Oto dureń - portret Ousmane'a Dembele Tłusty Czwartek #24
Bonsoir, comment allez-vous? Bo ja średnio, wiadomo, jesień, katar - te sprawy. I człowiek zamiast odpocząć mentalnie, spędzić czas z rodziną, obejrzeć nawet coś na Netflixie – siada do klawiatury i obśmiewa tematy, które generalnie z urzędu powinny być przez wszystkich jebane prądem najwyższego woltażu. Czy pierwsze zdanie tekstu zdradziło już Wam, o kim będzie ten felieton? No cóż, nietrudno się domyślić, że „gwiazdą" dnia będzie pewien francuski jegomość, którego iloraz inteligencji jest wprost proporcjonalny do liczby zwodów, jakimi operuje na boisku! Chwilka konsternacji, fani United już z ręką w rozporku, czekają aż padnie TO nazwisko. Otóż nie, muszę Was zmartwić - nie mam na myśli Paula Pogby. Chcecie czy nie, po boiskach biega jeszcze większy dzban niż Wasz ulubieniec. <fanfary> Mesdames et messieurs - przed Państwem Ousmane „idę na jeden zwód" Dembele!
Czytając tytuł pewnie macie poczucie, że gdzieś już to widzieliście. Tak, dobrze kojarzysz - Weszło napisało kiedyś piękny artykuł o głupocie pewnego polskiego kadrowicza. „Sam-Wiesz-Kto" podczas swojej szwajcarskiej przygody w FC Sion - wykazał się brakiem jakiejkolwiek szarej komórki odpowiedzialnej za racjonalne myślenie, a obecnie całym swoim życiem zaświadcza, że nie był to niestety jednorazowy incydent. Najpiękniejsze z tego wszystkiego jest to, że obaj panowie grali razem w Rennes, a Polak w wielu wypowiedziach sugerował, że łączyła ich przyjaźń. Podobno z kim przystajesz, takim się stajesz - w tym przypadku jakoś specjalnie mnie nie dziwi, że ci dwaj „tytani intelektu" się ziomkowali.
Baran, cymbał, kołtun, łoś, lebiega, pacan – co łączy te wyrazy? Tak, to synonimy słowa idiota, które w ostatnim czasie ewoluowało w slangu młodzieżowym do określenia pewnego popularnego wyrobu garncarskiego. Niby piłkarz jest od grania, ale z każdym kolejnym rokiem utwierdzam się w przekonaniu, że większość piłkarzy - używając współczesnej terminologii – to dzbany. Oprócz tego, że powtarzają jak mantrę te same oklepane frazesy, czasem zachowują się jak rozpieszczone bachory. Wystarczy słowo krytyki w ich stronę i walą focha. Całe szczęście, że Pan Piłkarz nie rozumie polskiego, bo jeszcze przypadkiem Footroll nie dostałby od niego wywiadu. Choć czasem odnoszę wrażenie, że Dembele to nawet w swoim ojczystym języku niewiele kuma.
Napiszecie mi, że Dembele jest wolnym człowiekiem i może robić co chce. Okej, macie rację - tylko niech to robi po zakończeniu kariery, bo w tym momencie sra zarówno na swoich kolegów z drużyny, jak i na kibiców Barcelony. Notoryczne spóźnianie się, kompletny brak zaangażowania się w grę, egoizm... to tylko namiastka ryżu, jakim raczy nas ostatnio ten młodzieniec. I zamiast brać przykład z rodaka Mbappe to nie, kuurła, najlepiej wzorować się na Brazylijskiej Wyższej Szkole Melanżu im. Ronaldinho Gaucho. To jest życie, kuurła, a nie tam jakiś profesjonalizm! I Wy się dziwicie, czemu ze składu wywalił go najpierw Arthur, a teraz może to zrobić niechciany przez Ernesto Valverde Malcom?
Jeśli ktoś uważa, że jestem zbyt ostry dla Dembele to polecam zakończyć czytanie w tym oto miejscu. Ci, którzy zostali, mogą wygodnie rozsiąść się w swoich fotelach. Co mnie skłoniło do napisania tego felietonu? Odpowiedź jest bardzo prosta – idiotyzm i lenistwo pewnego pana powoduje u mnie niesamowite wzburzenie. Tu nie chodzi o to, że mam ból dupy. Wkurza mnie fakt, że ludzie, którzy mogą zostać KIMŚ, mają mega potencjał – srają na nas wszystkich swoją pychą i arogancją. Nie mieści mi się w głowie, że koleś ma dosłownie wszystko czego dusza zapragnie: swojego dietetyka, kupę siana, prywatną służbę, kierowcę - ma to na zawołanie i kompletnie tego nie docenia i nie szanuje. I to nie jest tak, że sobie coś ubzdurałem – na jego temat zabierają głos najważniejsi ludzie w całym katalońskim środowisku i przekaz jest oczywisty: „Chłopie, weź się za siebie, bo skończysz na śmietniku, jako niespełniony talent". Jeśli ktoś nie jest w stanie sobie tego wyobrazić, to polecam zapoznać się z historią Dawida Janczyka. Zapowiada się chujowo, nieprawdaż?
Gdyby on naprawdę grał wybitnie, waliłby gola za golem, to szczerze? Pewnie miałbym w dupie, co robi poza boiskiem. Ale póki gra ryż – stanowi to dla mnie problem. „Ale pszeciesz on ma liczby, liczby go bronio!" Sory, w takich klubach jak Barcelona czy Real – same liczby nie wystarczą. Trzeba dawać z siebie coś więcej, być wartością dodaną, zwiększać pole manewru, stanowić o sile ognia, a nie od czasu do czasu strzelić bramkę Rayo czy innym dziadom.
Ale szczerze, czy kogokolwiek to dziwi? Gały widziały, co brały. Po tym teatrzyku, który odjebał w sierpniu 2017 roku, każdemu z nas powinna zapalić się czerwona lampka. Jakby tego było mało, teraz jeszcze wyszła ta akcja z tym syfem, który zostawił po sobie w domu, który zamieszkiwał podczas pobytu w Dortmundzie. [WIĘCEJ O TEJ SYTUACJI TUTAJ] Tak się śpieszył, hohohoh, królewicz - szkoda, że od blisko roku chłop nie dojechał. Moja mama zawsze powtarzała mi: „Jak masz chaos wokół siebie, to chaos w łepetynie nie powinien cię dziwić!" Dlatego widząc te zdjęcia jakoś specjalnie zaskoczony nie byłem. Ten dzban miał pieprzony rok na ogarnięcie się i swojego życia, a on dalej pływa w kałuży intelektualnej. „Oj zmieni siem, dostał życiofom szansem". Wiecie co? Gdy pomyślę sobie, że też w to wierzyłem, to mnie kichy skręcają. Zmieni się? Nie, idioci się nie zmieniają, bo są idiotami. Typ dostał życiową szansę, a mimo to ma to w dupie – hulaj dusza, piekła nie ma. Jego życie, jego sprawa - „tego nie pomalujesz"
A najgorsze z tego wszystkiego jest to, że coraz mniej zanosi się na jakąkolwiek poprawę. Z klubu non stop wypływają komunikaty, że odbywają się POWAŻNE rozmowy z zawodnikiem, bla bla, sraty taty, dupa w kwiaty. Głupotą jest wiara w to, że uda się zmienić jego podejście na tyle, że można będzie go nazwać profesjonalistą. Można próbować minimalizować jego ego i przekonanie o wielkości, ale nie wiem, czy da się to w pełni wyeliminować...
Nie wiem też czy to głupota, czy chłopak odpłynął, ale zastanawia mnie jedno. Jeśli głupota to trzeba się z tym pogodzić, ale jeśli odpłynął to, kurwa, z jakiego powodu? Przecież on pełnoprawnie nie przyczynił się do jakiegokolwiek poważnego sukcesu drużyn, w których grał. We Francji podczas mundialu był marginalną postacią, w Barcelonie też póki co nie pomaga tak, jak się od niego wymaga. „Hehe, laseczki znam se Leo Messiego, hehe, ale jestem pjenkny" – to chyba jego największe osiągnięcie na ten moment. To gdzie Pan płyniesz, Panie Dembele?! „Andrzej – to jebnie!"
Oprócz pozaboiskowego dzbanizmu jest on też piekielnie irytujący. Niech rzuci kamieniem ten, kto choć raz nie kurwił na jego głupie straty podczas meczu. Może i umie grać, jest świetny technicznie, potrafi napieprzać z obu nóg – to są fakty, nie neguje tego, ale gość kompletnie nie pomaga w grze obronnej, notuje masę strat, porusza się w złych sektorach podczas pressingu, jest samolubny... mogę tak wymieniać i wymieniać. Tylko po co? Piłka to nie tylko stricte wyszkolenie techniczne - można mieć mega talent, zmysł, ale jeśli nie potrafisz ruszyć jakimkolwiek zwojem mózgowym podczas gry, to robi się problem. A może to jest właśnie sedno sprawy? Nie żadna aklimatyzacja w nowym miejscu tylko fakt, że problematyczne dla niego jest używanie tej brązowej papki w głowie? To by wiele tłumaczyło.
Wielkie kluby mają to do siebie, że nie ma w nich miejsca na przypadek – na boisku MUSISZ myśleć. Tym bardziej kuźwa dziwi mnie to, że Barcelona nie zrobiła porządnego researchu przy tej transakcji. Ale wiadomo o co chodziło. Bartomeu po wpadce wizerunkowej i odejściu Nemyara musiał szybko udobruchać wściekłych kibiców i za gigantyczne pieniądze kupił „kukułcze jajo", na którym BVB zrobiło interes życia. I kolejna smutna sprawa. Nawet jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, to nie wierzę, że za kadencji Bartomeu się go pozbędziemy. Byłoby to przyznaniem się do szeregu błędów, popełnionych przez sterników „Blaugrany", a jak wiadomo są to mistrzowie podprogowej propagandy sukcesu. Wątpię, aby taki scenariusz miał miejsce za ich kadencji.
Tak na koniec, w marcu, gdy pisałem o nim pierwszy tekst, starałem się go bronić: kontuzje, nowe otoczenie, większe wymagania. Ale od tamtego czasu minęło osiem miesięcy i musimy wreszcie nacisnąć guzik „sprawdzam". Tym bardziej smutna jest moja konstatacja, że niewiele się od tamtej pory zmieniło. Oczywiście wrodzona naiwność każe mi wierzyć, że jeszcze będziemy mieć z tego chłopa wiele radości, ale obawiam się, że takowa nadejdzie dopiero w momencie, gdy uda nam się go sprzedać za podobne pieniądze, jakie w niego włożyliśmy. Dziś są to tylko moje rozważania, ale niewątpliwie po sezonie trzeba będzie podjąć jakieś zdecydowane kroki i postawić sprawę jasno. Albo dostosowujesz się do zasad panujących w poważnym klubie, albo kończymy zabawę w poważnego piłkarza. Jedno jest pewne: gość ewidentnie ma złych doradców i jeśli sam sobie nie będzie chciał pomóc, to nikt tego za niego nie zrobi. Piłka nożna już nie takie talenty mieliła i wypluwała...
*Cały cykl felietonów Tłusty Czwartek, mojego autorstwa ma charakter subiektywny. Biorę na siebie 100% odpowiedzialność za wszystko co się w nich znajdzie – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy.
[ZOBACZ TEŻ: Dzbanbele i Dzbanurinho walczą o tytuł dzban tygodnia!]