Reprezentacyjne wojny - Imperium Januszów kontratakuje! Tłusty Czwartek #13
4 czerwca 2018 roku – ta data zapadnie na długo w pamięci przeciętnego kibica polskiej piłki nożnej. Tegoż właśnie dnia, Kamil Glik doznał kontuzji więzozrostu barkowo-obojczykowego, która najprawdopodobniej wykluczy go z najważniejszej imprezy tego roku. Mowa oczywiście o Mistrzostwach Świata w Rosji. Pierwsza diagnoza mówi o sześciu tygodniach przerwy Kamila. Czy mamy się czego obawiać? Czy jest to powód do żałoby narodowej? I dlaczego w zaistniałej sytuacji najbardziej ujadają ludzie, którzy o piłce nożnej wiedzą tyle, ile dowiedzą się stojąc przy kasie w Biedronce?
Do pierwszego spotkania naszej reprezentacji na mundialu w Rosji pozostało niespełna 12 dni. W poniedziałek, 4 czerwca, jak grom z jasnego nieba spadła na nas smutna informacja – Kamil Glik podczas treningu naszej reprezentacji w Arłamowie doznał poważnej kontuzji barku, próbując wykonać przewrotkę podczas gry w siatkonogę. Są to bardzo przykre wieści patrząc na klasę sportową Kamila, ale czy jego uraz jest usprawiedliwieniem ponownego wysypu popularnych "Januszów i Grażyn", którzy jak zwykle przy tego typu sytuacjach wykazują się totalną nieznajomością tematu i ignorancją? Kurwa nie sądzę!
Ostatni raz taki wysyp miał miejsce, po pamiętnym karnym Kuby Błaszczykowskiego podczas Euro 2016 we Francji. Zauważyłem, że to już chyba taka nasza cecha narodowa, bo gdy wydarzy się coś niedobrego, to nagle w opinii publicznej pojawia się 38 milionów ekspertów od wszystkiego (od MMA, od żywienia, od gry w piłkę nożną, od polityki czy powołań na mundial). Oczywiście każdy ma prawo do wyrażania swojej subiektywnej opinii, ale wypadałoby poprzeć ją jakąkolwiek sensowną argumentacją. Wolność słowa nie polega na rzucaniu wszystkiego, co przyniesie nam ślina na język, ale na wysnuwaniu tez, popartych jakkolwiek trafnymi argumentami. Ja natomiast zauważyłem, że głównym argumentem „niedzielnych ekspertów" jest fakt, że do mundialu zostało tak mało czasu, a tak poważny piłkarz popisuje się na treningu i robi sobie jakieś głupie przewrotki. LUDZIE! OCHŁOŃCIE! To są sportowcy, atleci, ludzie przystosowani do wysiłku i w pełni oswojeni z ogromnymi obciążeniami, których doświadczają na treningach i to normalne, że nawet podczas takiego zgrupowania, jak to w Arłamowie, do reżimu treningowego wchodzą przeróżne elementy zabawy czy rekreacji. Gra w siatkonogę to rodzaj treningu i zabawy, więc to normalne, że piłkarze od czasu do czasu robią przewrotki. Z tego typu "argumentów“ wynika, że równie dobrze powinno się zabronić piłkarzom biegania, żeby tylko czasem nie doznali urazu mięśni czy ścięgien. NONSENS! Kontuzja Kamila to zwykły pech, a nie efekt głupoty piłkarza. To chyba logiczne, że jeśli byśmy wiedzieli, że upadniemy to byśmy się po prostu położyli. Przecież on nie zrobił tego specjalnie! Pech... i tylko pech. Zadziwia mnie zatem hipokryzja wielu ludzi – bo gdy Szczęsny na pokazowym treningu kadry napieprzał przewrotkę za przewrotką to wszyscy stali i piali z zachwytu. ,,O, jaki on zwinny, o, jaki atleta. WOW!“ Gdy jednak Kamil podczas jednej Z WIELU przewrotek niefortunnie upadł – cała januszerka zleciała się jak muchy do gówna i praktycznie ukamienowała piłkarza żywcem. Jeśli kibice, dla których mundial to tylko zwykłe widowisko sportowe, tak reagują, to wyobraźcie sobie co może czuć piłkarz, który wskutek kontuzji nie zagra na najważniejszej imprezie czterolecia i prawdopodobnie najważniejszej również w swoim życiu. Co on może czuć? Myślicie, że jest w siódmym niebie? Nie kurwa, nie jest. Wydaje mi się, że wystarczy mu już złości i cierpienia, które kumuluje się teraz w nim i jego głowie – nie musimy mu tego dokładać z naszej strony. To przede wszystkim najbardziej uderzyło w Kamila, nie w nas. Wręcz przeciwnie – my, kibice reprezentacji Polski, w tak trudnym dla niego momencie powinniśmy go wspierać. A nie wylewać na niego wiadra z gównem.
Kamil Glik uszkodził bark na trening. Sytuacja poważna, pojechał na badania do szpitala.
— Łukasz Olkowicz (@LukaszOlkowicz) 4 czerwca 2018
Kilka miesięcy temu, w jednym ze swoich felietonów poświęconym naszej reprezentacji, który możecie przeczytać TUTAJ, gdybałem sobie co by się stało, gdyby wypadł nam przed mundialem jakiś kluczowy zawodnik... przepraszam, nie bijcie mnie! Niestety, WYPADŁ. Oprócz narodowej histerii i poszukiwaniu kozła ofiarnego zaistniałej sytuacji, mamy spory problem. Czy posiadamy jakiegokolwiek zawodnika, który w stosunku jeden do jeden, zastąpi Kamila? Nie... Jest to jeden z czołowych środkowych obrońców na świecie i ciężko będzie go zastąpić kimś, kto da nam podobną jakość. Ale taki właśnie jest futbol, pech jednego zawodnika, jest szczęściem innego. Z głosów jakie nas dobiegały ze zgrupowania reprezentacji, jasno wynikało, że jednym z wygranych tego okresu był Jan Bednarek, który wydaje się naturalnym następcą Glika w formacji obronnej naszej reprezentacji. Końcówka sezonu w Southampton była dla niego bardzo udana – wywalczył (w końcu) pierwszy skład w ekipie "Świętych" i co najważniejsze – nie pękł w kryzysowym momencie, a nawet strzelił bramkę przeciwko Chelsea. Teraz znów pojawił się kryzysowy moment – trzeba zastąpić Kamila w pierwszym składzie i to na mundialu. Szczerze? Bardzo bym chciał, żeby mu się to udało. Żeby to on zagrał w wyjściowej jedenastce na mundialu, a nie Thiago Cionek. Janek swoją budową ciała, sposobem poruszania się bardzo przsypomina właśnie zawodnika Monaco. Do tego potrafi wyprowadzić piłkę z linii obrony i co najważniejsze, pokazał, że ma wielkie "cojones". Wytrzymał psychicznie trudne początki w Premier League, a kiedy już dostał swoją szansę to dał wszelkie argumenty klubowemu trenerowi, by ten mógł dalej na niego stawiać. Taki jest poważny futbol – albo wchodzisz z buta razem z drzwiami i wykorzystujesz swoją szansę, albo gnijesz na ławce. Nikt nie będzie cię prowadzić za rączkę – albo sam sobie to wyrwiesz, albo przepadniesz na wieki. Janek wykorzystał swoją szansę w sposób koncertowy i miejmy nadzieję, że na mundialu udowodni, iż zasługuje na miano "Nowego Władysława Żmudy“.
Podobna sytuacja miała miejsce podczas Euro 2016, kiedy tuż przed turniejem z gry wypadł Kamil Grosicki, a jego miejsce zajął Bartek Kapustka, który swoją grą wypromował się na tyle, że po turnieju we Francji kupiło go Leicester – ówczesny mistrz Anglii. Można? Można! Oczywiście, dalsze perypetie Bartka pokazują, że był to niestety zbyt szybki wyskok do poważnej piłki. Nie wydaje mi się, że Janek mógłby podzielić jego los. Odróżnia ich wiele rzeczy – Janek przede wszystkim utrzymywał przez dłuższy czas równą i solidną formę w naszej Ekstraklasie, co zaowocowało jego transferem do Anglii. W przypadku Kapustki EURO było trampoliną do poważnej piłki, co w perspektywie czasu okazało się jego przekleństwem. Janek do mundialu przystępuje jednak jako ukształtowany piłkarz, mający za sobą intensywną końcówkę sezonu w jednej z najlepszych, o ile nie najlepszej lidze świata. Kuuuurła, Panie Adamie, to się musi udać, faken!
Kończąc – wiecie co mnie najbardziej przeraża? Jestem praktycznie pewien, że w przypadku niewyjścia z grupy naszej reprezentacji, głównym kozłem ofiarnym, jakiego znajdą sobie Janusze, Grażyny i Karyny (mowa tu o dziewczynach, które raz na 2 bądź raz na 4 lata nagle są wielkimi kibickami i wielkimi znawczyniami piłki nożnej, a na co dzień jak ktoś im krzyczy ,,spalony“ to myślą że chodzi o kotleta) będzie właśnie Kamil Glik. Człowiek, który zawsze oddawał całe serducho za biało-czerwonego orzełka na piersi i zostawiał mnóstwo zdrowia na boisku, zostanie zdeptany, w swoim ojczystym kraju, będzie mieszany z gównem równie mocno co Kuba Błaszczykowski, po nietrafionym karnym z ćwierćfinale z Portugalią i znów powstaną facebookowe fanpejdże typu ,,Kamil Glik zdrajca Polski“ (zgłaszać mi to kurestwo od razu jak tylko się na coś takiego natkniecie). Tego się właśnie najbardziej obawiam. Bo to, że dużo oberwie się Nawałce to jestem pewien w 100%. „Wiecie, heheh, Peszko, powołany, hehe wutka, heheh, alkoholik, heheh." Mam nadzieję, że jeśli jest osoba, która przeczytała ten tekst w całości, a wcześniej jechała po Gliku – to dzięki temu felietonowi, zrozumie, że takie jest życie i nie mamy prawa obrażać i wyzywać piłkarza tylko z tego powodu, że nie zagra na na mundialu w jakąś tam piłkę nożną. Jestem w stanie to przeboleć i znieść. Wolę, żeby tylko takie smutne informacje nas dotykały – przecież to jest TYLKO piłka nożna. Rzecz najważniejsza z nieważnych. Pomyślcie, że to nie ma praktycznie żadnego wpływu na nasze codzienne życie i z tego tytułu nie dzieje się nam nic złego ani dobrego. A ludzie przeżywają i spinają się, jakby ktoś im członka rodziny harmonią zabił. Nawet jeśli uznamy, że to był błąd Kamila to wolę, żeby się człowiek tylko w taki sposób mylił, niż jakiś górnik w kopalni miałby zginąć, albo lekarz miałby pomylić się przy skomplikowanej operacji ratującej czyjeś życie. Zamiast bezsensownie ujadać, życzcie Kamilowi zdrowia – bo ono jest najważniejsze!
Nie myli się ten, kto nic nie robi...
*Cały cykl felietonów Tłusty Czwartek, mojego autorstwa ma charakter subiektywny. Biorę na siebie 100% odpowiedzialność za wszystko co się w nich znajdzie – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy