Kamiński w cieniu hiciora - Oko na Polaka
Im stopera mniej widać, tym lepiej dla jego występu. Środkowy obrońca to nie skrzydłowy, którego rozlicza się z tego, co zrobił dobrego dla drużyny. Środkowy obrońca ma w trakcie meczu mnóstwo interwencji, o których się nie mówi, dopóki którejś nie zawali. Marcinowi Kamińskiemu udało się to nawet zrobić.
Już w sobotę starcie Bayern Monachium vs Fortuna Dusseldorf! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem.| Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
O "Kamyku" jest ostatnio raczej cicho. W sumie nic w tym dziwnego, skoro gra w lidze, która w Polsce nie jest aż tak bardzo popularna. Chociaż Stuttgart jak na warunki 2. Bundesligi to mniej więcej PSG na miarę Ligue 1, więc to też nie tak, że ex-lechita jest zapomniany. Kluczowe w opisywaniu przypadku Kamińskiego jest to, że jeszcze w sierpniu, w pierwszej kolejce sezonu, doznał bardzo ciężkiej kontuzji więzadeł krzyżowych, przez którą wypadł na kilka miesięcy. Do dyspozycji trenera znalazł się na krótko przed zawieszeniem rozgrywek, raz usiadł na ławce rezerwowych i tak naprawdę dopiero teraz wrócił do gry, na spokojniej jeszcze potrenował. Stuttgart rozegrał po pauzie 3 spotkania, dwa pierwsze przegrał, dzisiaj wygrał - a w każdym z nich od początku do końca grał Polak.
Bardzo słaby Stuttgart w pierwszej połowie. Niby grają 442, mają dwóch nieźle grających głową napastników, a gra bokami zupełnie nie istnieje. Nie ma agresji, wszyscy w VfB z opuszczonymi głowami. #Bundestak
— Tomasz Urban (@tom_ur) May 28, 2020
Dziś jego VfB podejmowało HSV - mecz klubowych legend niemieckiego świata, z tym że obecnie w lekkim dołku. Hamburg zapieprzył poprzedni sezon i jakimś cudem został na zapleczu na drugi rok, Stuttgart jest "świeżo" po spadku. Obie ekipy są w czołówce, choć muszą oglądać plecy rewelacji rozgrywek, Arminii Bielefeld. Spotkanie układało się po myśli przyjezdnych z północy, ponieważ do przerwy HSV wygrywał 2:0. Gospodarze grali beznadziejnie, bezjajecznie, ale po przerwie wszedł w nich nowy duch, dzięki któremu po bramce w doliczonym czasie gry zwyciężyli 3:2! Piękny come back, z którego Kamiński może się cieszyć.
Marcin Kamiński nie wyglada zle. Co prawda w defensywie klasycznie spóźniony, zle ustawienie ciała w fazie bronienia, ale fajnie, precyzyjnie rozgrywa od tylu. Raz tez niezle zachował się przy rogu, ale to zapewne element schematu. #BundesTAK
— Patryk Projs (@patryk_projs) May 28, 2020
Kamyk do zmiany poki co słabły występ.
— Wojciech Miodonski (@WMiodonski) May 28, 2020
Sam 28-latek zagrał w swoim stylu - nie wyróżniał się niczym i bywał spóźniony. Czyli typowo. Pewnie jednak czuł się w powietrzu i całkiem przyzwoicie rozgrywał, choć w zadaniach stricte defensywnych czasem mógł się zachować lepiej. Najważniejsze jednak, że ustrzegł się błędów i - co ciekawe - wg różnych statystyk miał aż 4 kluczowe podania. Można więc powiedzieć, że "Kamyk" zagrał tak, jak na stopera przystało. Nie będą o nim pisać w gazetach, bo ani nie dał niczego dodatniego, ani też ujemnego. Zaprezentował swój poziom, może nie najwyższy, ale ogólnie solidny. Z tego jest znany, a dobrze o nim świadczy fakt, że na ławce siedzi Marc-Oliver Kempf, który cieszy się w Niemczech całkiem przyzwoitą renomą