Dobry jak szkocka whisky - Scott McTominay
Wszystkich miłośników futbolu, niezależnie od tego, któremu klubowi kibicują, łączy jedno. Każdy z nas ma w swoim ulubionym zespole młodego zawodnika, w którym pokłada wielkie nadzieje na najbliższe lata. W dobie około stumilionowych transferów posiadanie w składzie piłkarza światowej klasy, będącego jednocześnie wychowankiem klubu, to dodatkowy powód do dumy. Jakiś czas temu Adrian Kozioł przybliżył Wam sylwetkę Ainsley'a Maitlanda-Nilesa – utalentowanego zawodnika Arsenalu (tekst do przeczytania TUTAJ). Czas więc, abym ja wystawił reprezentanta Manchesteru United. Przed Wami melodia przyszłości na pozycji defensywnego pomocnika, prosto z Old Trafford.
Scott McTominay przyszedł na świat 8 grudnia 1996 roku w angielskim mieście Lancaster w hrabstwie Lancachire nad rzeką Lune. Do akademii Manchesteru United dołączył mając zaledwie 5 lat. We wczesnym etapie swojej juniorskiej kariery występował na pozycji środkowego napastnika. Dopiero pod skrzydłami Warrena Joyce'a, byłego zawodnika m.in. Boltonu, Preston North End, Burnley i Hull City, przekwalifikował się na gracza środka pola. Dzięki swemu zaangażowaniu, charakterowi, a przede wszystkim poświęceniu dla drużyny pokonywał kolejne szczeble drabiny o nazwie „Droga do pierwszej drużyny”, a pierwszy kontrakt z Manchesterem United podpisał w lipcu 2013 roku.
Szczyt wspomnianej drabiny był jednak wciąż daleko. W latach 2013-2015 McTominay zaliczył siedem występów dla drużyny do lat 18. Z pewnością uzbierałby ich więcej, gdyby nie problemy ze zdrowiem wynikające ze zbyt szybkiego rozwoju jego organizmu. Scott w ciągu dwóch lat urósł ponad 25 centrymetrów, a obecnie mierzy 193 cm wzrostu. Na jak najszybszy powrót zawodnika do zespołu U-18 liczył m.in. Paul McGuinness, ówczesny szkoleniowiec tejże drużyny, wypowiadający się o Scott'cie w samym superlatywach. Zresztą, przeczytajcie sami:
Scott to bardzo dobry zawodnik i tęskniliśmy za nim. Mam nadzieję, że będzie w stanie przezwyciężyć problemy zdrowotne, by wrócić do zespołu do lat 18.
Komplikacje zdrowotne nie przeszkodziły mu jednak w zrobieniu kolejnego kroku naprzód. Podczas sezonu 2015/16 McTominay zanotował 11 występów między drużynami U-19 oraz U-21, trzykrotnie wpisując się na listę strzelców. Jeszcze lepsza była dla niego następna kampania, w której na poziomie Premier League 2 rozegrał 17 meczów, także trzykrotnie trafiając do siatki.
Również w tym sezonie Scott dotarł tam, gdzie zamierzał dotrzeć od samego początku. Do pierwszej drużyny. 30 kwietnia Szkot z uwagi na dużą liczbę kontuzji w zespole, znalazł się na ławce rezerwowych w konfrontacji ze Swansea, jednak Jose Mourinho nie zdecydował się desygnować go do gry. Długo wyczekiwany przez McTominay'a debiut nastąpił tydzień później, w wyjazdowym spotkaniu z Arsenalem. Scott pojawił się na murawie na ostatnie 6 minut meczu, zmieniając Juana Matę.
Publiczność na Old Trafford po raz pierwszy miała okazję obserwować jego grę już dwa tygodnie później, w ostatnim meczu Premier League. Manchester United, który postanowił odpuścić rozgrywki ligowe, by wygrać Ligę Europy i dostać się do Ligi Mistrzów bocznymi drzwiami, ostatnią ligową potyczkę rozgrywał na własnym stadionie z Crystal Palace. Jose Mourinho postanowił w tym meczu dać szansę kilku zawodnikom z akademii. W wyjściowej jedenastce znaleźli się tacy zawodnicy jak Joel Pereira, Demetri Michell, Axel Tuanzebe, Josh Harrop (strzelec bramki na 1:0) i oczywiście...McTominay, który w wygranym 2:0 spotkaniu z ekipą Orłów zaliczył pełne 90 minut. Oto jego słowa wypowiedziane po ostatnim gwizdku sędziego.
To było absolutnie niesamowite doświadczenie. Wyszedłem na boisko na oczach 75 tysięcy kibiców i po raz pierwszy znalazłem się w wyjściowym składzie. To spełnienie marzeń....
...Fajnie było zagrać u boku Demiego, Angela i Josha, który strzelił gola. To dla niego fantastyczna sprawa. Każdego dnia, gdy ćwiczymy na siłowni albo biegamy, marzymy o dniach takich jak ten. Chcemy, by było ich więcej.
Debiut w pierwszym zespole był dla McTominay'a pięknym zwieńczeniem udanego sezonu, lecz najlepsze miało dopiero nadejść. I nadeszło. Przed startem obecnej kampanii Szkot znalazł się w składzie Czerwonych Diabłów na przedsezonowe tournée do USA. Młody zawodnik wystąpił w spotkaniach z Realem Salt Lake oraz Realem Madryt, pokazując się publiczności za Oceanem. Najmilej jednak będzie wspominał spotkanie z norweską Valerengą, w którym zaliczył swoje pierwsze trafienie dla seniorskiej drużyny. Scott nie krył zachwytu po strzelonym golu.
Piłka po prostu spadła pod moje nogi i zaliczyła mały kozioł, tak więc uderzyłem ją, a ona szczęśliwie wpadła w daleki róg bramki. To było wspaniałe, najwspanialsze uczucie na ziemi.
— Futy World (@futy_world) 5 sierpnia 2017
Kariera McTominay'a nabiera rozpędu z każdym kolejnym dniem. Prócz kolejnych występów w lidze i zbierania cennego doświadczenia, Szkot zaliczył także debiut w Lidze Mistrzów w wygranym 1:0 spotkaniu z portugalską Benficą. Dwa dni po pierwszym meczu w europejskich pucharach 21-letni pomocnik podpisał nowy kontrakt, wiążący go z Czerwonymi Diabłami do 2021 roku, z opcją przedłużenia o kolejne lata.
McTominay swoją dobrą grą przykuł również uwagę sir Alexa Fergusona. Kilka dni temu podczas obchodów rocznicy katastrofy w Monachium legendarny menedżer United zasugerował Jose Mourinho, by ten częściej na niego stawiał. Nie jest to oczywiście gwarancja wielkiej kariery, ale skoro Scott wywarł dobre wrażenie na tak znakomitym trenerze, to nie może być słabym zawodnikiem i musi coś potrafić.
Młody piłkarz United urodził się w Anglii, lecz ma także obywatelstwo szkockie i jak sam deklaruje, swoją reprezentacyjną przyszłośc chce związać właśnie z kadrą Szkocji, a nie z krajem, w którym przyszedł na świat. Jak dotąd nie udało mu się zaliczyć występu międzynarodowego, nawet na młodzieżowym poziomie. Patrząc jednak na skalę talentu tego chłopaka, to się może w niedalekiej przyszłości zmienić.
Tak wygląda sylwetka Scotta McTominay'a. Jako fan Manchesteru United upatruję w nim następcy Michaela Carricka, któremu coraz bliżej do zawieszenia butów na kołku. Po odejściu Anglika z Old Trafford, klub będzie zapewne chciał sprowadzić kogoś na jego miejsce. Uważam, że kolejny transfer za krocie jest po prostu zbędny. Utalentowany środkowy pomocnik, który może wejść w buty Carricka, jest już w Teatrze Marzeń od kilku ładnych lat, a jego pewność siebie i umiejętnosci piłkarskie rosną z każdym kolejnym meczem. Jak na razie nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej.