"Zdaje się, że jest już po herbacie..." cz. 1. Angielska cięta #6
Tak jak w tytule. Premier League zakończyła swoje zmagania, więc trzeba rozpocząć poszukiwania innego powodu do życia na okres wakacji. Mnóstwo emocji, pięknych bramek, wzlotów, upadków, coś się…coś się skończyło i trzeba czekać do sierpnia. Co teraz robić? Jak żyć? Możecie chociażby zapoznać się z moim podsumowaniem sezonu w Anglii, gdzie o każdej drużynie wypowiem się dłużej lub krócej. Jedziemy!
20. WBA. „Kompromitacja”
Zarówno na boisku, jak i poza nim. Jeżeli w trakcie sezonu więcej mówi się o tym, jak piłkarze The Baggies wyspecjalizowali się w porywaniu taksówek, a nie o ich poczynaniach na zielonej trawie, to wiedzcie, że ten sezon na The Hawthorns był słaby jak kompot ze ścierki. A przecież zaczęło się tak pięknie – 2 zwycięstwa po 1:0 na inaugurację, przez moment miejsce w czołówce. Oczywiście nikt nie spodziewał się utrzymania wysokiej lokaty, miało być spokojne utrzymanie w lutym. Jeszcze Polaka Rodaka Krychowiaka dokupili to już w ogóle. Sorry, memory - to tak nie działa. Prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą. West Brom sezon zakończył mniej więcej w lutym. Dramat na całej linii. Pamiętacie Sunderland przed rokiem? Tam przynajmniej ktoś się wyróżniał: Jordan Pickford momentami dokonujący cudów, Jermaine Defoe strzelający 15 goli w sezonie. A wiecie kto się wyróżniał w West Bromie? Dam Wam 3 warianty odpowiedzi:
- NIKT
- a
- b
19. Stoke. „Koniec”
„Już nie będzie zimnych deszczowych wieczorów w Stoke. Dziewięć sezonów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Powtarzalność sukcesów. Trzy raze dziewiąte miejsce w tabeli. Ileż rzeczy można było im przypisać podczas pobytu w Premier League? Że można w lidze utrzymać się ewidentnie bez układów…” Krótko mówiąc: Koniec pewnej epoki, oczywiście zachowując pewne proporcje, bo większość za The Potters tęsknić nie będzie. Lecz u mnie ten typowy średniak grający stary angielski futbol budził lekki sentyment. Stoke-on-trent było ciężkim terenem dla KAŻDEJ drużyny w lidze. Dlaczego więc już nie jest? Moim zdaniem zbyt szybko pozbyto się Marka Hughesa. On prędzej czy później wyciągnąłby ten zespół z dołka. Sympatyczny Walijczyk jeszcze nigdy w swojej karierze nie spadł z ligi. Za błędy się jednak płaci. Miłego pobytu w Championship.
18. Swansea. „Z Łabędzi w Brzydkie Kaczątka”
Głębokość dupy, w której znajdujesz się na koniec roku jest wprost proporcjonalna do długości chuja, jakiego wykładałeś przez cały semestr. Pobyt Swansea w Premier League zaczynał pomału przypominać wspomniany wcześniej Sunderland porównywany do studenciaka najgorszego sortu. Takiego kładącego lachę na wszystkie zajęcia, budzącego się dopiero na letnią sesję poprawkową i w myśl zasady „Głupi ma zawsze szczęście.” prześlizgujący się na kolejny rok. Tym razem profesorowie angielskiej ekstraklasy nie byli łaskawi. Najbardziej szkoda oczywiście Łukasza Fabiańskiego, który dwoił się i troił, próbując uchronić zespół z Liberty Stadium przed spadkiem. Ale kiedy Twoimi partnerami są jakieś Mawsony i van der Hoorny na kiju, a koledzy z ataku nie potrafią strzelić więcej goli od beznadziejnego Stoke – wyrok może być tylko jeden. Mam nadzieję, że po Fabiana zgłosi się jakiś lepszy klub, bo druga liga angielska to po prostu nie jego miejsce.
17. Southampton. „Katastrofa była tuż tuż”
O zespole z St. Mary’s Stadium wypowiadałem się już w osobnym felietonie, który możecie znaleźć TUTAJ, więc ciężko powiedzieć mi cokolwiek nowego. Drużyna Świętych w minionej kampanii grała tak, że wielu świętych doprowadziłaby do szewskiej pasji. Udało się pozostać w lidze, co oznacza, że cały kapitał włożony w ten klub nie poszedł na marne i można spróbować do pozycji, na której Southampton znajdował się przed sezonem. Mark Hughes, który utrzymał drużynę nie wydaje się być trenerem, który spełni wysokie aspiracje klubu z południa Anglii. Oj, będzie wietrzona szatnia. Oj, będzie. Nas Polaków cieszy oczywiście końcówka sezonu w wykonaniu Jana Bednarka. Już jeden taki był, co wszedł do składu Świętych. Nazywa się Jack Stephens i gra w pierwszym składzie do dziś. Taki scenariusz z polskim stoperem w roli głównej biorę w ciemno.
16. Huddersfield. „Jest jak miało być”
Choć końcówka sezonu, a zwłaszcza terminarz na to nie wskazywały. Trzy kolejki przed końcem sezonu w rozkładzie jazdy Terrierów widniały: Manchester City, Chelsea i Arsenal. Zespół beniaminka przetrwał jednak egzamin dojrzałości, a w nagrodę pozostanie w Premier League na kolejny sezon. „Jeśli Terriery się utrzymają, to czapki z głów przed Davidem Wagnerem” – pisałem w felietonie o Southampton. Cóż, pozostaje pogratulować niemieckiemu menedżerowi, który przed sezonem wyraźnie mówił, że utrzymanie będzie dla nich jak mistrzostwo Anglii. Życzę w takim razie więcej takich tytułów mistrzowskich.
15. Brighton. „Kalka…”
…poprzedniego akapitu. Tak w zasadzie mółbym opisać sezon Mew, z drobnymi jedynie różnicami. Huddersfield świetnie zaczął sezon, zdobywając 7 punktów w trzech pierwszych meczach. Brighton na pierwsze zwycięstwo czekał do kolejki piątej i dopiero potem coś tam zapunktował. Następnie znowu nadszedł czas marazmu i trwał mniej więcej do lutego, gdy zespół z The Amex Stadium dokonał drugiego zrywu. To wystarczyło i nic innego się nie liczy.
14. Watford. „Nic się w tym klubie nie zmieni…”
dopóki jest w nim rodzina Pozzo. Javi Gracia jest czwartym menedżerem w ciągu 3 lat, który pracuje na Vicarage Road. Kto o zdrowych zmysłach zwalnia Sancheza Floresa, który przez większą część sezonu trzyma się w górnej połówce tabeli? Kto wywala Marco Silvę po niespełna pół roku? Kto co okienko dokonuje pierdyliarda transferów i liczy, że drużyna zacznie grać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Ano właśnie rodzina Pozzo. Ale wróć, mieli być ludzie o zdrowych zmysłach. Właściciele Watfordu powinni nagrać filmik po tytułem „Jak nie zarządzać klubem piłkarskim? TUTORIAL”. Są na to flagowym przykładem. I jak tu mówić o jakiejkolwiek stabilizacji? Życzę im zjazdu do Championship, ponieważ jestem fanem zupełnie innego podejścia do zatrudniania trenerów, o którym za chwilę.
13. West Ham. „I gdzie te memy z Moyesem w roli głównej?”
Kiedy dwa sezony temu West Ham zajmował siódme miejsce w lidze, pokonywał Manchester United na pożegnanie z Upton Park i kwalifikował się do europejskich pucharów pomyślałem sobie: „Cholera, Młoty namieszają w czołówce”. Dziś sam muszę wziąć jakiś porządny młot i palnąć się nim kilka razy w głowę, żeby podobne głupie myśli nie przychodziły mi do głowy. Przeprowadzka na Stadion Olimpijski zapadnie mi w pamięci jako moment, w którym wszystko zaczęło iść w West Hamie w złym kierunku. Fochy Payeta, odejście Bilicia, zatrudnienie trenera-mema Moyesa. Pół żartem, pół serio, wszyscy wróżyli Młotom spadek. Jest trzynaste miejsce. Lepszego symbolu lawiny nieszczęść niż pechowa trzynastka nie znajdziecie.
12. Bournemouth. „Eddie! How?!!”
Gdybym spotkał Eddiego Howe’a, to właśnie takie byłyby moje pierwsze słowa wypowiedziane w jego kierunku. Eddie, jak z drużyny grającej w czwartej lidze angielskiej zrobiłeś ekipę, która od trzech sezonów dzielnie trzyma się w Premier League? Eddie, jak to możliwe, że w tej drużynie do dziś grają Ci, którzy kilka lat temu kopali się po czole na jakichś angielskich kartofliskach? Eddie, jak ty przezwyciężasz te wszystkie problemy w drużynie? Bierzesz jakieś korki od Kazimierza Moskala, czy co? Na wszystkie moje pytania Anglik odpowiedziałby czymś w stylu „Ja przecież tylko wykonuję swoją robotę.” On wykonuje swoją robotę, a właściciele…pozwalają mu pracować. I to jest idealna symbioza. Rodzino Pozzo, uczcie się! Tak się prowadzi średniaka. A Wam, Wisienki, za wyznawane podejście, z całego serduszka życzę jak najlepiej.
11. Crystal Palace. „Oh, RealLY?”
Te słowa z kolei usłyszeli pewnie kibice Crystal Palace po siódmej ligowej kolejce, po której Orły zajmowały ostatnie miejsce z zerowym dorobkiem punktowym i bramkowym. Zatrudnienie Franka de Boera okazało się kompletnym niewypałem. Granie ładnej piłki, a akcje po kilkudziesięciometrowych rajdach z piłką ma wykańczać Benteke? Sorry Frank, idź być pseudotrenerem gdzie indziej. Postawiłbym we wrześniu każde pieniądze na to, że zespół z Selhurst Park upadnie i sobie głupi ryj rozwali. Włodarze postanowili powierzyć stery Royowi Hodgsonowi, który, nie bójmy się tego powiedzieć, dokonał wielkiej rzeczy. Wyciągnąć zespół z takiego dna i kilometra mułu – szacun. Spora w tym zasługa także Wilfried Zahy. Jeśli ten gość zostanie w Palace na kolejny sezon, będzie to dla mnie wielkie zaskoczenie. Ma predyspozycje, by błyszczeć w o wiele większym klubie. Wracając do Orłów, Wydawało się, że skrzydła zostały im podcięte zanim jeszcze zdążyli odbić się od ziemi, a tymczasem bezpiecznie udało się dofrunąć na jedenaste miejsce.
I to tyle…na dzisiaj. Zająłem się tylko dolną połówką tabeli. Druga już się chłodzi czeka na wrzucenie następnego dnia, czyli jutro. Która z wymienionych drużyn Was zaskoczyła pozytywnie? In minus, bądź też in plus. Zapraszam do podyskutowania w sekcji komentarzy. Tymczasem…do zobaczenia! A w zasadzie – do przeczytania!