Poniedziałkowa kopanina #2 Lepszym przykładem dla młodych Lewy czy... Warcholak?
Wywiady i felietony
18-09-2017

Poniedziałkowa kopanina #2 Lepszym przykładem dla młodych Lewy czy... Warcholak?

-
0
0
+
Udostępnij

Niższe ligi polskie to całe poletko ciekawych, nieraz naprawdę inspirujących historii. Przede wszystkim jest to jednak miejsce, gdzie grają prawdziwi pasjonaci, dla których piłka to trochę więcej niż saldo konta bankowego. Często więcej niż spokojny sen, bo po całym tygodniu ciężkiej pracy, zamiast przespać połowę niedzieli, wolą wstać z samego rana i udać się na stadion. Jednak przede wszystkim to więcej niż futbol, a na pewno więcej niż hobby-futbol, jak często określa się niższe poziomy rozgrywkowe.

Zakładam, że dla wielu z was codziennością jest przeglądanie wyników na jednej z aplikacji - dajmy na to Flashscore. Pewnie też od czasu do czasu zerkniecie na 90minut.pl, żeby poprzeglądać wyniki niższych lig. Widzicie wtedy na przykład:

II liga: Siarka Tarnobrzeg - MKS Kluczbork 4:0.

II liga: Rozwój Katowice - Gwardia Koszalin 0:0.

Zastanówcie się, ile czasu wam to zajmuje? Kilka sekund? Zerkniecie na wynik, zapiszecie go sobie w głowie, i przejdziecie dalej. Dla Was to chwilka, dla innych to poświęcenie całego dnia, zwalnianie się z pracy, wstawanie wcześnie rano, czasowy rozbrat z rodziną, żeby tylko zagrać jakiś, wydawałoby się nieważny mecz w IV lidze, gdzie często nie dzieje się nic. Ot, zwykła kopanina. Żadne poziom, praktycznie nikt się tym nie interesuje, mecze nie porywają, co najwyżej - późną jesienią - porywisty jest tylko wiatr. Jednak znajdują się zapaleńcy, którzy tydzień w tydzień rozgrywają w takich warunkach mecze, i tworzą ten amatorski świat. Nie zawsze doceniany, często wyszydzany, ale cholernie potrzebny. Też jako odskocznia od coraz bardziej skomercjalizowanego futbolu, który wsysa coraz to bardziej romantyczne rozgrywki. Niższe ligi, ze względu na swoje nieuleczalne ułomności, z pewnością pozostaną jednak nietykalne. I dobrze.

Jakiś czas temu pisał o tym na łamach Weszło! Leszek Milewski, który pojechał na wyjazd z drużyną Pelikana Łowicz.

Takich meczów jak GKS Wikielec – Pelikan Łowicz są każdego weekendu w Polsce dziesiątki. Mecze, które w najlepszym wypadku są suchym wynikiem, przyjmowanym przez kibica ze wzruszeniem ramion. Ja w innym wypadku poświęciłbym mu ułamek uwagi przeglądając 90minut.pl. A każdy z tych meczów to mikrokosmos. Każdy to sto historii, nadzieje, gorycz, walka z samym sobą. Jest w co się wgryźć, zapewniam.

Ale dla aktorów tej sceny to kruchy los. Trzecia liga jest balansowanie. Marzenia o grze wyżej blakną, gdy PESEL z przyjaciela zaczyna przeradzać się we wroga. Powinie ci się noga, możesz za chwilę spaść w niebyt czwartej, piątej ligi. Postawisz wszystko na piłkę, a co jeśli za parę lat okaże się, że traciłeś czas? Trwanie na tym poziomie nie kładzie fundamentów – tak czy inaczej trzeba będzie kiedyś dać sobie spokój, zacząć od nowa, tylko bez poduszki powietrznej wypchanej złotówkami.

Ale wiecie co? Niewiele jest zawodów, które nagradzają dobrze wykonaną robotę solidną dawką dumy, poczuciem wspólnoty, a także zastrzykiem niczym nie zmąconej euforii.

Każdy, kto kiedyś wygrał na podwórku trudny mecz, a potem sobie wyobrazi, że to jego fach na pełny etat, w pełni to zrozumie.

III liga jest ligą graniczną. Grają w niej zarówno zawodowe zespoły (w mniejszości), jak i te półzawodowe lub kompletnie amatorskie (w większości). I tacy zawodnicy, za tak naprawdę marne grosze, które dają im tak wspaniałą sytuację materialną, że aż muszę dorabiać w innych miejscach, wsiadają podczas sobotniego poranka, gdy większość ich znajomych leczy kaca, do autokaru i przemierzają niekiedy naprawdę sporą ilość kilometrów (każda grupa 3. ligi, przypomnę: 4. poziom rozgrywkowy, liczy cztery województwa - wyjazdy bywają naprawdę długie, nie zawsze da się je zamknąć w jeden dzień), tylko po to, aby na chwilę o wszystkim zapomnieć i zagrać kolejne 90 minut. Tak samo jest jeszcze niżej. Byłem ostatnio, konkretnie w niedzielę, na meczu A-klasy i uderzyło mnie, że w drużynie przyjezdnej grało wielu wiekowych zawodników - bliżej końca kariery, aniżeli rozkwitu talentu. Trener też już pewnie nie pamiętał swoich 50. urodzin, bo były tak dawno. A jednak tacy ludzie poświęcili niedzielę, którą normalnie powinni spędzić z rodziną, żeby zagrać mecz na 7. (!!!) poziomie rozgrywkowym, zresztą do tego jeszcze doznając kolejnej porażki. Szacunek.

Jeżeli to nie jest czystą pasją, no to co nią jest?

I nie ważne, że często kończy się tak, jak napisał ostatnio na Twitterze Mateusz Sokołowski...

A-klasa. Zawodnik mówi coś do rywala, prowokuje go. Ten w końcu nie wytrzymuje i na cały głos: - Tak samo chuja grasz jak ja!

... Ważne, że choć jeden i drugi "chuja gra", to i tak tydzień w tydzień przez 90 minut może poczuć się, jak prawdziwy, zawodowy piłkarz. Prawdziwy polski zawodowy piłkarz, który też często chuja gra, ale z tą różnicą, że dostaje za to pieniądze. Niżej zamiast pieniędzy jest pasja. Pasja, która przyciąga i na boisko i na trybuny. Jest niekiedy potrzebną odskocznią.

No bo zobaczcie, podam przykład z sobotniego meczu IV ligi grupy zachodniopomorskiej. Gryf Polanów gra na własnym stadionie z faworyzowanym Bałtykiem Koszalin. Mecz dość niespodziewanie jest bardzo wyrównany, sędzia nie dyktuje dość oczywistego karnego dla gospodarzy, a na sam koniec wskazuje na jedenasty metr na korzyść Bałtyku (bardzo kontrowersyjnie). Koszalinianie strzelają bramkę (była 91. minuta), a kilka minut później kolejny rzut karny - tym razem dla ekipy z Polanowa. Gol, remis, eksplozja radości.

Autentyczne emocje, autentyczna radość. Niby tak naprawdę nic niewart remis na 5. poziomie rozgrywkowym. A jednak - futbol.

***

Przeprowadzałem ostatnio wywiad z Marcinem Warcholakiem, lewym obrońcą Arki Gdynia (do znalezienia na moim Twiterze), który w swojej karierze zaliczył prawie każdy szczebel rozgrywkowy w Polsce. Abstrahując już od tego, jak pozytywne wrażenie zrobił na mnie swoją normalnością i otwartością, jest przykładem, że jeżeli się w coś naprawdę wierzy, wtedy można wszystko. Grał w A-klasie, grał w okręgówce, grał w IV lidze, III (jako lewy obrońca strzelił... 15 goli!), zauważyli go w II lidze, potem w I, aż w końcu wdrapał się do Ekstraklasy z gdyńską Arką. Następnie wiadomo - Puchar Polski, Superpuchar, europejskie puchary.

- Dzięki tej tułaczce po niższych ligach, szkole życia, potrafisz jeszcze bardziej docenić, gdzie obecnie się znajdujesz?
- Myślę, że tak. Moja droga była długa, pełna zakrętów, sporo mnie kosztowała, ale przyniosła efekty. Każdy szczebel przeszedłem sam, bez żadnej pomocy, wspierali mnie tylko najbliżsi – znajomi, rodzina, narzeczona. Doceniam to, gdzie jestem i cieszę się, że mogę zarabiać na życie, grając w ekstraklasowym klubie. Gdybyś kilka lat temu powiedział mi, że zagram w Arce, to co ja, chłopak ze Wschowy, miałbym ci odpowiedzieć? Pozostałby mi tylko śmiech. A jednak się udało. Uważam, że jestem przykładem na to, że ciężką pracą można zajść wysoko.

Moim zdaniem tacy ludzie nie są w naszym futbolu za bardzo wyeksploatowani. Fajnie, że coraz więcej dzieciaków biega po boiskach w koszulce Lewandowskiego czy Błaszczykowskiego, zamiast Messiego i Ronaldo, znakomicie, że trafił nam się ktoś taki jak Robert Lewandowski, który pokazuje, że można wejść na szczyt dzięki ciężkiej pracy i poprzez wiele poświęceń. To przykłady sztandarowe, ale czy nie powinniśmy też szukać bliżej? Jeżeli dziś w lidze okręgowej jakiś 18-latek marzy o karierze, chociażby jego Mount Everestem była Ekstraklasa, to kto będzie dla niego lepszym przykładem - Lewy, który gra na jakimś kompletnie nieprawdopodobnym poziomie, czy Warcholak, którego historia jest dla tego 18-latka zdecydowanie bliższa, bardziej realna do zrealizowania?

***

W piątek wybrałem się na mecz Arki Gdynia z Zagłębiem Lubin. Uwierzcie, że nie jest to korzystna sytuacja, gdy jedziesz dwie godziny pociągiem, a potem wita cię jakiś wyrób meczopododny. Obejrzałem w tym sezonie wiele spotkań Ekstraklasy, ale ten był chyba najsłabszy. Znakomicie podsumował to na trybunie prasowej Piotr Wiśniewski z Przeglądu Sportowego, który uznał, że na trzeźwo nie da się tego oglądać, po czym... wyciągnął termos z gorącą herbatą.

Jakimś cudem padły bramki, skończyło się na wyniku 1:1, potem rozdwojenie jaźni dopadło szkoleniowca gości Piotra Stokowca. Byłem na konferencji prasowej, usłyszałem, jak powiedział, że "byliśmy świadkami interesującego meczu", co jest kompletnym absurdem, bo to było tak słabe, że aż najlepiej byłoby w tym miejscu zakończyć ten wywód. Napisałem o tym na Twitterze, a po chwili Kuba Białek z Weszło! odpisał mi, że w TV mówił, że zdaje sobie sprawę, że to nie był interesujący mecz.

Już sam nie wiem, jak to w końcu było... Zagadki XXI wieku.

Pozytywów po tym spotkaniu było jak na lekarstwo...

Zapytacie, o co chodzi z tymi dzikami. Otóż... po meczu szedłem w kierunku hotelu, ale na mojej drodze zaczęło pojawiać się coraz więcej dzików. To był chyba najbardziej emocjonujący moment tego dnia. Szkoda, że mecz nie przyniósł choć w połowie tak wielu wrażeń.

***

A w niedzielę opisywałem mecz pomiędzy Sandecją Nowy Sącz a Bruk-Bet Termaliką. Przetrwanie takie spektaklu to nie była wcale łatwa sprawa. Wierzcie lub nie, ale to spotkanie - a konkretnie link, który podesłała mi Aleksandra Sieczka (poniżej) - zainspirowało mnie do być może najlepszej inwestycji w życiu. Wydam 50 złotych, aby otrzymać taką koszuleczkę z nadrukiem:

Już zamówiona. Jak tylko przyjdzie, pochwalę się na Twitterze.

Naprawdę...

***

To drugi odcinek mojego cyklu felietonów. Pierwszy odbił się całkiem sporym echem, pisałem o piłce jako serialu i dziennikarstwie jako najmniej potrzebnym zawodzie świata. Pojawiło się kilka komentarzy, niektóre nawet mnie nieco przeraziły. Nie zdawałem sobie bowiem sprawy, że to, co napiszę, może mieć jakikolwiek wpływ na niektóre wybory życiowe pewnych osób.

Jeżeli ktoś nie czytał, a chce nadrobić, zapraszam (klik).

Zachęcam do śledzenia, a także obserwowania mojego konta na Twitterze (klik). Tam często zamieszczam kulisy z meczów czy rozmów i wrzucam swoje większe teksty, część z innej strony, na której także regularnie zamieszczam swoje artykuły.

***

Norbert Skórzewski

Komentarze1
Musisz być zalogowany aby dodawać komentarze.

Najnowsze

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej
-
+9
+9
+
Udostępnij
Główne
10-05-2024

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej

Cristiano Ronaldo 2015 vs. Viktor Gyokeres 2024 O.o [PORÓWNANIE]
-
+34
+34
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Cristiano Ronaldo 2015 vs. Viktor Gyokeres 2024 O.o [PORÓWNANIE]

HIT! Barca chce pozyskać TEGO SKRZYDŁOWEGO!
-
+28
+28
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

HIT! Barca chce pozyskać TEGO SKRZYDŁOWEGO!

Leo Messi LADA MOMENT pojawi się w Barcelonie przy okazji...
-
+27
+27
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Leo Messi LADA MOMENT pojawi się w Barcelonie przy okazji...

Raphinha wybrał swoją IDEALNĄ XI Barcelony!
-
+23
+23
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Raphinha wybrał swoją IDEALNĄ XI Barcelony!

Vinicius w ostatnich 37 meczach Realu VS w ostatnich 37 meczach Brazylii!
-
+21
+21
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Vinicius w ostatnich 37 meczach Realu VS w ostatnich 37 meczach Brazylii!

MEGA ZŁOŚĆ Nicoli Zalewskiego po końcowym gwizdku ze Szkocją... [VIDEO]
-
+20
+20
+
Udostępnij
Video
20-11-2024

MEGA ZŁOŚĆ Nicoli Zalewskiego po końcowym gwizdku ze Szkocją... [VIDEO]

STATYSTYKI Oscara z tego sezonu w Chinach O.o
-
+24
+24
+
Udostępnij
Grafiki
20-11-2024

STATYSTYKI Oscara z tego sezonu w Chinach O.o

Tak ma wyglądać SKŁAD REALU MADRYT po podpisaniu wszystkich WZMOCNIEŃ!
-
+23
+23
+
Udostępnij
Grafiki
20-11-2024

Tak ma wyglądać SKŁAD REALU MADRYT po podpisaniu wszystkich WZMOCNIEŃ!

Tak mają wyglądać NOWE KOSZULKI Bayernu w sezonie 25/26!
-
+30
+30
+
Udostępnij
Grafiki
20-11-2024

Tak mają wyglądać NOWE KOSZULKI Bayernu w sezonie 25/26!