To przepraszam państwa #18 Kebab jest bardziej polski niż James Tarkowski
Zanim zapuszczę się głęboko w wywód o farbowanych lisach, oszukiwanych patriotach czy może nawet anty-Polakach, sam wyjaśnię swoją sytuację, żeby w dalszej części tekstu uniknąć hipokryzji i nieporozumień. Choć moje nazwisko może sugerować zupełnie inaczej, jestem Polakiem z krwi, kości i cebuli. To samo tyczy się moich rodziców, dziadków i pradziadków. Prawdę powiedziawszy, nie mam pojęcia skąd wzięło się moje niemiecko brzmiące nazwisko, ale mogę was zapewnić, że jest rzesza, eee to znaczy, duża grupa ludzi, która potwierdzi, że z naszymi zachodnimi sąsiadami nie mam nic wspólnego. Jeśli zaś chodzi o moje nastawienie do ojczyzny, abstrahując tutaj kompletnie od polityki, bo w nią nie lubię się mieszać, nazwałbym się patriotą. Polska stanowi dla mnie dużą wartość, tak samo jak jej symbole. Nie jestem jednak z tych, którzy rzucaliby się z grabiami na rosyjskie czołgi, gdyby tylko te przekroczyły wschodnią granicę. Raczej dałbym się podbić i pielęgnował polskie wartości w kameralnych warunkach. W końcu życie w myśl wartości jest dużo lepsze, niż umieranie za nie.
Teraz, kiedy już wiemy na czym stoimy, co ja sobą reprezentuję, możemy przejść do sedna, które nie ukrywam, w tym tygodniu wyjątkowo mnie mierzi. Po tytule już wiecie, że chodzi o Jamesa Tarkowskiego i telenowelę z nim związana pod tytułem: „Zagra, czy nie zagra?”. Anglik, bo tak właśnie powinniśmy o nim mówić, dolał jeszcze oliwy do ognia swoją ostatnią wypowiedzią, która tym bardziej podłechtała moje czułe na gadanie strasznych głupot receptory. Zanim jednak przejdę, do tego co w całej jego wypowiedzi, a potem ogóle jego sytuacji denerwuje mnie najbardziej, przytoczmy to co powiedział w rozmowie z The Times:
Oczywiście, że mógłbym zagrać dla reprezentacji Polski. Nie wykluczam tego. Nie będę mógł jednak podjąć decyzji, dopóki Polska się po mnie nie zgłosi. Jestem bardzo ambitny i chciałbym grać na najwyższym możliwym poziomie. Futbol reprezentacyjny to właśnie taki poziom. Co prawda czuję się Anglikiem, więc reprezentacja tego kraju naturalnie była dla mnie pierwsza myślą, ale w pewnym momencie trzeba rozważyć też inne opcje. Trzeba to wszystko przemyśleć. Nie wiem czy polska reprezentacja mnie chce, ale czuję w sobie polską krew i jestem z niej dumny.
Ręce mi opadły. Tak dokładnie to jedna, bo drugą uderzyłem się prosto w czoło, co spowodowało delikatne zaczerwienienie i charakterystyczny plask. Gdyby byłoby mi mniej szkoda mojej głowy, to posłużyłbym się blatem biurka, a nie dłonią. Jak można w jednej wypowiedzi tak bardzo zbagatelizować i uprościć rolę reprezentacji narodowej? Tarkowski z jednej strony czuje się Anglikiem, ale jednocześnie podkreśla, że płynie w nim polska krew. Gościu, to już ten dmuchany ludzik z wesołego miasteczka, powiewający na wietrze niczym epileptyk tańczący w klubie z muzyką rave jest stabilniejszy niż twój kręgosłup moralny.
Noszenie godła jakiegoś państwa na piersi albo w przypadku niektórych reprezentacji symbolu związku piłkarskiego powinno wiązać się z honorem i dumą. To coś czego musisz pragnąć, żeby na to zasługiwać. Tarkowski sam przyznaje, że rozważa opcje, co mu dadzą to weźmie. Nie ukrywa, że nie obchodzi go czy będzie miał na koszulce Trzy Lwy czy Orła Białego, byleby którekolwiek z tych zwierzątek dało mu bilet do Rosji.
Poza tym szczytem bezczelności jest w wywiadzie nadmieniać, że jeszcze nikt się po niego nie zgłosił, więc nad czym on ma się zastanawiać. Bardzo mądrze na temat zachowania Tarkowskiego wypowiedział się w Misji Futbol Mateusz Borek. Znany komentator stwierdził, że obrońca Burnley powinien jasno deklarować w mediach, że chce grać dla Polski, bo czuje się Polakiem, a gra dla naszej reprezentacji jest dla niego priorytetem. Wtedy PZPN z Adamem Nawałką na czele miałbym świadomość, że nie powołuje farbowanego lisa, który po prostu chce zagrać na Mundialu, a rodaka, który dla flagi i godła zrobi na boisku wszystko. Tymczasem mamy do czynienia z wielmożnym panem, który jest niemalże oburzony, że nikt nie dał mu nawet możliwości jakiegokolwiek wyboru, bo ani Anglicy, ani całe szczęście Polacy, jeszcze go nie powołali. Trzeba mieć niezły tupet i spore mniemanie o sobie, porównywalne do Zlatana, żeby szczerze tak mówić. Tym bardziej jeśli nie jest się zasłużoną postacią tylko hitem jednego sezonu, który gra dobrze, bo jego zespół prezentuje się wyśmienicie.
Nie ma wątpliwości, co już wcześniej stwierdzałem, że Tarkowskiemu chodzi tylko i wyłącznie o Mundial. Nie można się dziwić, że jako piłkarz chce spełnić swoje marzenie z dzieciństwa i zagrać na Mistrzostwach Świata, ale należy mieć obiekcje co do tego, w jaki sposób usiłuje to zrobić. Największa przyjemnością na tym czempionacie powinna być duma z trzymania dłoni na godle i śpiewania hymnu narodowego. Jaki jest więc sens tam jechać, skoro żadna z tych rzeczy nie ma dla Ciebie najmniejszego znaczenia.
Jestem bardzo ciekaw czy Tarkowski ma świadomość jaką krzywdę wyrządza swojej karierze takimi wypowiedziami. Wydawało mu się, że zachowując się jak powiewająca flaga, postawi się na pozycji, która umożliwi mu zwycięstwo w każdym z możliwych wypadków. Tymczasem każdy z tych możliwych przypadków może się dla niego okazać porażką. Dlaczego?
W Polsce jest już za tą wypowiedz skreślony. Prezes Boniek jeszcze przed wywiadem piłkarza dla The Times mówił, że nie potrzebują takich zawodników, gdyż mają kolektyw piłkarzy, którzy czują się w stu procentach Polakami. Teraz, po takich słowach, tym bardziej nikt na niego nie spojrzy z powagą. Reprezentacja jest u nas traktowana bardzo poważnie, a człowiek, dla którego jest ona jedynie opcją, na pewno nie podziela naszego sposoby myślenia na temat kadry. Poza tym Nawałka ma świadomość, że powoływanie kogoś takiego kosztem lubianego, będącego częścią kolektywu kadrowicza znacząco obniżyłoby morale zespołu, a nie możemy sobie na to pozwolić, gdyż atmosfera jest jednym z ważniejszych czynników wpływających na znakomitą grę naszych piłkarzy.
Bardzo podobnie, choć pewnie nieco mniej drastycznie mogą sobie o nim teraz pomyśleć Anglicy. Po co im taka chorągiewa, skoro mają w składzie Stonesa, Cahila, Keane’a, Samllinga czy Jonesa. Może nie wszyscy ci zawodnicy prezentują się w tym sezonie tak rewelacyjnie jak Tarkowski, ale przynajmniej nigdy nie mieli rozdwojenia jaźni w momencie, w którym ktoś pytał ich o narodowość.
Mam nadzieję, że przesilenie wiosenne nie namiesza w głowach nikomu ze sztabu szkoleniowego kadry i decyzja w sprawie Tarkowskiego zostanie podtrzymana. Już raz przejechaliśmy się na farbowanych lisach, szkoda byłoby zmarnować szansę, wykreowaną przez prawdziwych Polaków i patriotów, popełniając ten sam błąd drugi raz.