To przepraszam państwa #47 - Odłóżmy już ten balonik
My Polacy mamy tendencję do wyolbrzymiania spraw. Ktoś gdzieś coś powie w nieoficjalnej rozmowie, akurat to nagrają i wielka afera. Komuś innemu się wymsknie jakiś bluzg, bo stół jest brudny i to się potem ciągnie za nim do końca życia. Gość nie strzeli karnego i potem przez dwa lata karzą mu go powtarzać. No ludzie, po co to tak ciągnąć. Wielkie rzeczy, stało się no trudno. Problem jest jednak o tyle poważny, że nie dotyczy on tylko negatywnych spraw. Jak zdarzy się coś pozytywnego, to też należy to rozdmuchać. Polak wraca do sportu po ciężkiej kontuzji? Beatyfikujmy go najlepiej jutro. Młodzieżowcy wygrają trudny dwumecz? Dawać ich wszystkich do pierwszej kadry za tych ogórasów. Nasza reprezentacja przejdzie eliminacje w bardzo prostej grupie i cudem, przez niesłychanie korzystny przelicznik znajdzie się w pierwszym koszyku na Mistrzostwa Świata? Faworyci, pewny awans, jedziemy po medal, ten Messi to już ma pewnie pełne gacie ze strachu przed Glikiem.
Pisałem już felieton o pompowaniu balonika i bardzo szkodliwych efektach tego zjawiska. Na piłkarzach zaczyna ciążyć presja, której nie są w stanie udźwignąć, bo zwyczajnie nie są tacy dobrzy. Gdy wychodzą na boisko, grają jakby mieli związane nogi, a ci którzy akurat ich nie mają skrępowanych, ze stresu kopią się po czołach. Co gorsza, inni zaczynają wierzyć w to, że są lepsi, niż w rzeczywistości, przez co czasem próbują akcji, które są z góry skazane na niepowodzenie. Przez to wszystko dochodzi do klęski, która miała miejsce na przykład w Rosji. Piłkarze, na których liczono, jak chyba jeszcze nigdy w historii reprezentacji skompromitowali się, ale była w tym taka sama ich wina, jak i nasza.
Przez ostatnie kilka lat, kiedy nasza kadrę prowadził Adam Nawałka, mieliśmy do czynienia w zasadzie tylko z wyolbrzymianiem w jedną stronę. Powszechnie nazwano to u nas pompowaniem balonika. Piłkarze dawali nam powody by wziąć raptem delikatny wdech, a my braliśmy ogromny haust powietrza i wtłaczaliśmy go w balon. Co ciekawe, teraz mamy sytuację dokładnie odwrotną. Zawodnicy nie dali nam żadnych powodów, by ów balon pompować, ale też nie kompromitowali się tak, byśmy musieli wysysać z niego całe powietrze, by za wszelką cenę wytworzyć w nim próżnię, a dokładnie to teraz robimy.
Mieliśmy bardzo słabą jesień, ale trzeba nadmienić, że w większości graliśmy z obiektywnie lepszymi drużynami, które do niedawna, zupełnie złudnie z resztą, wydawały nam się być w naszym zasięgu. Pokazały nam, że to tylko nasze bezpodstawne wyobrażenie i tyle. Oprócz tego doszły jeszcze dwa słabe spotkania z drużynami nieco gorszymi od nas, ale to nie powód, by po losowaniu grup eliminacyjnych do Mistrzostw Europy 2020 twierdzić, że nie przejdziemy tych kwalifikacji. Nie dostaliśmy żadnej potężnej drużyny z drugiego i trzeciego koszyka, a wręcz jedne z gorszych. Z tych pozostałych może trafiły się i lepsze ekipy, ale to przecież odległe zestawienia, więc i tak powinny być dla nas bez większego znaczenia. My tymczasem panikujemy i spisujemy słabo dysponowaną, ale co najważniejsze, wciąż potencjalnie przyzwoitą reprezentację na straty. Pojawiają się głosy, że nie wyjdziemy, że punkty będziemy w stanie stracić nawet z najgorszą Łotwą. Eksperci twierdzą, że zdecydowanym faworytem naszej grupy są Austriacy i należy założyć, że w najlepszym rozrachunku skończymy za nimi i z takiego rezultatu powinniśmy się cieszyć. Boimy się Izraela i Słowenii, choć tak na dobrą sprawę większość ludzi nie wymieni choćby po dwóch zawodników z tych reprezentacji. Przecież jeszcze dzień przed losowaniem znaczna część osób, która teraz tak wywyższa Austriaków, nie miała pojęcia, że ich reprezentacja nie składa się z kogoś więcej niż Aranutovicia i Alaby. Dopiero teraz przytaczane są nazwiska jakichś średniaków z Bundesligi, którzy rzekomo mają nakryć naszych piłkarzy czapką i pokazać im, jak gra się w piłkę. Wszystkie te wnioski są wyciągane na podstawie spotkań, które graliśmy z lepszymi kadrami, niż te, z którymi przyjdzie nam się mierzyć w eliminacjach. Tu mam na myśli każdy jeden mecz, bo nawet Irlandczyków i Czechów uważam za solidniejszych od Austriaków.
Jak ktoś czyta wszystkie moje felietony, choć mam pewne wątpliwości, że ktoś poza moimi rodzicami to robi, to dobrze wie, że jeszcze nie tak dawno strasznie hejtowałem tę reprezentację i przede wszystkim Jerzego Brzęczka. Dlaczego teraz nagle jej bronię? Ale ze mnie hipokryta. Straszna chorągiewa, jak zawieje, tak napiszę. Otóż wcale tak nie jest i już Wam wyjaśniam. W tamtym tekście miałem żal do chłopaków i selekcjonera za to, że zmarnowali tyle czasu i przede wszystkim swój potencjał, który mają bardzo dużo. W tym tekście mam za to żal do Was, że nagle odbieracie im jakiekolwiek umiejętności i deprecjonujecie ich. To przecież wciąż mocna kadra złożona z zawodników grających w dobrych europejskich klubach. Niewiele różni się od tej, która jechała do Rosji, a jakoś tamtą typowaliście do medalu, a tej wróżycie wciry od Austriaków. Też nie podoba mi się, jak wygląda sytuacja, w której się znajdujemy, ale jestem daleki od tego, by skazywać reprezentację na blamaż w takiej grupie. Wyjdziemy z niej i prawdopodobnie ją wygramy.
Jaki mam przekaz na koniec? Podobny do tego, który pisałem o pompowaniu balonika. Tak, jak wtedy zaszkodziliśmy, kreując chłopakom wizję ich samych, która nie była prawdziwa i nakładając na nich nieludzką presję, tak samo teraz możemy im narobić kłopotów. Deprecjonując i stawiając pod Austrią oraz równając ich z jakąś Łotwą możemy zbić w chłopakach jakąkolwiek pewność siebie. Jeśli będziemy na nich źli, zawiedzeni, możemy ich zmotywować i to wyjdzie na korzyść, ale takie umniejszanie ich umiejętności może sprawić, że znów powiążemy im nogi, a ci, którym tego nie zrobimy, dalej będą kopali się po czołach, zaś z kolei ci, którzy wtedy wierzyli w swoje nadprzyrodzone moce, teraz dojdą do wniosku, że nie nadają się nawet do zamiatania podłogi i na boisku nie zrobią nic. Odpompowując balonik zrobimy taką samą krzywdę, co go pompując, więc najlepiej odstawmy je na bok. W końcu nie jesteśmy dziećmi, żeby się nimi jeszcze bawić.