Dlaczego remis Polaków jest dobrą wiadomością?
Po meczu z Włochami zapanował nastrój daleki od spodziewanego przed tym spotkaniem. Polacy rozegrali dobrą, a momentami bardzo dobrą pierwszą połowę, natomiast strasznie nierówna była nasza gra w drugich 45 minutach. Paradoksalnie, nie mamy powodów do rozpaczy. To spotkanie nie sprawi, że wszyscy będą chodzili z głową w chmurach, a takie nastroje są dla polskich piłkarzy najgorsze. W październiku dalej sporo trzeba będzie kibicom udowodnić…
Pozytywów można wymienić wiele, część z nich widać było we wczorajszym tekście pomeczowym.
Plusy nie mogą jednak przesłonić minusów – każdy to podkreśla. To nie był idealny mecz. Włosi wielokrotnie pomagali Polakom, nie umieli oddać na naszą bramkę przez dłuższy czas celnego strzału. Bernardeschi tracił piłkę w głupi sposób, występ Balotelliego był gorszy nawet od postawy Błaszczykowskiego, a Jorginho w pełni nie umiał rozwinąć skrzydeł.
Wszystko zmieniło się jednak w drugiej części meczu. Większe zmęczenie, zmiany, które nieco zaburzały przebieg gry (żadnej z dokonanych przez Brzęczka nie ocenimy chyba dobrze, chociaż pamiętajmy, że Zieliński zszedł na własną prośbę, aby nie odnieść poważniejszego urazu)… to nie pomagało.
Zresztą możemy dodajmy coś więcej o każdym z piłkarzy, rozwijając wczorajsze przemyślenia na gorąco.
Łukasz Fabiański – nie wybronił karnego, ale zdziwiłby nas, gdyby to zrobił. W pozostałych sytuacjach bez zarzutu spisywał się cały czas. Na przedpolu nadal jest znakomity, a poza tym ma się wrażenie, że nigdy nie zrobi już babola w stylu tych z czasów Arsenalu. „Fabian” daje spokój, „Fabian” wie, co robi… jedyne, czym zdenerwował, to stwierdzenie, że musiał wygooglować, kim jest Rafał Pietrzak. Przepraszam, ale dla mnie to jest słabe, by mówić tak publicznie.
Ale uznajmy, że interwencją po strzale z bliskiej odległości odkupił winy.
Już wiemy jednak, że następny mecz rozegra w listopadzie – z Portugalią, na wyjeździe. Jego miejsce w meczach towarzyskich zajmie Łukasz Skorupski, zaś w spotkaniach w Chorzowie, w Lidze Narodów – Wojciech Szczęsny.
Arkadiusz Reca – lepszy występ niż ktokolwiek się spodziewał. Pierwsza połowa naprawdę dobra, szczególnie z zadań defensywnych zawodnik Atalanty wywiązywał się w sposób prawidłowy. Z przodu nie dawał dużo, ale być może to nie były jego zadania na ten mecz. Brak rytmu meczowego sprawił jednak, że w drugiej części spotkania gasł z każdą minutą. O ile stroną Bereszyńskiego ataki Włochów zawsze kończyły się źle, o tyle na flance Recy zagrożenie pojawiało się zbyt często.
Werdykt? Niech wraca Rybus, Reca póki co dobry będzie jako zmiennik.
Kamil Glik – cieszymy się, że jest z powrotem w drużynie. Gdy zagrał z Japonią, zachowaliśmy czyste konto. W tym spotkaniu również tak by się skończyło, gdyby nie nieodpowiedzialne zachowanie Błaszczykowskiego. Ale jego występ był naprawdę kapitalny. Współpraca z Bednarkiem przebiegała bez zarzutu, a gdy spojrzymy jak szybko wykartkował się Chiellini na tle naszych defensorów… to więcej pretensji można mieć do piłkarza Juventusu.
Jan Bednarek – ocenę podnosi mu zapewne obecność obok niego Kamila Glika. Niemniej, to, jaki świetny timing przy wybijaniu piłek, wyprzedzaniu zawodników włoskich oraz pilnowaniu linii spalonego miał Janek… to zasługuje na pochwałę. Ani razu nie doszło do tzw. obcinki, ani razu nie popełniliśmy w obronie bardzo dużego błędu. Przy obrońcy Monaco Bednarek zyskuje, ale tak jest akurat z każdym środkowym obrońcą już od 4 lat.
Bartosz Bereszyński – Tomasz Ćwiąkała pisał, że najbliższe lata będą dla Bereszyńskiego jego prime time’em. Ja powiem szczerze – to może potrwać dłużej. Już teraz każdy odgrzebuje ten moment, kiedy Jan Urban w spotkaniu z Niemcami w kadrze U-21 zobaczył „Beresia”, sprowadził do Legii i zrobił z niego prawego obrońcę.
Mateusz Klich – nie był to porywający występ. Klich był bardziej jak Krzysztof Mączyński – dobrze rozumiejący się z Piotrem z Ząbkowic Śląskim i będący idealnym giermkiem Grzegorza z Mrzeżyna.
Grzegorz Krychowiak – gdzieś przeczytałem, że zagrał poniżej przeciętnego poziomu. Nie zgodzę się i to bardzo. To był Krychowiak z Lokomotiwu, ten, którego brakowało nam bardzo w ostatnich miesiącach. Na minus na pewno możemy zaliczyć sytuację, gdy właśnie on mógł po długim rogu strzelić gola na 2:0, a zaraz później doszło do kontry, po której Chiesę sfaulował Błaszczykowski. Pchnięcie zawodnika włoskiego ręką też było niezbyt miłe i Felix Zwayer mógł nawet dać za to żółtą kartkę. Ale poza tym – bez zarzutu, w porównaniu z mundialem – było świetnie.
Piotr Zieliński – więcej takiego Zielińskiego. Nie bał się, mógł strzelić więcej niż jednego gola, rozgrywał, szukał ryzykownych rozwiązań. Chyba częściej musi grać przeciwko Donnarummie…
Rafał Kurzawa – dobre stałe fragmenty gry to w jego przypadku coś wrodzonego i oczywistego. Natomiast, warto spojrzeć na zachowanie Kurzawy przy akcji bramkowej dla Polaków. Nie wiem, dlaczego, ale przypomniały mi się pochwały dla Lukaku przy bramce na 3:2 w meczu z Japonią. Wyciąganie ze sobą zawodnika defensywnego, odciągnięcie uwagi od piłki, pomoc kolegom… to było genialne ze strony piłkarza Amiens.
Jakub Błaszczykowski – zreflektować się należy odnośnie karnego, którego sprokurował. O ile to w pierwszym momencie wyglądało na wślizg w piłkę i jedynie wpadnięcie na nogi zawodnika włoskiego, to umówmy się – Kuba był na przegranej pozycji oraz ratował sytuację, w której był od początku nie mógł wygrać walki o piłkę. Faul był niepotrzebny. Zresztą, poza szarpaniem do przodu w pierwszej połowie za mało było Kuby w Kubie. Jego powoływanie i wystawianie w pierwszym składzie jest dzisiaj bezsensowne. Szkoda, bo to był jego sto pierwszy mecz w reprezentacji.
Robert Lewandowski – najlepszy na boisku, obok Bereszyńskiego, Zielińskiego i Glika. Zagranie do Piotra Zielińskiego przy dwóch najlepszych akcjach – klasa światowa. Pewność siebie, natomiast po jakimś czasie znów został odcięty od piłek.
Właściwie on dobrze powiedział po meczu, po raz kolejny pokazując, że umie wywiązywać się z roli kapitana – „pokazaliśmy, że nadal potrafimy grać w piłkę”.
Damian Szymański – od jego wejścia na murawę niestety spadła jakość w środku pola. To można zadedykować niektórym osobom, które stwierdziły, że Klich zagrał słabe spotkanie. Niech przekona Was fakt, że jego zastępca na murawie niestety nic nie poprawił, a nasz środek w pierwszej połowie funkcjonował dobrze z uwagi na jedność – Krychowiak będący idealnym „czyścicielem”, Klich oraz Zieliński jako kreatywny duet, który nie boi się rozegrać akcji swoim sektorem. Gdy wszedł Szymański, tego było mniej.
Karol Linetty – grał z uwagi na uraz Piotra Zielińskiego. Ponownie jednak, nie wyróżnił się niczym, a wiemy dobrze, że potrzebuje naprawdę dobrego spotkania, którym przekona do siebie. Z Irlandią musi zagrać od początku.
Rafał Pietrzak – grał za krótko, by go ocenić szczegółowo. Jedyne, co możemy napisać przy jego nazwisku, to lekkie niezrozumienie, dlaczego wszedł on, a nie ktoś z dwójki Arkadiusz Milik – Krzysztof Piątek.
Jerzy Brzęczek – na plus trzeba zapisać trenerowi pomysł na wykorzystanie Piotra Zielińskiego, jego dobrą współpracę z Mateuszem Klichem (choć oczekiwaliśmy więcej), ale przede wszystkim to, jak dzięki idei z formacją 4-2-3-1 znowu Lewandowski i Zieliński szukali siebie nawzajem na boisku. Przywrócenie kręgosłupa kadra w postaci dobrego bramkarza (Szczęsny/Fabiański – choć tutaj Łukasz pokazał, dlaczego z nim jesteśmy spokojniejsi z tyłu i wiemy, że nas nie zawiedzie), Kamila Glika, Grzegorza Krychowiaka i Roberta Lewandowskiego. Powtarzamy to do znudzenia – każda z formacji bez ich udziału gra 50% gorzej. Ich wypadnięcie jest zawsze fatalną wiadomością.
Trochę zawiódł nas trener Brzęczek zmianami, trochę też niektórych zirytował wystawieniem Błaszczykowskiego, Recy oraz Kurzawy, natomiast dwóch z nich raczej się wybroniło i ich występu nie można ocenić wprost negatywnie. Z drugiej strony, to był idealny mecz, by się pokazać, więc akurat to Szymański może mieć np. do siebie pretensji, że szansę wykorzystał słabo.
Mało brakowało, aby były trener Wisły Płock zabawił się taktycznie z Roberto Mancinim i wygrał z nim starcie w stylu Magiery z Jorgem Jesusem oraz Zinedinem Zidanem. Naprawdę, możemy wprost powiedzieć – to były trener m.in. Manchester City oraz Interu musi się bardziej tłumaczyć przed swoimi kibicami. Obie ekipy rozpoczynały nowy etap, po kompromitujących wynikach chciały odzyskać zaufanie fanów. Polacy dali więcej powodów do tego, by zaufać kadrze. Włosi nie mają prawa być zadowoleni – oni w tym meczu nie prowadzili nawet przez sekundę.
A na koniec powiem, że jestem zadowolony. Odsyłam do naszych typów w magazynie #TylkoPiłka – typowałem bramkowy remis.
Dawno nie miałem aż tak silnych przeczuć co do wyniku – ostatni raz chyba było to ze Spartakiem Trnava, gdzie przeczuwałem katastrofę w wykonaniu Legii.
Teraz jednak… człowiek czuł, że Włosi są do ogrania. Nie wygraliśmy, ale to naprawdę jest dobry wynik. Dobry, bo daje nadzieję. A jeszcze lepszy, gdy spojrzymy, że jeszcze do poprawy mamy dużo rzeczy – bo stuprocentowym optymistą przed październikowymi zmaganiami ciągle być jest trudno.
Aha, we poniedziałek, 10 września, Włosi grają z Portugalią. Śledzimy ten mecz - on też ustawi nam przyszły miesiąc.