To są właśnie te detale #25 Nieniemiecki Bayern
Ordnung muss sein to znana niemiecka zasada, z którą każdy kojarzy kraj, graniczący od wschodu z Polską. Ład, porządek, harmonia, perfekcyjna organizacja to tylko niektóre elementy wpływające na to, że Niemcy są obecnie (i nie tylko obecnie) gigantami w wielu różnorakich dziedzinach - rzecz jasna oprócz narzekania, zazdroszczenia sąsiadowi i picia wódki. Nie inaczej jest w sporcie, a konkretnie w piłce nożnej, w której Germańce są potęgą od dawna. W ich Bundeslidze normalne jest to, że większość ruchów kadrowych i nie tylko kadrowych planuje się z co najmniej wielotygodniowym wyprzedzeniem i rozsądnie wydaje na to posiadany hajs. Chyba że ktoś nazywa się HSV albo VfL Wolfsburg, to wtedy nie, wtedy robi burdel.
Najlepszym przykładem ordnungu w świecie najlepszej dyscypliny sportowej na Ziemi, czyli futbolu, jest oczywiście słynny Bayern Monachium. Bawarczycy przyzwyczaili nas do tego, że w momencie, gdy Anglicy patrzą długofalowo co najwyżej na najbliższy weekend, oni spoglądają do przodu o kilka miesięcy. Z wyprzedzeniem przyklepują transfery czy nawet trenerów, o czym nie zawsze muszą od razu informować. Tak było z Ancelottim i Guardiolą, który przyszedł przecież na Allianz Arenę, gdy heynckesowski Bayern dzierżył legendarną potrójną koronę, a był klepnięty kilka miesięcy przed tym sukcesem. Okienko transferowe w Monachium zamyka się jeszcze przed jego otwarciem, a w wakacje dochodzi ewentualnie do jakichś kosmetycznych zmian czy nabywaniu przydatnych dodatków. Początek kwietnia jest okresem, w którym coś już jest wiadomo, wiele rzeczy jest dopiętych i właściwie Bayern bywa już gotowy na kolejny sezon. O świetnie wyglądających finansach już nie wspominając. Wymieniam te rzeczy dlatego, że teraz jest wręcz odwrotnie i nie wiadomo właściwie nic.
Pomijając mniej istotne kwestie, w stolicy Bawarii głównymi tematami są: trener, transfer skrzydłowego, Lewandowski. Co do Polaka szczerze przyznam, że nie chce mi się zbyt wiele gadać na ten temat, nie chce mi się dyskutować o tym, że przejście do Realu byłoby dziwnym ruchem i zupełnie niepotrzebnym, że w Bayernie wcale nie ma wiele mniejszych szans na zdobycie Ligi Mistrzów (szczególnie w tym sezonie), że nie mówimy przecież o klubiku z renomą Borussii Dortmund czy Tottenhamu i że jak Bayern mówi nie, to znaczy, że nie. Mają swoje jasne zasady i się ich trzymają, a poza tym kasę Lewandowski zarabia tam ogromną, 15 mln euro na rok, bo może monachijczycy nie wydają dużo na transfery, ale płacą, jak na największych przystało. Zresztą parę lat temu podobna sytuacja miała miejsce z Franckiem Riberym, którego korcili giganci z Hiszpanii. Francuz otwarcie, bezczelnie chwalił Barcelonę i jarał się tą drużyną, więc Lewandowski przy nim to prawdziwy aniołek-profesjonalista. A trzeba też pamiętać, że wtedy człowiek z blizną był na skrzydle prawdziwym kozakiem, światowym topem i koniecznie chciał odejść. A gdzie gra teraz? Ile sezonów w tej Barcy przekopał?
Zdecydowanie więcej wiadomo o transferze skrzydłowego do Monachium, bo tutaj jest naprawdę wesoło. Można powiedzieć, że Bawarczycy zawsze jakiś pocisk w letnim okienku wystrzeliwują i tego lata będzie to właśnie ktoś na bok. Ile można grać tymi emerytami Robbenem i Riberym? Pożytek z nich coraz mniejszy i w przyszłych rozgrywkach atakowanie Ligi Mistrzów duetem seniorów będzie wyglądało, jak wchodzenie na Giewont w szpilkach. Mają niby Comana, ale chłopak ma szpitalny fetysz, więc przyzwyczaił nas do tego, że wypada, kiedy jest potrzebny najbardziej, np. teraz. Dlatego, do jasnej ciasnej, mistrzowie Niemiec muszą kogoś na to skrzydło kupić. Żadna to filozofia. Różne kandydatury się pojawiały i gdy wydawało się, że w ciągu najbliższych dni/ tygodni otrzymamy info o tym, że transfer Malcoma z Bordeaux jest już klepnięty, to nagle Karl-Heinz Rummenigge wyszedł do kickera i dopieprzył tekstem, że nie ma w ogóle tematu. Reakcja tłumu brzmiała mniej więcej: WUT? TUTAJ sobie o tym poczytacie.
Tik-tok, tik-tok. Końcówka marca, wszystkie media nastawiły się już na tego Malcoma, kibice Bayernu nastawili się na Malcoma, rywale nastawili się na Malcoma, Malcom nastawił się na Malcoma, ja nastawiłem się na Malcoma... i nagle coś się stało, a Bawarczycy się rozmyślili. Końcówka marca, a my mamy teraz w Monachium pustkę, bo nie ma żadnej wiarygodnej informacji na temat tego, kogo monachijczycy chcieliby w końcu ściągnąć na to skrzydło. Koncertem życzeń jest nawijanie o Hazardzie czy Gelsonie Martinsie, bo równocześnie ja mógłbym napisać, że w sumie Garetha Bale'a mogliby se kupić, bo go w Madrycie nie chcą. Nie wiadomo nic, żaden Bild czy kicker, czy SZ nie mizia nas plotkami związanymi z jakimś skrzydłowym za grubą kasę. Jest końcówka marca, jasne, że czas jeszcze mają, ale czy nagle trzeba zaczynać od nowa? Bayern zapewne ma tam jakąś alternatywę w zanadrzu, z kimś gada, z kimś dyskutuje, ale widać, że wszystko nie do końca toczy się po ich myśli i ordnung muss sein nie do końca wypala. Gdyby chodziło tylko o tego Malcoma, to srałby go pies, jeden problem to nie problem - jak to powiedział kiedyś mój ojciec. Ale tutaj tematów do spekulacji jest więcej.
Bo przecież najgłośniejszą sprawą w Monachium jest to, że Bayern nie ma trenera. Pół biedy Lewandowski, najmniejszy z tych problemów, pół biedy Malcom, jeszcze dadzą radę kogoś ogarnąć, ale ze znalezieniem kogoś, kto całą tą zbieraninę utrzyma jako jedną drużynę od lipca, jest już większy problem. Od cholery nazwisk przewinęło się przez media w związku z tą sytuacją i w pewnym momencie bodajże Bild zarzucił nawet tematem Christiana Streicha z Freiburga, który bardzo przytomnie skomentował to słowami, że tyle nazwisk wymienia się w kontekście trenera Bayernu, iż obraziłby się, gdyby jego tam nie padło. Szczera prawda, bo większość panów wymienianych w mediach to zwykłe strzały z karabinu maszynowego w ścianę - a nuż się któryś przebije.
W całym tym zgiełku najmocniej i najlogiczniej przewijał się Thomas Tuchel, ale problemem była niezgoda na linii Hoeness - Rummenigge. Ten pierwszy go nie chciał, ten drugi chciał. Hoeness na siłę widziałby na ławce przez jeszcze jeden rok Juppa Heynckesa, co ten dementował już chyba miliard razy. Heynckes NIE będzie trenował Bayernu w przyszłym sezonie i wbijcie to sobie wszyscy do głowy raz na zawsze. Nie, nie, nie. Gościu, a raczej pan gościu, nie wygląda może na 72 lata, ale tyle ma i w tym wieku, o czym sam nieraz mówił, chce w świętym spokoju siedzieć sobie na emeryturce ze swoim psem, w małej wiosce niedaleko granicy z Holandią i Bayern oglądać co najwyżej w TV. Żadnego Heynckesa w Monachium w lipcu nie będzie. Hoeness był jednak na tyle upierdliwy, że cały czas zadręczał starego Juppa, a gdy w końcu dał za wygraną i przystał na wybuchową opcję Rummeniggego, tj. na Thomasa Tuchela, który przez swój charakter spowodowałby niezły wstrząs na Allianz Arenie, to okazało się, że ex-szkoleniowiec Borussii Dortmund ma już w planach jakiś zagraniczny klub! Sorry, Bayern, nie tym razem, trzeba było brać póki świeże.
No i co teraz? Jajco, trzeba kombinować dalej. Końcówka marca, a w Bayernie nie dość, że trzeba użerać się ze szturchańcami o Lewandowskiego, nie dość, że trzeba znaleźć jakiegoś skrzydłowego (niekoniecznie pierwszego na liście życzeń), to w dodatku trzeba szukać na szybko trenera z planu B czy nawet planu C - a co jak nowy coach nie polubi nowej gwiazdy za grube miliony? Serio nie wiem, czy będzie to Hasenhüttl, Nagelsmann, Favre, Enrique, Wenger, Pochettino, Conte, Klopp, Löw, Kovac czy Nenad Bjelica z Lecha i powiem wam więcej - nikt tego nie wie. Dlatego na razie nie ma co masturbować się pod doniesienia medialne, bo nikt nie wie, jak to się ostatecznie rozwinie. Żodyn. Tu wszystko się może wysypać i wszystko się może stać. Najczarniejszy scenariusz dla monachijczyków byłby taki, że jakimś cudem odszedłby Lewandowski, na skrzydło musieliby wziąć jakiegoś pierwszego lepszego typa, a drużynę objąłby jakiś ziutek, który akurat byłby bez roboty i kończyłby właśnie czteropak, gdy Hoeness zadzwonił z propozycją. Mało prawdopodobne, ale możliwe.
Warto na pewno śledzić doniesienia, dlatego zapraszam na mojego Twittera, ale nie zapominajcie, że to są na razie tylko doniesienia, a nie coś przyklepanego, nawet jeśli przedstawione scenariusze dzieją się naprawdę. Czasu jeszcze trochę zostało i można to wszystko w racjonalny sposób poukładać, ale nie zmienia to faktu, że sytuacja w Bayernie od dawna nie była tak chaotyczna jak teraz. Spoko, spoko, gigant, FC Hollywood, sratatatata, ale ostatnie lata to naprawdę bardzo duży spokój. Nie przyzwyczaili nas do tego w Monachium, bo jest to zachowanie bardzo nieniemieckie, zupełnie nie w ich stylu. Dlatego mocno zastanawia mnie, jak to wpłynie na zespół z Bawarii i czy nie odbije się to negatywnie na ich postawie w następnym sezonie. Nie mówię nawet o samych Niemczech, bo tam i tak będą faworytem, ale bardziej o Europie, gdzie Bundesliga coraz bardziej odjeżdża od czołówki. Jeśli odjedzie od niej jeszcze Bayern, a wiele osób widzi taką możliwość, to Dojcze już w ogóle będą mieli przesrane.