VAR-u. Higuain domagał się rzutu karnego po zagraniu ręką, ale sędzia nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki. Trudno mi się do tego odnieść, raczej nie byłbym dobrym sędzią. Na moje oko, o ile ręka Nicolasa N'Kolou ewidentnie była wyciągnięta, o tyle trudno powiedzieć czy piłka jej dotknęła. W tym miejscu również dam Wam możliwość własnej oceny sytuacji.
Rigore? Tira Higuain. Prima tocca il fianco. Poi la mano di Nkolou. Non credo si dia in questi casi. #MilanTorino pic.twitter.com/dADfLrVGlH
— Andrea Pelagatti (@AndreaPelagatti) 9 grudnia 2018
Początkowe minuty drugiej połowy znów były pod dyktando gości. Ofensywa Milanu długo nie istniała, a Torino dalej prowadziło grę. Goście mieli szansę m.in. po dośrodkowaniu z rzutu wolnego czy po kolejnym strzale z daleka Belottiego, o którym jednak nie można bylo powiedzieć, że to jego dzień. Pierwszy raz Milan w ataku zobaczyliśmy dopiero w 57. minucie - efektem tego był rzut rożny i wreszcie nieco dłuższa chwila przy piłce. W 62. minucie piłkę w polu karnym dostał Hakan Calhanoglu, ale jeśli nie był to dzień Belottiego to nie wiem co powiedzieć o tureckim pomocniku. Nie dość, że pierwszy raz zwrócił na siebie uwagę w tej akcji, to jeszcze fatalnie spudłował.
W 71. minucie Gennaro Gattuso stwierdził, że pora mu podziękować i wpuścił w jego miejsce Samuela Castillejo. Ta zmiana przyniosła efekty momentalnie. Hiszpan wyraźnie rozruszał grę swojego zespołu. Najczęstszym efektem jego starań były rzuty rożne, które już "średnio" mu wychodziły, ale każde podanie do byłego zawodnika Villarreal posuwało akcję do przodu i to dość szybko. W 81. minucie napędził kolejną akcję, w której jego rodak, Suso, trafił w boczną siatkę. 2 minuty później było trochę zamieszania w polu karnym Torino, gdy Higuain strzelał z piłki odbitej od Castillejo, ale został zablokowany.
W 87. minucie kolejne zamieszanie, ale tym razem nie popisał się Patrick Cutrone. Piłka spadła pod nogi młodego snajpera Milanu, ale ten zamiast walczyć o bramkę, wolał powalczyć o statuetkę "Kalinića wieczoru". Największym plusem końcowych minut buło to, że wreszcie Milan dominował, ale nic z tego nie wynikało. Większe emocje i tak wzbudziły dyskusje z arbitrem o to, czy Ricardo Rodriguez sfaulował Simone Zazę czy nie... W doliczonym czasie jeszcze główka Higuaina, ale piłka zaplątała się przez chwilę w polu karnym i to wszystko.
Wynik mnie nie dziwi. To nie był łatwy mecz, a Milan nie jest jeszcze do końca sprawną maszyną i nie wszystko im wychodzi. Można by jednak wymagać od nich dominacji w takim spotkaniu, zwłaszcza, że grali u siebie. Torino starało się bardziej, a Milan pozwolił im na zbyt wiele. Gattuso niczym Franz Smuda, nie reagował na wynik i wykorzystał tylko jedną zmianę przez cały mecz. W efekcie mamy bezbramkowy remis, który w sumie jest dobrą wiadomością dla obu drużyn, bo zostają na tych miejscach, na których były przed meczem. TOP 4 to powinien być cel Milanu na ten sezon, więc można im przebaczyć ten mecz. Jednak jako widowisko... Cóż powiedzieć? Zazwyczaj propsuję Serie A, ale będę wobec Was uczciwy... Jeśli nie oglądaliście tego meczu, to nie macie czego żałować - nic wielkiego nie straciliście.
Milan - Torino 0:0.