To przepraszam państwa #12 Zimowe transfery? A komu to potrzebne?
Ostatnio dużo piszemy na stronie o plotkach transferowych, pomimo tego, że do okienka transferowego jeszcze dobry miesiąc. Oczywiście, nie tylko nasza redakcja, każdy portal i dziennika tak robi, a to powoduje, że dziennie generowane są setki a może i tysiące newsów transferowych, mniej lub bardziej rzetelnych. W związku z tym przypomina mi się Arsene Wenger. Francuz jest bowiem wojującym przeciwnikiem zimowego okienka transferowego. Twierdzi, że wybija ono z rytmu meczowego nie tylko piłkarzy, ale również trenerów i całe zespoły. Często jego tezę potwierdzają piłkarze, którzy sprowadzeni zimą kompletnie się nie sprawdzają. Jak więc powinny wyglądać okienka transferowe w futbolu, by były najkorzystniejsze dla wszystkich?
Najpierw weźmy na tapet obecny system. Zimowe okienko transferowe trwa cały, okrągły, bo 31 dniowy styczeń. W tym czasie niektóre ligi, głównie te, w których warunki nie pozwalają na granie, mają przerwę. Akurat jednak te topowe, za wyjątkiem Bundesligi, która robi sobie delikatny urlopik, grają non stop, bowiem pozwala im na to pogoda. Co prawda w Anglii to klimat jest taki, że średnio chce się żyć, a co dopiero grać w piłkę, ale to nie temat na tę dywagację. Wracając do sedna. Zimowe okienko trwa więc wtedy, kiedy zespoły rozgrywają środek sezonu, czyli bardzo istotny okres na przestrzeni całych rozgrywek. W tym czasie dokonują roszad, często niezależnie od siebie. Te zmiany mają potem duży wpływ na ich grę. Lepsze drużyny podkradają za ogromne pieniądze liderów słabszych zespołów, ekipy walczące o utrzymanie wymieniają pół składu, a giganci mają tendencje do dokonywania głupich transferów last minute. Często osiągają w ten sposób efekt odwrotny do zamierzonego. W końcu wymienianie części w jadącym aucie to średni pomysł. Chyba, że mówimy o odświeżaczu powietrza.
Przykładów takich nieudolnych ruchów jest mnóstwo. Przytoczmy choćby sztandarowy już przykład Fernando Torresa. Hiszpan był jednym z najlepszych napastników na świecie, kiedy występował w Liverpoolu. Został sprowadzony przez Chelsea ostatniego dnia okienka w 2011 roku i nagle okazało się, że do Londynu przyjechał ktoś zupełnie inny. Nie mógł się długo przełamać, nigdy nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Podczas całej przygody strzelił jedynie 20 goli w 111 spotkaniach.
Za to jako przykład drużyny, która desperacko chciała wykorzystać zimowe okienko w celu uzbrojenia się na wiosenna walkę o przetrwanie możemy podać zeszłoroczne Hull. Tygrysy mając świadomość tego, że znajdują się w dość głębokim bagnie, uznały, jak się potem okazało bardzo błędnie, że świetnym pomysłem będzie nakupowanie wielu średniej klasy zawodników, którzy pasują do siebie nawzajem jak papier ścierny do gałki ocznej. W efekcie sprowadzili aż ośmiu piłkarzy, w tym Kamila Grosickiego za łącznie 19.5 miliona euro. Jak to się skończyło? Tygrysy grają obecnie w Championship i nawet tam kopie im się dosyć średnio.
Co w takim razie powinniśmy zrobić? Pierwsza opcja, czyli ta którą forsuje Wenger, jest taka, że po prostu delegalizujemy zimowe okienko, miejmy nadzieję, że wraz z polskim reggae. Wtedy nikt się nie będzie przejmował ewentualnymi roszadami w środku rozgrywek. Oczywiście, plotki dalej będą się pojawiały, bo po to są media, ale piłkarze i trenerzy będą mieli świadomość, że i tak zostaną tam gdzie są do końca sezonu. Wiadomo, jeśli w prasie pojawi się informacja, że Real Madryt jest zainteresowany, dajmy na to, Chimą Chukwu, to napastnik będzie podekscytowany, ale na grze będzie musiał się skupić, bo do ewentualnego hitowego transferu jeszcze długa droga. Oznacza to też większy spokój dla klubów. Będą one mogły spokojniej planować swoje finanse, ponieważ będą miały pewność, że 31 stycznia nikt nie wykupi im zawodnika i nagle nie będą musiały przepłacać trzykrotnie za średniego grajka, tylko po to by wszedł w miejsce nieobecnego. Z drugiej strony, opcja ta ma również wady. Zawodnik, który pokłóci się z trenerem, wypadnie ze składu ze względu na zniżkę formy, będzie musiał gnić w klubie, aż do lipca. Pogorszy to tylko jego dyspozycję piłkarską, przez co będzie na niego mniej chętnych, a sam klub będzie musiał go prawdopodobnie sprzedać za jakiś bezcen. Poza tym dochodzą minusy czysto marketingowe. Styczniowe transfery determinują pojawienie się nowych gadżetów i koszulek z nazwiskami nowych gwiazd. Napędza to koniunkturę i zwiększa trochę zainteresowanie klubem, jak w przypadku mieszkającej w Hull polonii.
Jest jeszcze opcja bardzo kontrowersyjna, czyli zerżniecie zasad transferowych od przyjaciół zza Oceanu i zainspirowanie się takimi ligami jak NHL, NFL, NBA i NFZ. Oznaczałoby to, że transferów można dokonywać przez cały czas do pewnego momentu sezonu, załóżmy, że marca. Co byśmy z tego mieli? Jakie płyną z tego korzyści? Ewentualne konflikty czy spadki formy można byłoby załatwiać transferem od razu. Jeśli okazałoby się, że jakiś nasz zawodnik z powodu zerwanych więzadeł wypada na osiem miesięcy, raz dwa możemy kogoś sprowadzić na jego miejsce. Niestety jednak w efekcie otrzymalibyśmy ogromny chaos i kocioł, którego nie sposób ogarnąć. Piłkarze i trenerzy byliby kompletnie roztargnieni, nikt nie mógłby się skupić na swoich obowiązkach, że względu na wiszące nad nim, pozytywne lub negatywne, widmo transferu. Amerykanie są do tego systemu przyzwyczajeni, mam pewność że u nas by się nie sprawdził, ale jestem bardzo ciekaw, czy ich sportowcy nie zyskaliby, gdyby ten format wycofano.
Powyższą opcję odrzuciłem już w przedbiegach, zastanówmy się więc na koniec czy warto coś zmieniać, a raczej kompletnie wycofywać okienko. Jak wiadomo lepsze zawsze było wrogiem dobrego, ale czy jest tak w tym konkretnym przypadku? Moim zdaniem nie. Brak okienka będzie się wiązał z pewnymi wadami, które wymieniłem wyżej, ale mimo wszystko poprę Wengera. Będzie to korzystniejsze dla piłkarzy i zespół. Powoli w tym kierunku zmierzają Anglicy, którzy już skrócili sobie letnie okienko o niemal trzy tygodnie tak, by kończyło się ono przed pierwszym gwizdkiem w Premier League. Niemniej jednak, jest to kwestia sporna, w której nie da się wymyślić idealnego rozwiązania. Z transferami piłkarskimi jest więcej podobnie jak z polityką według Winstona Churchilla. Ten format, w oryginalnym cytacie była mowa o demokracji, jest beznadziejny, ale lepszego nie znamy.