Lewandowski: ''Moje serce znowu bije dla Bayernu''
Kto miał wiedzieć, ten wiedział, że Robert Lewandowski z żadnego Bayernu odchodzić nie będzie. To była najprawdopodobniejsza opcja, czy się to komuś podoba, czy nie. Ludzie jeszcze łudzili się (nie wiadomo po co), że monachijski napastnik może jednak odejdzie z Bawarii, ale sygnały z klubu płynęły jasne i przejrzyste. Teraz 30-letni napastnik udzielił wywiadu dla Sport Bilda, z którego wynika, cóż, że trochę zakochał się w Monachium...
O Ulim Hoenessie i Karlu-Heinzu Rummeniggem można mówić naprawdę wiele różnych rzeczy, szczególnie teraz. Jednak jeśli chodzi o sprawę Lewandowskiego, można ich tylko chwalić, bo od samego początku dawali jasno do zrozumienia, że Polak z ich zespołu nigdzie nie odejdzie. Nie i tyle. Kropka. Kontrakt do 2021. Im dłużej trwał ten medialny zamęt, tym bardziej oczywiste stawało się to, że Bayern jeszcze bardziej nie będzie mógł odpuścić, bo w grę wchodził już nie tylko jeden z najlepszych napastników świata, ale także renoma bawarskiego klubu, która mogłaby zostać mocno zachwiana w przypadku jego odejścia. Wiecie, tutaj obiecują, stawiają się i w ogóle, a ostatecznie oddają. Sygnał byłby wtedy jasny, a monachijczycy pokazaliby, że zarówno oni, jak i niemiecka piłka ogólnie, znaczą coraz mniej na europejskim kontynencie (co i tak powoli się dzieje).
Wracając jednak do sprawy Lewandowskiego. Burzę, szok i niedowierzanie wywołały słowa Uliego Hoenessa, który wprost powiedział o tym, że agent piłkarza chciał się z nim umówić pięciokrotnie, na co prezydent FCB miał odpowiadać, że czas ma dopiero 2 września o godzinie 14:30. Jakby ktoś nie załapał aluzji, chodzi o to, że może z nim pogadać, ale po zakończeniu okienka transferowego. No, faktycznie trzeba przyznać, że bezczelnie zachował się jeden z szefów Bayernu, ale było to cholernie skuteczne. Kolejny jasny przekaz w stylu: "synku, masz jeszcze tutaj kontrakt, więc siedź cicho i jedz dalej swoją owsiankę". Lewandowski nie miał wyboru, musiał zaakceptować zaistniałą rzeczywistość i w wywiadzie ze Sport Bildem powiedział kilka ciekawych rzeczy.
W kwietniu i maju właściwie wszyscy mnie krytykowali. Nie czułem żadnego wsparcia ze strony klubu, czułem się osamotniony w tej sytuacji. W 2-3 ważnych meczach nie strzeliłem gola i nagle wszyscy zaczęli mnie atakować. Nie było nikogo, kto stanąłby za mną. Żaden z szefów klubu nie bronił mnie.
To było uzgodnione z Pinim (wygadanie o chęci odejścia - red.). Nie czułem się wtedy dobrze w Monachium. Wszystko szło źle, wiele rzeczy spadło na mnie w jednej chwili. Czułem się tak, jakbym w Bayernie był dopiero jeden sezon i nie miał w klubie żadnego kredytu zaufania. Dlatego myślałem o odejściu.
Ale zauważyłem, że jestem bardzo ważny dla klubu. Bayern w ogóle nie daje ze sobą rozmawiać, nie wchodzi do negocjacji. To pokazuje jak wielki i stabilny jest ten klub. W tym momencie pomyślałem: znów chcę dla niego dawać z siebie wszystko.
Mam 30 lat (od wczoraj, więc wszystkiego najlepszego i w ogóle - red.) i wiem, jak istotny jestem dla Bayernu. Mój kontrakt jest jeszcze ważny przez trzy lata. Nigdy nie będę strajkował, nigdy nie będę szukał konfrontacji z klubem. Nie myślę już o zagranicy.
Teraz moje serce znowu bije dla Bayernu. Zauważyłem, jak bardzo kibice stoją za mną i jak bardzo mnie tutaj chcą
Cytaty za: Tomaszem Urbanem, Michałem Serafinem i niemieckim internetem
No i takie tam ogólnie pierdoły. Lewandowski potwierdził też, że faktycznie przedłużył swoją umowę z Pinim Zahavim, co zostało wyniuchane przez niemieckich dziennikarzy, ale dodał, że to nie oznacza transferu, bo agent zajmuję się też wieloma innymi rzeczami. Posprząta, poprasuje, psa na spacer wyprowadzi itp.
Ja osobiście uważam (i nie tylko ja), że cały ten wywiad to jeden pic na wodę. Taka ckliwa historyjka, żeby jako tako to wszystko na oficjalu wyglądało, choć w głębi duszy tyłek może nieco boleć. Takie show. Przegrał Lewandowski batalię o transfer, to jest fakt, ale chwała mu za to, że nie ma zamiaru odwalać akcji w stylu Aubameyanga czy Dembelego, jak to miewało miejsce za żółto-czarną miedzą. Nie wierzę też w to, że w ogóle nie myśli o zagranicy i że nie będzie chciał odejść za rok, bo prawdopodobnie będzie chciał coś kombinować, tym bardziej że będzie miał na karku już 31 lat. Zegar tyka, czasu na nowe przygody coraz mniej. Nie wiem, gdzie mógłby wtedy iść, bo do tego czasu jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie (czy jak to tam szło) i sytuacja na rynku może wyglądać bardzo różnie. Jednak będzie musiał pamiętać o tym, co zostało mu teraz dobitnie udowodnione - że będzie mógł odejść tylko wtedy, jeśli Bayernowi będzie się to opłacało.
A na razie wszedł w sezon z buta i w dwóch meczach (Superpuchar Niemiec i Puchar Niemiec) strzelił już cztery gole.