Anglia przełamała klątwę, baseny na dłuższą metę jednak nie dały rady. Przez Mundial z Koziełłem #4
Dzień dobry! Jest środa, 4 lipca. Właśnie wczoraj dobiegła końca 1/8 finałów Mistrzostw Świata w Rosji. Dzięki temu znamy już 8 zespołów, które zagrają w ćwierćfinałach. A te już pojutrze, 6 lipca. Pora zatem podsumować sobie to, co działo się w zakończonej wczoraj fazie rozgrywek. Pominiemy oczywiście spotkania Rosji z Hiszpanią i Danii z Chorwacją, które poruszaliśmy już szczegółowo w poprzedniej części felietonu, którą znajdziecie TUTAJ. Przejdźmy zatem do podsumowania 6 pozostałych spotkań 1/8. Jedziemy!
Na pierwszy ogień idzie tutaj mecz Francji z Argentyną. Francuzi nie bez problemów, ale zdołali pokonać zeżartą od środka przez konflikty i atmosferę Argentynę, która, umówmy się: nie zasługiwała nawet na wyjście z grupy, a swój awans do 1/8 zawdzięczała jedynie zwycięstwu z Nigerią i korzystnym dla niej wynikom spotkań między innymi zespołami. Ale kiedy już przyszło zderzenie z poważną piłką to najpierw brutalnie zweryfikowała ich Chorwacja (3:0), a już w 1/8 Francja (4:3). Messi i spółka odpadają z mundialu, Mbappe i spółka (wyobraźcie sobie jak musi grać ten młodzian skoro porwałem się na określenie, w którym reprezentacja Francji jest dla niego spółką) błyszczą i grają dalej.
Następnie obejrzeliśmy mecz Urugwaju z Portugalią. Jeszcze rok temu faworytem byłaby Portugalia – świeżo upieczony Mistrz Europy, Ronaldo i Pepe grający w Realu Madryt, idealna mieszanka doświadczenia z młodzieńczą fantazją. Dziś jest jednak troszeczkę inaczej – Pepe nie gra już w Realu Madryt a w będącym o 2-3 klasy niżej Besiktasie, do tego obaj z Jose Fonte, drugim stoperem Portugalii, mają już po 35 lat, młodzieńcza fantazja takich zawodników jak Bernardo Silva czy Raphael Guerreiro totalnie się nie sprawdziła a ci piłkarze zwyczajnie zawodzili. Do tego dodać można brak rutyniarzy jak Nani, Ricardo Carvalho, Fabio Coentrao oraz młodego Renato Sanchesa, który po kapitalnym dla siebie Euro 2016 po prostu zaliczył kosmiczny zjazd i nie było szans, by pojechał na ten mundial. Oczywiście nadal jest fantastyczny Ronaldo, ale on sam tego wszystkiego nie uciągnie, niestety. A jeśli drugim najbardziej aktywnym w ofensywie zawodnikiem po CR7 jest 35-letni Quaresma, no to o czym my w ogóle mówimy. Zmierzam do tego, że Portugalia tego meczu z silnym, pewnym siebie i zgranym Urugwajem wygrać po prostu nie mogła. Kapitalny mecz Edka Cavaniego i 2 fantastyczne bramki. Aha, zapamiętajcie jedno nazwisko – Lucas Torreira. Właśnie przeszedł do Arsenalu. To będzie przekocur. Róbcie screeny. Tymczasem Urugwaj w ćwierćfinale zmierzy się z Francją. Faworytem rzecz jasna będzie ekipa Trójkolorowych, ale wiemy już jak to z tymi papierowymi faworytami bywa, zwłaszcza na imprezach rangi mistrzowskiej. Dlatego też, kiedy ktoś mnie spyta ,,za kim jesteś w tym meczu?”, odpowiem: za dobrym widowiskiem. Po prostu. Bo to mundial i dobrych widowisk nigdy za wiele.
Mecz Rosji z Hiszpanią pominiemy celowo bo jak wspomniałem we wstępie, został on szczegółowo omówiony w moim wcześniejszym felietonie. Nie pominiemy natomiast meczu Brazylii z Meksykiem. Meksyk w dwóch pierwszych meczach fazy grupowej zrobił na mnie podobne wrażenie co Chorwacja – zero bojaźni, bardzo ambitna i szybka gra, świetna technika użytkowa poszczególnych piłkarzy. No patrzyło się na nich cudownie. Pierwszy moment zwątpienia przyszedł jednak już w trzecim meczu grupowym przeciwko Szwecji. Podopieczni Janne Anderssona obnażyli WSZYSTKIE słabości Meksykanów i bezlitośnie wypunktowali ich trzema bramkami, samemu nie tracąc żadnej. Przez tę porażkę Meksyk musiał do końca drżeć o końcowy wynik meczu Niemców z Koreą Południową i modlić się, by potomkowie Ottona III tego spotkania nie wygrali. No nie wygrali, co więcej – wygrała go Korea Południowa i zepchnęła naszych zachodnich sąsiadów na ostatnie miejsce w grupie, a podopiecznych Juana Carlosa Osorio wepchnęła do 1/8. Wprost w objęcia... Brazylii. W tym meczu Meksyk znów przypominał tę świetną drużynę pełną latynoskiego szaleństwa. W efekcie zdominowali oni Brazylijczyków w pierwszej połowie tego spotkania. Nie zdołali jednak zdobyć bramki, co okazało się być kluczowe dla ich losów. Efekt był taki, że nakoksowani Meksykanie w końcu opadli z sił i przestali tak aktywnie przesuwać się w środku pola i obronie, przez co Brazylijczycy mieli coraz więcej miejsca na rozgrywanie swoich akcji. A jeśli tacy zawodnicy jak Casemiro, Paulinho, Coutinho, Willian czy Neymar mają za dużo miejsca, no to chyba wszyscy wiemy jak to się kończy. Dobrze myślicie – stratą gola, konkretnie w 51. minucie za sprawą Neymara. Od tej pory Meksyk starał się wrócić do swojej gry – znów byli bardzo agresywni i aktywni, ale po prostu brakowało im już prądu, z którego ,,wyprztykali” się w pierwszej połowie. W efekcie często byli spóźnieni i niedokładni co kończyło się głupimi stratami piłki i faulami. Szanse oczywiście były, ale nie na tyle klarowne by móc nazwać je ,,setkami”. ,,Setką” natomiast na pewno nazwać można sytuację z 88. minuty, kiedy po odzyskaniu piłki w środku pola Brazylijczycy wyszli z natychmiastową kontrą. Neymar oczywiście zamiast wyłożyć patelnię Firmino próbował sam kończyć tę akcję, ale miał farta, bo Ochoa w taki sposób obronił jego strzał, że piłka tak czy siak do napastnika Liverpoolu trafiła. 2:0, Meksyk znów odpada w 1/8. Czyli wychodzi na to, że na dłuższą metę imprezy i baseny z panienkami chyba jednak nie służą. :-)
Później Japonia grała z Belgią. I tutaj chwila dygresji. Co Wy ludzie chcecie od tej Japonii? Że grali z nami na czas mimo tego, że przegrywali? Że niby nie mieli ambicji? Na Japonię patrzycie? Naprawdę na Japonię? Która przy porażce 0:1 z nami wciąż miała pewny awans do 1/8 finału? Naprawdę nie jesteście w stanie pojąć, że na takich imprezach mistrzowskich jak mundial, i w ogóle w piłce nożnej gra się przede wszystkim na wynik? Że to on jest najważniejszy? A styl – co Wam po stylu? To piłka nożna, czy skoki narciarskie, żeby tu punkty za styl przyznawać? Czyli co, mieli zaryzykować i ruszyć na nas w końcówce mimo tego, że wiedzieli, że jeśli ich skontrujemy i wbijemy im drugą bramkę (przy naszej dyspozycji na tych mistrzostwach byłby to co prawda wielki cud, ale mniejsza z tym) to odpadają z Mistrzostw kosztem Senegalu? Jebnijcie się w łeb w takim układzie. I to najlepiej czymś twardym. I ostrym. Ja na przykład jako wielki kibic polskiej kadry (nie mylić z Januszem) oczekuję, że nawet jeśli ten mundial nam nie wyszedł (a tak po prostu mogło się zdarzyć, trudno), to chociaż będziemy grać do końca i pokażemy, że nam zależy, by przynajmniej ocalić swój honor. Szczerze? Wolałbym porażkę 0:1 z ambitną grą do końca, z chęcią skoczenia Japończykom do gardeł w celu odebrania piłki i strzelenia im gola, niż wymymłane 1:0, gdzie przez ostatnie minuty w ogóle nie próbowaliśmy zabrać im piłki i tylko patrzyliśmy na to, jak klepią ją między sobą na swojej połowie. Po prostu są czasem takie mecze, kiedy woli się porażkę od zwycięstwa. I to jest jeden z nich. A komentarze w stylu: ,,no ale my prowadziliśmy to nie musieliśmy atakować” – do kosza. Bo człowiek piszący takie komentarze kompletnie nie zna się na piłce i zna ją tylko z okładek czasopism dla młodzieży. Fajnie, wygraliśmy, zwycięstwo, ale jeśli w ten sposób mieliśmy ocalić swój honor to po prostu nam się to nie udało, bo nasza postawa w ostatnim kwadransie tego spotkania z postawą honorową zbyt wiele wspólnego nie miała. Aha, i żeby teraz nie wyszło, że jestem hipokrytą – to co zaprezentowała Japonia było jak najbardziej grą pod wynik, ponieważ od tego zależał ich awans do 1/8, a co za tym idzie – także awans sportowy. My natomiast graliśmy tylko o zwycięstwo w tym jednym jedynym meczu bo szanse na cokolwiek straciliśmy już wcześniej. Bo kiedy my z Kolumbią i Senegalem przegrywaliśmy, to Japonia w meczach z nimi zdobyła łącznie 4 punkty. Widać różnicę? No widać. Więc jak można to było nazwać grą na wynik, skoro i tak było wiadomo, że odpadamy. No ja Was proszę. I teraz – czemu o tym w ogóle wspomniałem? Ano dlatego, że wielu z Was widząc postawę Japonii w meczu z nami życzyło im porażki z Belgią. No to mam nadzieję, że jest Wam głupio po tym, co tu przeczytaliście, a jeśli nie jest Wam głupio to znaczy, że Wasza inteligencja równa się inteligencji inwentarza domowego. A jeśli ktoś trzymał w tym meczu z Japonią, był bezstronny, albo po prostu trzymał z Belgią bo lubi Belgię to luzik – do Was nic nie mam <puszcza_oczko>. Cóż, Japonia mniej więcej do 65. minuty była w tym meczu zespołem lepszym – umiejętnie broniła się przed nierzadko chaotycznymi atakami Belgów, bardzo groźnie kontrując. W efekcie wyszła aż na dwubramkowe prowadzenie. Niestety, Belgia tego dnia miała w swoim składzie bohatera. No, może nie tyle w składzie, co na ławce. A konkretnie na ławce trenerskiej. Chodzi oczywiście o Roberto Martineza, który dokonał fantastycznych zmian. Zaowocowały one tym, że 2 z 3 wpuszczonych przez niego z ławki piłkarzy strzeliło w tym meczu bramki. A gol na 3:2 zdobyty w ostatniej akcji meczu to już podręcznik tego, jak powinno wyprowadzać się kontry po defensywnym stałym fragmencie gry. Przecież od momentu kopnięcia piłki z rzutu rożnego przez Hondę do strzału Chadliego do pustej bramki minęło zaledwie 13 sekund. Tyle wystarczy na najwyższym poziomie, by spod swojej bramki przy pomocy 3 KRÓTKICH podań znaleźć się pod bramką przeciwnika i strzelić mu gola, a raczej wbić gwoździa do jego trumny. 3:2, Belgia w ćwierćfinale.
Następnie nadszedł czas na spotkanie Szwecji ze Szwajcarią i można sobie powiedzieć otwarcie, że nie był to najlepszy mecz w 1/8, jaki dotychczas oglądaliśmy. No nie był. Dużo walki w środku pola, chaos, faule, szarpana gra – no niekoniecznie fajnie się na to patrzy. Ewidentnie mecz dla koneserów. Powiedzmy sobie zatem o tym meczu tylko tyle, że Szwecja po 32 latach pokonuje Szwajcarię w meczu o stawkę i po raz pierwszy od 1994 roku zagra w ćwierćfinale Mistrzostw Świata, nawiązując tym samym do legendarnej ekipy chociażby z Thomasem Ravellim w bramce, Patrikiem Anderssonem w obronie, Jesperem Blomqvistem w pomocy czy Henrikiem Larssonem w ataku. Dziś Szwecja takich gwiazd już nie ma (poza Zlatanem Ibrahimoviciem, ale akurat on na mundial nie pojechał) – ma natomiast kolektyw, zespół, który znakomicie ze sobą współpracuje. Szwedzi awansują zatem do ćwierćfinału po golu, którego z litości dla strzelca po prostu nie będę omawiał.
Ostatni mecz 1/8 to ten pomiędzy Anglią a Kolumbią. Anglicy dzięki niesamowitej upartości, dyscyplinie i dojrzałości taktycznej, ale też trochę dzięki szczęściu zdołali przełamać klątwę odpadania z imprez rangi mistrzowskiej po rzutach karnych, eliminując tym samym Kolumbię, która również bardzo ambitnie walczyła i starała się, ale widać, że bez Jamesa to nie jest ta sama drużyna, choćbyśmy nie wiem jak starali się zaklinać rzeczywistość. Kogo pochwalić za ten mecz? Przede wszystkim obu bramkarzy. Obaj nie mieli nic do powiedzenia przy straconych golach, obaj popisywali się fantastycznymi paradami w konkursie rzutów karnych. W Kolumbii pochwalić należy również Yerry’ego Minę, który tym mundialem (poza meczem z Japonią) udowodnił, że Barcelona zna się na rzeczy i wiedziała co robi, ściągając go do siebie. Mistrzostwa Świata kończy on z dwoma czystymi kontami w 4 meczach oraz 3 zdobytymi bramkami. Dorobek jak na środkowego obrońcę – znakomity. W Anglii ciężko chwalić personalia (poza Pickfordem), pochwalić należy cały zespół. Ale jeśli już kogoś to na pewno Jordana Hendersona (mimo przestrzelenia karnego w konkursie jedenastek), który świetnie dyrygował grą swoich partnerów z boiska oraz oczywiście Harry’ego Kane’a – lidera kadry, strzelca bramki, który na swoim koncie na tym mundialu ma już 6 goli i pewnie kroczy po koronę króla strzelców. Realną szansę dogonienia go mają jedynie Romelu Lukaku oraz Kylian Mbappe (odpowiednio po 4 i 3 bramki). 3 bramki ma Artiom Dziuba z Rosji, ale osobiście nie sądzę, by zdołał on w spotkaniu z Chorwacją strzelić hat-tricka, a przy okazji by jego kraj zdołał przejść dalej. A skoro ja tak mówię, to znaczy, że jest to jak najbardziej możliwe.
Ok, 1/8 już za nami! Teraz liczy się tylko to co przed nami, czyli ćwierćfinały! W nich to Francja zagra z Urugwajem, Rosja z Chorwacją, Brazylia z Belgią a Szwecja z Anglią. Ja osobiście typuję, że do półfinałów awansują Francja, Chorwacja, Brazylia i Anglia. A jakie są Wasze typy na te mecze? Czy dopatrujecie się gdzieś jakiejś mniejszej lub większej niespodzianki? Czy jednak faworyci nie zawiodą i to oni zagrają w półfinale? Piszcie w komentarzach oraz na naszej grupie facebookowej – Stajnia DissBlastera. Tymczasem ja żegnam się już z Wami na dziś, a kiedy się zobaczymy? Nie wiem, bo to w końcu seria nieregularna. :-) Adios!
*Cały cykl felietonów ,,Przez Mundial z Koziełłem" jest wyłącznie mojego autorstwa oraz ma charakter mocno subiektywny. Biorę zatem na siebie 100% odpowiedzialności za wszystko, co się w nich znajdzie – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy.