Faktycznie Bayern często gra bez pomysłu, bez polotu, bez widocznego planu. Dodatkowo nadspodziewanie często zdarzają mu się błędy w defensywie, co jest dziwne, zważając na to, że ich blok obronny wzmocnił latem chociażby Niklas Süle (który swoją drogą zbiera bardzo dobre noty). Najmniej pewnie spisuje się Javi Martinez, co też może dziwić, ponieważ poprzedni sezon miał bardzo dobry. Ale okej, gra grą, ale wokół Monachium dzieją się również inne rzeczy, które sprawiają, że aż przypominają się czasy sprzed kilkunastu lat, gdy na bawarską ekipę mówiło się FC Hollywood. Afery, kontrowersje, wszędzie głośno.
Oczywiście najwięcej mówi się o wywiadzie Roberta Lewandowskiego, o którym informowaliśmy TUTAJ. Nie będę przytaczał teraz tego, co powiedział Polak, bo po pierwsze pisze się o tym wszędzie i cały czas, po drugie na pewno już o tym słyszeliście, po trzecie nie ma sensu, żebym dublował coś, co znajduje się już na naszej stronie. Jego wypowiedź wywołała burzę zarówno w Niemczech, jak i w Polsce, wiele znanych osób wypowiadało się na ten temat, szarzy obywatele również mieli wiele do powiedzenia w tej kwestii, ale najciekawsze rzeczy mówił prezes Bayernu Monachium, Karl-Heinz Rummenigge, który dość zdecydowanie ustawił Lewandowskiego. O tym również pisaliśmy na Footrollu TUTAJ. Co ciekawe inne zdanie w tej kwestii miał prezydent klubu, Uli Hoeness, który stwierdził, że napastnik nie powiedział właściwie nic złego, że on nie odebrał tego wywiadu źle, a wypowiedź Rummenigge była wyważona. Prezes zapowiada konsekwencje, a prezydent mówi, że w sumie nic takiego się nie stało. Ciekawie. Tym bardziej że są to dwie postaci, mające najwięcej do powiedzenia w Bayernie. Oczywiście jest również dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić, ale jego rola jest w klubie marginalna. Mówi się, że został zatrudniony również po to, żeby łagodzić nie najlepsze relacje między Rummenigge, a Hoenessem, zbliżyć ich do siebie.
A TUTAJ Lewandowski został zapytany o wywiad przez polskiego dziennikarza po meczu z Anderlechtem. Troszkę się zagubił...
Swoje na temat słynnego wywiadu wtrącił również wspomniany wcześniej Robben, który powiedział po meczu Ligi Mistrzów, że ta publiczność zasługuje na więcej. Powinniśmy mniej gadać, a więcej pokazywać na boisku i dotyczy to nie tylko Lewego, co też jest pewnego rodzaju pstryczkiem w nochal Polaka. Wiadomo, że obaj piłkarze są mocnymi kandydatami do bycia największymi gwiazdami Bayernu i często na boisku mają do siebie pretensje, głównie o niepodawanie. Czy się nie lubią? Nie wiem, ale gadać na pewno potrafią. Zresztą swoją cegiełkę w zagęszczeniu atmosfery dołożył też drugi skrzydłowy-senior Franck Ribery, który w meczu z Anderlechtem opuścił boisko w 78. minucie i był z tego powodu tak wściekły, że rzucił w cholerę swoją koszulką meczową, za co został skrytykowany. Nie dość, że wszędzie krytyka, że Lewandowski udziela jakichś wywiadów, to jeszcze Francuzik się wkurza i strzela fochy, że Thomas Müller wszedł sobie pokopać w końcówce. Ancelotti też ma tego powoli dość:
Krytyki jest za dużo. Jestem do niej przyzwyczajony, ale jeśli mam być szczery, teraz jest tego za dużo. Nie jestem trenerem od wczoraj. Wielu ludzi mówi o strategii, taktyce i pozycjach piłkarzy. Takich dyskusji jest za dużo, piłka nożna jest prostsza.
Mamy dopiero połowę września, a już zaczęły pojawiać się lamenty za Pepem Guardiolą, który w moim odczuciu wcale nie miał w Monachium tak wybitnego okresu, jak wiele osób twierdzi. A już na pewno nie powiem, że piłkę Bayernu za jego kadencji oglądało mi się dobrze. Faktem jednak jest, że obecny zespół Ancelottiego gra zdecydowanie gorzej niż drużyna prowadzona przez Katalończyka, ale żeby na początku sezonu od razu skreślać takiego fachowca? Pojawiły się plotki łączące Włocha z Chinami (TUTAJ), ale on sam stwierdził, że Basler mówiąc to, żartował. Jeśli Ancelotti miałby odejść z Allianz Areny to okej, ale po sezonie, bo Bayern ma możliwość rozwiązać kontrakt po dwóch latach (TUTAJ). Kto wtedy objął by FCB? Najpewniej Julian Nagelsmann z Hoffenheim.
W sobotę Bawarczycy będą podejmowali na własnym terenie zespół FSV Mainz, którego dyspozycja jest dość zagadkowa. Niby przegrali dwa pierwsze mecze z beniaminkami, ale w poprzedniej kolejce pokonali Bayer Leverkusen. Dwa sezony temu udało im się wygrać z Bayernem na Allianz, ale był to już zmierzch Guardioli w Monachium, a Moguncja była w bardzo dobrej formie. Teraz mocno bym się zdziwił, jeśli drużyna prowadzona przez Sandro Schwarza ugrałaby chociaż punkt, tym bardziej że jutro startuje Oktoberfest, podczas którego Bawarczycy nie przegrali od 2010 roku - 18 wygranych, 4 remisy. Komplet punktów wydaje się obowiązkiem, ale w jakim stylu Lewy i spółka osiągną prawdopodobną wygraną, to się dopiero okaże.
Co w pozostałych meczach 4. kolejki Bundesligi?
Hannover 96 vs HSV, piątek, 20:30
Dzisiaj startujemy czymś takim. No, Podbeskidzie takie z Łęczną to to nie jest, ale warto zwrócić uwagę na wciąż niepokonany Hannover. Hamburg z kolei przegrał tylko raz, więc trzeba tutaj mówić o meczu... z góry tabeli, co szczególnie w przypadku tych drugich brzmi dość zabawnie. Weselej będzie również z tego powodu, że ostatnie mecze między tymi ekipami były w kratkę, raz jedni zwyciężali, raz drudzy, było dużo goli, więc widowisko może być niezłe. Co ciekawe trener HSV, Marcus Gisdol, wygrał wszystkie cztery mecze przeciwko Hannoverowi, ale Hamburg będzie miał jednak trochę problemów z kontuzjami, bo oprócz Hunta i Müllera nie zagrają też podstawowi Kostić i Wood. Wszystko się może zdaaaaaarzyyyyyyyyć...
Werder Brema vs Schalke, sobota, 15:30
Skoro już tak gadam o tych kontuzjach, to jedynym brakiem w tym meczu będzie Junuzović z Werderu, a tak to wszyscy zdrowi, dziękować. Ciekawe co pokaże Schalke, które do tej pory preferowało raczej piłkę w stylu "ale dziadostwo, zaraz przełączę program i odpalę M jak Miłość", lecz w drugiej połowie poprzedniego meczu ze Stuttgartem... o tak, wtedy pokazali prawdziwą piłkę nożną! To znaczy ultradefensywny futbol to też prawdziwa piłka nożna, ale takiej nikt nie chce oglądać. A ofensywę, polot, fantazję i Leona Goretzkę już tak!
Eintracht Frankfurt vs Augsburg, sobota, 15:30
Typowy mecz dolnych rejonów tabeli, na który aż nie chce się zerkać okiem. I w takich meczach najczęściej dzieją się rzeczy, które się filozofom nie śniły. Mi się nie śniło na przykład to, że Augsburg będzie robił punkty , a tu pyk, robi! Ale ten mecz ma jeden atut, a mianowicie Kevina-Prince'a Boatenga u gospodarzy, dla którego warto włączyć to meczycho i pooglądać. W sensie ja nie mam zamiaru tego robić, ale jeśli ktoś z Was chce, to proszę. Dajcie znać, jak to tam wyglądało! :D
Stuttgart vs Wolfsburg, sobota, 15:30
Życie mija, godzina za godziną, raz deszcz, raz słońce, raz schabowy, raz jajecznica, a w Wolfsburgu bez zmian. Cały czas gadam o tym, że super paka, że sratatatatatatata, a potem i tak nic nie wiadomo. Przed tym meczem jest tak samo. Co z tego, że mają więcej gwiazd niż Syberia hektarów, skoro nie przekłada się to na nic konkretnego? Taki Stuttgart to ma na przykład ciekawy potencjał, który może zaprezentować i ma też Marcina Kamińskiego, którego podobno nie zaprezentuje. W ostatnim meczu był bezsprzecznie jednym z najsłabszych punktów swojej drużyny, więc w tym będzie siedział sobie na ławce. Też fajnie.
RB Lipsk vs Borussia Mönchengladbach, sobota, 18:30
Say auf Wiedersehen! to your girlfriend, say auf Wiedersehen! to your friends, say auf Wiedersehen! to your everything, prächtig Spiel is coming! Sobota 18:30 to godzina hitów w Bundeslidze i ten mecz ma wszystko, żeby takim być. Aktorów, piłkarzy, zawodników i grajków na wysokim poziomie. Obie drużyny chcą i potrafią grać efektowny futbol oparty na technice i szybkości, za co je niezmiernie szanuje. Obie drużyny grają 4-4-2 (a czasem nawet 4-2-4), mają magików lepszych niż Paktofonika, piłkarzy szybszych niż gazele i ksywki lepsze niż Łysy z osiedla - Byki vs Źrebaki. Keita, Stindl, Werner, Raffael, Sabitzer, Zakaria, Kampl, Vestergaard... a nie, Vestergaard nie, ale też będzie grał. A biorąc pod uwagę ruchliwość ofensywnych piłkarzy Lipska i hmm... sztywność i nieelastyczność stoperów Borussii, to może okazać się kluczowe. Szykuje się naprawdę świetny mecz, w którym szybkość będzie decydująca. A tak w ogóle to Gladbach z RB jeszcze nigdy nie wygrała. Nie wiem, czy wpływ na to może mieć fakt, że to dopiero ich trzeci mecz w historii...
Hoffenheim vs Hertha Berlin, niedziela, 13:30
Obie drużyny powracają do ligi po bojach w Lidze Europy, chociaż właściwie nie mają z czego wracać, bo grały u siebie. Tyle że lepsze humory będą mieli berlińczycy, którzy epicko wydymali Athletic Bilbao i zaserwowali im swoje najlepsze danie: bezbramkowy remis (tak serio to w poprzednim sezonie mieli tylko 4 remisy, ale ciiiii). Szok i niedowierzanie - zobacz zdjęcia! Hoffenheim będzie trochę smutniejsze, bo na razie w Europie zbiera żniwa niedoświadczenia i dostaje wszystko w tyłek. Grają całkiem spoko, ale jakoś tak wygrywać się nie udaje. W niedzielnym meczu będą bezsprzecznym faworytem, ale Hertha może zaserwować im swoje drugie danie... głęboką defensywę i nudny mecz!
Bayer Leverkusen vs Freiburg, niedziela, 15:30
Jeśli Leverkusen nie zrobi tutaj punktów, to będzie można zacząć chodzić po ulicy z takim dzwonkiem na patyku, dzwonić nim i krzyczeć, że kryzys. Na razie Bayer ma tylko oczko na koncie, tyle że ich potencjał i ambicje są jednak trochę większe. A Freiburg to goście, którzy chętnie zostaliby w elicie, ale jak spadną, to spiny nie będzie. Normalna sprawa. Dlatego brak wygranej Aptekarzy na własnym terenie będzie ciut upokarzający, bo SCF naprawdę spisują się w tym sezonie bardzo słabo. Aczkolwiek ostatnio wyciągnęli remis z Dortmundem i krążyły plotki, że kiełby i piwo dowozili im do szatni aż do wtorku.
Borussia Dortmund vs FC Köln, niedziela, 18:00
Skoro o kiełbasach mowa... nie, nijak nie jestem w stanie nawiązać wusztem do tego spotkania. Po prostu trzeba powiedzieć, że Köln nic nie gra, wszystko dostaje w dupala i ma trochę przypał. Natomiast Borussia, jak to Borussia, lideruje sobie w tabeli i jest ewidentnym faworytem tego meczu. Biorąc pod uwagę dyspozycję rywala, to że grał w Lidze Europy, co jest dla niego nowością i fakt jego wąskiej kadry, wygrana BVB wydaje się formalnością. No, tak jak formalnością wydawało się pokonanie grającego w osłabieniu Freiburga, a wyszło, jak wyszło. Poza tym jeśli napiszę, że Dortmund pewnie pokona Köln, to nagle okaże się, że Kozły zagrają mecz tysiąclecia, zniszczą gospodarzy i rozpoczną swój marsz w stronę mistrzostwa Niemiec. Wiec ja się nie odzywam.