Barcelona znalazła następcę Suareza...
No to jest hit! Uszczypnijcie mnie, bo chyba śnię. Barcelona prowadzi ponoć działania mające na celu sprowadzenie Alvaro Moraty. Według katalońskiego radia RAC1, które w przeciwieństwie do wielu innych hiszpańskich czy katalońskich mediów ma całkiem legitne dane odnośnie tego, co dzieje się w biurach na Camp Nou, temat Hiszpana jest ostatnio jednym z najgorętszych wśród działaczy "Dumy Katalonii".
Wśród ludzi związanych z Barceloną coraz częściej można usłyszeć taki zlepek słów jak "szukanie następcy Suareza". Urugwajczyk młodszy nie będzie, a oczywistym jest, że atak bez niego straci sporo ze swojej wartości. Niedawno pojawiły się pogłoski o wydaniu 200 milionów Euro na Harry'ego Kane'a. Teraz jak widać zreflektowano się, że napastnik trafiający do siatki jest już passe i lepiej sprowadzić takiego, który będzie robił wszystko co w jego mocy, by goli nie strzelać. To z pewnością byłaby ciekawa odmiana dla kibiców "Blaugrany".
"Miałeś, chamie, złoty róg", chciałoby się powiedzieć. Barcelona przez 2 sezony była w posiadaniu Paco Alcacera, ten nie dostał jednak prawdziwej szansy i zawodził w pojedynczych występach, a tego lata został wypożyczony z opcją wykupu do Borussii Dortmund. Efekt? Fransisco szaleje teraz w Bundeslidze i wraz z Jadonem Sancho i Marco Reusem tworzy najlepszy atak w Niemczech. Klub z Westfalii nie wahał się długo i wykupił Alcacera już jakiś czas temu. A w Barcelonie? W Barcelonie jak w lesie. Albo kolejny klubowy rekord transferowy, albo Morata na kiju. To jest ta znakomita katalońska koncepcja prowadzenia klubu, proszę Państwa. Wystarczyło, że skończył się fart w La Masii i talenty przestały pojawiać się masowo i już robi się "nieogar".
Mam dziwne przeświadczenie, że fani Realu nie będą bardzo płakać widząc wyczyny Moraty w koszulce Barcelony. Jeśli gra boskiego Alvaro nie ulegnie znaczącej (napisałbym wręcz, że w chuj znaczącej, ale to podobno niekulturalne) poprawie, Hiszpan w bordowo-granatowym trykocie może przynieść więcej radości i uciechy społeczności Madridistas, aniżeli Cules. Na razie oczywiście ochłońmy i włóżmy to między bajki. Ale jeśli temat wróci latem, jako osoba "po cichu" sympatyzująca z "Królewskimi" nie będę miał z tym najmniejszego problemu.