To są właśnie te detale #2 Z kolana w czaszkę wjeżdżam
Wywiady i felietony
19-09-2017

To są właśnie te detale #2 Z kolana w czaszkę wjeżdżam

-
0
0
+
Udostępnij

Dzisiaj nie będzie łatwego, jak Twoja była, tekstu, a zaczniemy go typową dygresją: Piłka nożna jest sportem kontaktowym i to jest w niej zajebiste. Weźmy taką koszykówkę. Niby iluś tam tych zawodników biega, stykają się ze sobą, skaczą, mijają i tak dalej, ale mimo tego przepisy do gry w kosza zaczynały się kiedyś od stwierdzenia: "Koszykówka jest grą bezkontaktową". Teraz to się trochę zmieniło, czasy się zmieniają, świat się zmienia, młodzież coraz bardziej rozwydrzona, te zimy, panie, to już nie takie jak za moich czasów... i zasady gry w koszykówkę też uległy zmianie, ale to nie zmienia faktu, że nadal nie można i nie będzie można wpieprzyć się kulturalnie barkiem w rywala, ani wybić mu piłki, na przykład szczupakiem. W siatkówce to w ogóle nie ma tematu, bo tam jedyny kontakt z przeciwnikiem ma się w momencie przywitania, a o szachach to już nawet nie wspominam. Chociaż czy szachy na pewno są takie bezpieczne...

W każdym razie w naszej kochanej piłce mamy wślizgi, pojedynki bark w bark, przepychanki, ostre wejścia, walki w powietrzu i inne takie rzeczy, które odpowiednio wykonane są na boisku legalne. A nawet jeśli przepisy czegoś zabraniają, to i tak często przymyka się na to oko, bo obie strony poniekąd akceptują niepisane zasady gry. Chociażby wyskakiwanie z łokciem do główki. Wiadomo, nie będziemy lecieć jak z toporem na potylicę przeciwnika, ale nasz łokieć gdzieś tam w obwodzie musi być, bo po pierwsze tak się łatwiej skacze, a po drugie rywal też będzie używał łokcia, więc, parafrazując przysłowie, łokieć za łokieć, ząb za ząb. Podkreślam, że nie chodzi tutaj o bestialski atak na uzębienie gościa w innej koszulce niż nasza, ale o pewnego rodzaju profilaktyczne zabezpieczenie. Taka boiskowa prezerwatywa. Piłka nożna nie mogłaby być sportem bezkontaktowym i ja nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której odbiór piłki jest możliwy tylko dzięki dobremu ustawieniu i ewentualnym błędom rywala. To nie ma racji bytu, dlatego logiczne, że fizyczność jest bardzo istotnym aspektem najlepszego sportu świata, a byle chucherko w profesjonalnym futbolu stoperem nie będzie. I celowo użyłem tutaj słowa "profesjonalnym", bo ja tam na środku obrony lubię sobie pograć, mimo że Pudzian połamałby mnie pewnie małym palcem. U stopy. 

Taki obraz rzeczy, który jest przecież dla nas wszystkich dziecinną wręcz oczywistością, sprawia, że na boisku czasem się przegina. Nie chodzi mi tutaj o wejście Nigela de Jonga w Xabiego Alonso podczas finału Mundialu w 2010 roku, którego za bardzo nie można logicznie wytłumaczyć, ale o zwykłą nadgorliwość, zbyt wielką chęć odbioru piłki, ryzyko, które sprawia, że pojawiają się faule. Nieraz słyszymy, że zawodnik przesadził, ale tak naprawdę bardzo dobrze, że przesadził, bo jeśliby tego nie zrobił, to przeciwnik pojechałby z akcją i w finalnym rozrachunku strzeliłby gola. A w świat piłkarski poszłaby renoma, że zawodnik X odpuszcza, jest miękki lać i można z nim jechać jak z furą siana. Na boisku nie można odpuszczać, nie można kalkulować; na boisku trzeba doskoczyć, być agresywnym i nie dawać przeciwnikowi chwili wytchnienia, bo jeśli ją damy, to on ją natychmiast wykorzysta. A im lepszy (Real, Barca, Bayern), tym bardziej odpuszczanie będzie dla słabszego przeciwnika bolesne. To wszystko wiąże się z tym, że w piłce mamy faule, które wynikają najzwyczajniej w świecie ze zwykłej chęci odbioru przeciwnikowi piłki. Jeśli zawodnik jest źle ustawiony, jest za wolny, za głupi albo po prostu za słaby, to fauluje, niekoniecznie celowo, tylko dlatego, że nie jest w stanie poradzić sobie w inny sposób z rywalem. Myli się. Faul to po prostu błąd, a ludzie popełniają błędy. Normalna sprawa, co nie?

A mimo tego mam wrażenie, że ludzie czasem o tym zapominają. Bulwersują się, jak nie wiem co, w sytuacjach, gdy jakiś zawodnik wejdzie za ostro w innego zawodnika, a jeśli akurat niedoszły faulujący trafi w piłkę, to wtedy zachwycają się i piszą w internecie o interwencji światowej klasy. Możecie pomyśleć, że to przecież słuszne, że chwalimy odbiory czyste, a krytykujemy te brutalne, ale to nie do końca poprawne myślenie. Nie zawsze. Spoko, spoko, nie zwariowałem, dotrwajcie do końca, to zrozumiecie, mam nadzieję, o co mi chodzi. Bo chodzi mi o zdrowie sportowców i fakt, że tego typu pojedynczych interwencji jest w ciągu jednego spotkania cała masa, a to, że raz na jakiś czas ktoś się pomyli, w wyniku czego ktoś inny ucierpi, jest wpisane w wykonywanie tego zawodu i nie wynika z celowości zagrania, a jedynie z możliwości. Z detali. Prościej: prawo Murphy'ego. Jeśli coś się może stać, stanie się. Do dokładnego wyjaśnienia, o co mi chodzi w tej zagmatwanej gonitwie myśli, posłużą mi dwa przykłady z ostatniego weekendu. Dwóch piłkarzy, którzy przez wielu kibiców zostali mocno shejtowani i zwyzywani, co w moim przekonaniu było nieco przesadzoną reakcją. Będzie też króciutko o Sadio Mane, bo on pasuje mi tu jak Nieciecza do kukurydzy. Przeczytajcie, a zrozumiecie.

Może niektórzy kojarzą, że ja tutaj zajmuję się w znacznej mierze Bundesligą, więc oba przykłady będą z ligi niemieckiej. Zapraszam więc na krótki seans filmowy numer 1, opowiadający o wejściu bramkarza Wolfsburga Koena Casteelsa w głowę Christiana Gentnera ze Stuttgartu.

Z kolana w czaszkę wjeżdżam. Dla tych, którzy może nie słyszeli o tej sytuacji, wyda się ona normalną interwencją bramkarską. Casteels zaprezentował grę na przedpolu, pewnie wyszedł do piłki, wypiąstkował ją i zażegnał zagrożenie. O całej tej akcji nikt by nie gadał, gdyby nie poważny wypadek, któremu uległ staranowany przez Belga Gentner ze Stuttgartu. Wychodzący bramkarz trafił kolanem w głowę Niemca, który na swoje nieszczęście w ostatniej chwili jeszcze spojrzał w stronę nadlatującego tarana. Efekt? Wstrząs mózgu, złamanie oczodołu, górnej szczęki i kości nosowej. Żyje, spokojnie, tylko prędko na murawę nie wróci. Na Casteelsa w związku z tym wyjściem wylało się mnóstwo hejtu, że jak to tak, że powinien uważać, że niepotrzebnie i tak dalej. Na Twitterze jest taki gość, nazywa się Arbiter Cafe, który rozstrzyga wiele spornych kwestii tego typu i on twierdzi, że powinna być ewidentna czerwień dla goalkeepera. Ja mu wierzę, ale również zerknąłem w przepisy. Zarzucam screeny, żeby było szybciej i żeby nie wyszło, że ściemniam.

Takie przepisy udało mi się znaleźć i odnoszą się one do wszystkich piłkarzy, nie wyłączając z tego bramkarzy. Tak czy siak myślę, że można się zgodzić, co do nierozważności Casteelsa i użyciu nieproporcjonalnej siły, tym bardziej że było to stosunkowo daleko od bramki, gdzie goalkeeper nie jest już  "chroniony". Ale dobra, kwestia kartki czy jej braku jest kwestią drugorzędną, bo ja mam tutaj mówić o tym, dlaczego nie hejtować Belga za takie wejście. Oczywiście był to atak nieładny, można go nazwać brutalnym i nieostrożnym, jasne, ale weźmy pod uwagę, że tego typu wejść jest w meczu mnóstwo, a jakby tak zsumować całą kolejkę, to już w ogóle. Dla bramkarzy to chleb powszedni, że trzeba wyjść, skoczyć, złapać lub wypiąstkować piłkę i z reguły powinni robić to w ten sam sposób, którego uczą wszędzie, nawet w trampkarzach na A-klasowym zadupiu. Krzyczysz "MOJA!", kolano do przodu i łapiesz. Po co kolano? Po pierwsze do ochrony i przebitki, a po drugie tak się przecież łatwiej skacze. Na pewno uczyliście się na WF-ie dwutaktu w koszykówce - biegniesz, biegniesz, raz, dwa, kolano do góry i jep, metr od tarczy. Było, nie? Bramkarz działa tak samo, też robi dwutakt, a kolano jest mu w tej sytuacji niezbędne, chociaż w piłce nożnej urasta ono również do rangi tarana. I wiecie co? Wszyscy gnoją Casteelsa, a ja tutaj nie widzę ku temu powodów. Okej, Gentnerowi stała się krzywda, ale podobna krzywda może stać się dziesiątkom pozostałych piłkarzy, którzy w takim samym stopniu są narażeni na bramkarskie kolana! Bramkarze robią takie rzeczy instynktownie, tego ich uczą od małego, więc pewnie nawet tego już nie kontrolują. To są właśnie te detale. Gdyby Casteels przeleciał kilka centymetrów obok, nie byłoby zamieszania, a gdyby poleciał kilka centymetrów w jeszcze inną stronę, trafiłby jeszcze inaczej, a Gentner spadłby w zupełnie inny sposób, to Niemiec mógłby nawet zginąć na miejscu. Prawo Murphy'ego, brutalne, ale prawdziwe. Zaleciało wywiadem Dąbrowskiego? Trochę, ale weźcie pod uwagę, że skoro tego typu wejść są dziesiątki, jak nie setki, to pomyślcie sobie, w ilu sytuacjach o ewentualnym wypadku, wstrząsie mózgu, pęknięciu czaszki czy nawet zgonie piłkarza decydują centymetry. Ile razy ktoś ma po prostu szczęście, ile razy w porę odsunął się i dał bramkarzowi pofrunąć. Hejtujecie Casteelsa? Shejtujcie wszystkich pozostałych bramkarzy, którzy wychodzą z kolanami, niczym husarze z kopiami. Takie sytuacje są w każdym meczu, podobne interwencje, również na styku szesnastki, ale tak się pechowo stało, że akurat w tej jednej, konkretnej sytuacji Belg wpadł na swojego rywala i zrobił mu krzywdę. I dlatego uważam go za niesłusznego kozła ofiarnego. W pozostałych, podobnych sytuacjach zadecydowały tylko i wyłącznie detale. A policzcie też sobie, w ilu momentach to bramkarz jest narażony na różne uszczerbki. Ile razy to bramkarz rzuca się jak pojebany pod nogi napastnika, który nie zawsze zdąży odskoczyć? Ile razy to bramkarz dostaje szlagi na ryj z dwóch metrów albo idzie szczupakiem na trzydziestym metrze od bramki, ocierając się skronią o nakładkę? Piłka nożna nie jest czarno-biała. A najlepsze jest to, że w ten sam dzień Górnik Zabrze podejmował  Śląsk Wrocław i zarówno Loska u zabrzan, jak i Wrąbel u wrocławian popełnili błędy wynikające z tego, że odpuścili sobie wyskok z kolanem i wyglądali trochę jak czerwony kapturek hasający do babci z koszykiem pełnym łakoci. Loska zawalił  gola, a Wrąblowi się upiekło, bo Suarez ostemplował poprzeczkę. Rzecz jasna pojawiły się głosy, że jak to tak bez kolana można skakać, że to ich wina i tak dalej. To jest właśnie powód, dla którego bramkarze wychodzą do piłek z kolanem i w tej samej sytuacji co młodzi Polacy mógłby się znaleźć bramkarz Wolfsburga, gdyby odpuścił sobie ten drobny detal. DETALE, szanowni państwo, detale. Takie jest życie.

Drugi seans filmowy także przedstawia mecz Bundesligi, w którym piłkarz Lipska Naby Keita, rozciął zawodnikowi Mönchengladbach Christophowi Kramerowi twarz korkiem z buta. Ten sam dzień. Zapraszam!

Tutaj sytuacja jest prostsza o tyle, że nie mamy wątpliwości, iż Keicie należała się czerwona kartka. Ale po kolei. Po pierwsze musicie wiedzieć, że Kramer po niedługiej chwili wrócił na boisko ze słodziutkim plasterkiem na twarzy. Na szczęście gorzej to wyglądało niż faktycznie było, ale wejście Gwinejczyka nie należało do najinteligentniejszych. Obstawiam, że objawiła się tutaj frustracja z tego, że wówczas Lipskowi kompletnie nie szło, a Keita jest jednak ambitnym skurczybykiem i mu zależało. Znowu zarzucam trochę Dąbrowskim: jeśliby go nie trafił, to nie byłoby krytyki. Trafił, to krytykujemy. I to jest błąd. Bo dlaczego wejścia z buta na wysokości głowy są krytykowane tylko wtedy, gdy coś faktycznie się komuś stanie (do Mane przejdę za chwilę, on to ciut inna bajka)? Przypomnijcie sobie, ile razy już słyszeliście tekst, że "tutaj była za wysoko podniesiona noga. Sędzia gwiżdże faul". A Wy (ja też) wtedy co? No fakt, była, jebać, grają dalej, gdzie moje piwo? A gdy Keita rozcina Kramerowi ryj: NO CO ZA POJEB! BANDYTA! A wiecie czym różni się wejście Keity od każdego pozostałego wejścia w tym stylu? Od rozpaczliwej interwencji stopera, wybijającego piłkę w ostatniej chwili? Od efektownej przewrotki, gdy stopa niemalże ociera się o twarz przeciwnika? Pewnie już się domyślacie, jakie słowo padnie. Różni się detalami. Centymetrami. W każdej takiej sytuacji drobna korekta w ruchu stopą może spowodować darmową operację plastyczną z funduszu klubu. W każdej. Piłkarze najczęściej grają w metalowych wkrętach, a dostać czymś takim po mordzie, to nie jest najfajniejsza rzecz świata. Ba, dostać zwykłym butem w twarz to trochę przypał.

Ale ludzie, w tym zapewne i czasem ja, gnoją piłkarzy tylko wtedy, gdy coś się w takiej sytuacji stanie. Gdy Casteels, robiący coś z automatu od 15 lat, nagle będzie miał pecha i odeśle Gentnera do szpitala. Gdy Keita, podnoszący nogę na taką wysokość zapewnie niepierwszy raz w meczu, trafi przypadkiem Kramera. Bo gdyby nie zrobił tego w tamtym momencie, to nie wykluczone, że Niemiec by go wyciulał, kiwnął, minął, zrobił akcję, strzelił gola lub asystował, a komentatorzy i kibice nie mówiliby o Keicie-bandycie, tylko o Keicie, który odpuścił i zawalił gola. Dlatego zarówno Belgowi, jak i Gwinejczykowi należy się wyrozumiałość. Ludzie, oni nie chcieli zrobić krzywdy swoim przeciwnikom, nie było w tym ani krzty złośliwości, a jedynie walka o piłkę. Pechowa. Walka, której w każdym meczu jest na pęczki, a tak się akurat stało, że w tych dwóch sytuacjach prawo Murphy'ego zadziałało i lekarze musieli interweniować. W takiej sytuacji trzeba być wyrozumiałym albo konsekwentnym i jeśli nazywa się tych dwóch zawodników, czy jakichkolwiek innych, debilami, idiotami, bandytami czy bezmózgami, to trzeba tak nazywać również tych, których podobne wejście i ataki na piłkę nie skończyły się niczym groźnym. A chyba się ze mną zgodzicie, że to trochę bez sensu, bo nasze jadaczki by się w ogóle nie zamykały. Nie mówię tutaj rzecz jasna o tym, że nie można w ogóle nic na ten temat mówić. Można, trzeba rozesłać to w eter, żeby ludzie zobaczyli, jakie mogą być skutki niebezpiecznych zagrań, to raz, a dwa, niestety, ale to mimo wszystko show i tak w głębi duszy chcemy, aby coś takiego miało na boisku miejsce. Bo przecież nas to nie dotyczy, więc wyjebongo, nie?

***

A co do Sadio Mane to różnice w jego przypadku jest taka, że on, podobnie jak de Jong w finale Mundialu w 2010 roku, przekroczył granice zrozumienia. Biegł do Edersona wystarczająco długo, żeby móc przeanalizować sytuację i wpaść na to, czym może zakończyć się taki atak. Jego sytuacja nie miała nic wspólnego z detalami, bo akurat tego typu rzeczy są w piłce nożnej rzadkością, takich akcji nie jest na pęczki i to nie jest ta typowa walka, o której piszę. To co zrobił skrzydłowy Liverpoolu to pokaz typowego braku wyobraźni i faktyczny brak mózgu. Zupełnie inna półka, rzadkość, precedens. Wiecie, coś jakbyście poszli do rzutu rożnego z siekierą.

***

Jeśli za gruba rozkmina, to sorry xd

Komentarze0
Musisz być zalogowany aby dodawać komentarze.

Najnowsze

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej
-
+9
+9
+
Udostępnij
Główne
10-05-2024

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej

Pep Guardiola o tym, dlaczego został w Manchesterze City!
-
+21
+21
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Pep Guardiola o tym, dlaczego został w Manchesterze City!

Cristiano Ronaldo 2015 vs. Viktor Gyokeres 2024 O.o [PORÓWNANIE]
-
+35
+35
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Cristiano Ronaldo 2015 vs. Viktor Gyokeres 2024 O.o [PORÓWNANIE]

HIT! Barca chce pozyskać TEGO SKRZYDŁOWEGO!
-
+29
+29
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

HIT! Barca chce pozyskać TEGO SKRZYDŁOWEGO!

Leo Messi LADA MOMENT pojawi się w Barcelonie przy okazji...
-
+28
+28
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Leo Messi LADA MOMENT pojawi się w Barcelonie przy okazji...

Raphinha wybrał swoją IDEALNĄ XI Barcelony!
-
+24
+24
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Raphinha wybrał swoją IDEALNĄ XI Barcelony!

Vinicius w ostatnich 37 meczach Realu VS w ostatnich 37 meczach Brazylii!
-
+22
+22
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Vinicius w ostatnich 37 meczach Realu VS w ostatnich 37 meczach Brazylii!

HIT! FC Barcelona chce gwiazdę. Duże nazwisko!
-
0
0
+
Udostępnij
Newsy
yesterdaye

HIT! FC Barcelona chce gwiazdę. Duże nazwisko!

Juventus chce reprezentanta Polski. To byłby HIT!
-
0
0
+
Udostępnij
Newsy
yesterdaye

Juventus chce reprezentanta Polski. To byłby HIT!

MEGA ZŁOŚĆ Nicoli Zalewskiego po końcowym gwizdku ze Szkocją... [VIDEO]
-
+21
+21
+
Udostępnij
Video
20-11-2024

MEGA ZŁOŚĆ Nicoli Zalewskiego po końcowym gwizdku ze Szkocją... [VIDEO]