Bayern doścignął Borussię!
Po nieco nudnawym meczu fani Bayernu mogą być w końcu szczęśliwi z układu tabeli. Bawarczycy po wygraniu z Herthą Berlin 1:0 zrównali się punktowo z Borussią Dortmund. Obie ekipy mają po 51 oczek na swoim koncie i wszystko zależy teraz od BVB. Fajnie, że Robert Lewandowski i spółka wygrali to spotkanie, ale styl gry nadal pozostawia wiele do życzenia, ale o tym za chwilę.
Składy:
- Bayern: Neuer - Kimmich, Süle, Boateng, Alaba - Martinez - James, Goretzka (46' Alcantara) - Gnabry, Ribery [58' Coman (67' Müller)] - Lewandowski
- Hertha: Jarstein - Stark, Lustenberger , Rekik - Lazaro, Mittelstädt - Grujic, Maier (79' Dardai) - Duda - Kalou (79' Jastrzembski), Selke
Pierwsza połowa była nudna jak flaki z olejem. Obie drużyny grały zachowawczo i bały się wykonywać jakichkolwiek efektownych rajdów. Jedyne co mogło się rzucić w oczy to współpraca Davida Alaby z Franckiem Riberym. Ta dwója rozumie się bez słów i można ich przyrównać do "sławnego" duetu Jordi Alba - Lionel Messi. W sumie czemu aż tak bardzo się nad tym rozczulam? Bo austryjacki lewy obrońca nie współgra dobrze z Kingsleyem Comanem. Niby też Francuz, ale jednak coś między nimi nie trybi. Odkąd na boisku pojawił się 23-letni skrzydłowy, akcje lewą stroną boiska przestały być aż tak skuteczne i ciężar gry przerzucił się na prawą flankę. Tam biegał Serge Gnabry, no i w sumie to tyle. Biegał. Niemiec był bezużyteczny w tym meczu, ale ławka Bayernu była zbyt wąska, aby zszedł.
Najlepszą sytuację w pierwszych 45. minutach meczu zmarnował Salomon Kalou. Iworyjczyk przedarł się lewą stroną i oddał strzał na bramkę, jednak w ostatniej chwili znalazł się tam Jerome Boateng i wyjaśnił sytuację. Więcej w pierwszej połowie się nie działo.
Generalnie można powiedzieć, że był to wyrównany mecz, bo obie drużyny grały bardzo wyrachowany futbol. W szczególności linie defensywne, które były dziś praktycznie nie do przejścia. Jedyny gol w tym meczu padł w 62. minucie po stałym fragmencie gry, przy którym ewidentnie zawalił Rune Jarstein. Norweg minął się z piłką, przez co Javi Martinez uderzył z główki i trafił do siatki. Warto podkreślić idealną centrę, jaką posłał James Rodriguez. Poezja.
Po tym golu obie ekipy nieco się otworzyły, ale były dziś blokowane wzorowo przez linie obronne swojego oponenta. Dobrym przykładem na to jest sytuacja Lewandowskiego, który oddał w tym meczu jeden strzał na bramkę i do tego niecelny. Poza tym miał jedynie z trzy sytuacje do zdobycia bramki. Polak znów się nie popisał krótko mówiąc. Choć były dwie kontrowersje związane z jego osobą. Najpierw został on sfaulowany przez Karima Rekika, przez co Holender został odesłany do szatni z czerwoną kartką. Nie otrzymał jej za faul, ale za spięcie z bawarskim napastnikiem, ponieważ wjechał w niego z bara, jak rasowy dresik. Do tego Lewy powinien był wywalczyć rzut wolny na skraju pola karnego, gdyż nabił rękę obrońcy Herthy. Gwizdek sędziego oraz VAR milczeli.
Co można powiedzieć o grze drużyny z Berlina? Że grali dobrze, ale Bayern nie popełniał błędów. Taka prawda, bo na jesień, kiedy to grali w stolicy Niemiec, Bawarczycy gubili się i plątali o własne nogi. Tym razem było inaczej i "Stara Dama" była bezradna.