Bayern szósty w tabeli! Podsumowanie 7. kolejki Bundesligi
Na bawarskiej autostradzie prowadzącej do mistrzostwa rozpoczęto prace remontowe, które trwają na początkowych kilometrach. Ile będą się ciągnęły i jak prędko robotnicy uwiną się z usterkami? Tego na razie nie wiadomo. Bayern zapewne dojedzie do celu tak, jak planował, ale może być nieco opóźniony, bo na razie stoi w korku i jest szósty. Podsumujmy to, co działo się w miniony weekend w Bundeslidze. Z pomocą przy kilku spotkaniach przyszedł mi Mateusz Fabrowski.
Werder Brema vs Wolfsburg 2:0 (35' Klaassen, 86' J. Eggestein)
Składy:
- Werder: Pavlenka - Gebre Selassie, Langkamp, Moisander, Augustinsson - Bargfrede - Osako (83. J. Eggestein), M. Eggestein, Klaassen (89. Möhwald), Kainz - Kruse
- Wolfsburg: Casteels - William, Knoche, Brooks, Roussillon - Tisserand (86. Rexhbecaj) - Steffen (78. Błaszczykowski), Malli (59. Ginczek), Arnold, Brekalo - Weghorst
Wydarzenia tego meczu są właściwie dwa. Pierwsze z punktu widzenia mieszkańca Polandii to wejścia na boisko Jakuba Błaszczykowskiego, który nie wykazał się w tym meczu zupełnie niczym. Po prostu se wszedł za Renato Steffena, czyli jego konkurenta będącego na początku tego sezonu w naprawdę dobrej dyspozycji. Warto to odnotować z tego powodu, że do tej pory doświadczony reprezentant Polski jeszcze w Bundeslidze nie zagrał i te kilkanaście minut, które złapał w Bremie, były jego pierwszymi w tym sezonie. Wcześniej zagrał tylko ogon w Pucharze Niemiec. Druga ciekawa rzecz to pojawienie się na boisku Claudio Pizarro, który obchodził w środę swoje 40. urodziny. Dzięki temu stał się on czwartym w historii piłkarzem z pola z czterema dekadami na karku, mającym okazję wystąpić w spotkaniu Bundesligi. Do rekordzisty pod względem wieku, Klausa Fichtela, jeszcze sporo mu brakuje, bo pomocnik w lidze niemieckiej zagrał, gdy w paszporcie świtały mu 43 lata i 184 dnie. Piszę o tym wszystkim, bo są to na pewno ciekawe rzeczy, a poza tym w meczu nie działo się nic spektakularnego, Wolfsburg nie za bardzo umiał zagrozić Werderowi. Ogółem nudy.
Mainz 0:0 Hertha Berlin - Mateusz
Składy:
- Mainz: Zentner - Mwene, Bell, Niakhate, Caricol - Gbamin (88. Maxim), Kunde, Baku - Boetius - Burkardt (67. Ujah), Mateta (82. Abbas)
- Hertha: Jarstein - Lazaro, Stark (46. Lustenberger), Rekik, Plattenhardt - Maier, Skjelbred - Kalou, Duda, Dilrosun (74. Leckie) - Ibisević (61. Selke)
Rozpędzona Hertha napotkała na swojej drodze przeszkodę, a na imię jej Mainz. Moguncja w tym sezonie radzi sobie całkiem nieźle z zespołami z górnej części tabeli. Nawet jeżeli z nimi przegrywają, to nie są to porażki po 0:3, tak jak to miało miejsce jeszcze sezon temu. Teraz przegrywają 0:1, co można nazwać małym progresem. Sam obstawiałem, że Mainz spadnie po bieżącej kampanii z ligi, ale ich forma ewidentnie rośnie z kolejki na kolejkę. A co do tego meczu - gospodarze zaskoczyli wszystkich. Zdominowali całkowicie Herthę i dali jej tylko raz celnie strzelić na swoją bramkę, chociaż sami uczynili to tylko trzykrotnie przy aż 23 próbach.. Jest to nie lada szok dla rywali, którzy przed tygodniem ograli Bayern Monachium 2:0. Dobrze jednak, że ten mecz zakończył się podziałem punktów, bo ani "Stara Dama" nie spadła z rowerka, ani Mainz nie zaliczyło porażki.
Hannover 3:1 Stuttgart (30', 45+1' Wood, 90+1' Bebou - 50' Gomez) - Mateusz
Składy:
- Hannover: Esser - Elez, Anton, Felipe - Bebou, Schwegler (87. Fossum), Walace, Albornoz - Asano (14. Haraguchi), Füllkrug, Wood (76. Bakalorz)
- Stuttgart: Zieler - Beck, Baumgartl, Badstuber (46. Thommy), Pavard, Sosa - Castro (46. Gonzalez), Ascacibar, Gentner (84. Sarpei) - Didavi, Gomez
Tayfun Korkut dopiął swego. Udowodnił, że końcówka zeszłego sezonu to tylko i wyłącznie kwestia szczęścia i dyspozycji piłkarzy. Dziś rano dostaliśmy info, że Stuttgart zwolnił trenera i chwała Bogu! Choć oczywiście nie można całej winy zrzucić na niego. Zawodnicy VfB grają piach od początku sezonu i nawet taki Benjamin Pavard zaliczył spory regres formy, co udowodnił w sobotnim meczu. Dwa razy nie upilnował przeciwnika, a Bobby Wood strzelił dwie bramki głową. No cóż, jak już Francuz nie wspomaga swojej ekipy, to kto tam ma wygrywać mecze? Gonzalo Castro? No nie bardzo. Stuttgart wraz z Schalke są największymi przegrywami tego sezonu, jednak w Gelsenkirchen coś już się ruszyło, a w VfB nie. Może teraz?
Breitenreiter po raz kolejny trafił w dziesiątkę. Duet Füllkrug - Wood od początku to może być klucz do zwycięstw. Świetnie się uzupełniali.
— Maciej Iwanow (@Maciej_Iwanow) 6 października 2018
Nie po raz pierwszy Andre pokazał, że taktycznie to czołówka wśród trenerów.
Fortuna Düsseldorf 0:2 Schalke (47' McKennie, 53' Burgstaller)
Składy:
- Fortuna: Rensing - Ayhan, Bodzek (63. Ducksch), Kamiński - Zimmer, Zimmermann, Sobottka, Morales, Giesselmann (66. Usami) - Hennings, Raman
- Schalke: Fährmann - Caligiuri, Sane, Naldo, Mendyl - Mascarell - McKennie (79. Konoplyanka), Bentaleb - Serdar (62. Uth) - Di Santo (88. Embolo), Burgstaller
Nie był to ładny mecz, ale potwierdził przynajmniej, że Schalke wraca do żywych. Czyli jest raczej skuteczne, dość solidne w obronie i ma trochę farta. No i Ralfa Fährmanna, który w 2-3 sytuacjach uratował dupę swojej drużynie. Fortuna na pewno nie jest zespołem z najwyższej półki, co zdecydowanie powinno hamować optymizm fanów "Königsblauen", ale z drugiej strony patrząc na to, jak ich piłkarze ostatnio się prezentowali, to mają powód do lekkiego uśmiechu. Aczkolwiek i tak pozostanę przy swoim zdaniu, że gospodarze na co najmniej gola honorowego zasługiwali. Co ciekawe bramka Wenstona McKenniego, który później zszedł z kontuzją, została zdobyta po pierwszym strzale, jaki Amerykanin oddał w ogóle w tym sezonie. No cóż, jakimś kilerem pola karnego to on nie jest, a i gra Schalke nie sprzyja temu, żeby oddawać jakieś salwy na bramki przeciwników. Natomiast warto tutaj wskazać bohatera kolejki, którym bezsprzecznie zostaje ten pan:
Swoją drogą... koszulkę jakiego klubu ma na sobie? Sparta Praga?
Borussia Dortmund 4:3 Augsburg (62', 80' 90+6' Alcacer, 84' Götze - 22' Finnbogason, 71' Max, 87' Gregoritsch) - Mateusz
Składy:
- Dortmund: Bürki - Hakimi, Akanji, Zagadou, Diallo - Weigl (77. M. Götze), Witsel - Sancho, Reus, Larsen (69. Guerreiro) - Philipp (59. Alcacer)
- Augsburg: Luthe - Framberger, Gouweleeuw, Hinteregger, Max - Khedira, Baier (64. F. Götze) - Hahn (75. Moravek), Gregoritsch, Caiuby - Finnbogason (83. Cordova)
Cóż to był za mecz! Prawdziwy rollercoaster, który zakończył się przepiękną bramką, tylko urozmaicającą ten spektakl. Niby fajnie się ogląda takie mecze, jednak Borussia straciła aż trzy bramki i to dwie po stałych fragmentach gry, których ewidentnie nie umiemy bronić. VAR w tym meczu był bezużyteczny, choć co najmniej dwa razy powinien był interweniować. Najpierw przy pierwszym golu dla FCA Alfred Finnbogason dotknął piłkę ręką i następnie skierował ją do bramki, a potem przy kolejnej akcji gości, kiedy to Dan-Axel Zagadou dotknął piłki ręką w własnym polu karnym, a sędzia i VAR milczeli. Natomiast Paco Alcacer... To, co on robi w tym sezonie, jest niemożliwe! Kiedy wchodzi na boisko, to możemy być pewni, że zdoła zdobyć chociaż jedną bramkę. Tak też stało się i w sobotę, tyle że Hiszpan strzelił TRZY gole. Trzeci z nich był najpiękniejszy i kończący spotkanie. BVB otrzymała rzut wolny i w 96 minucie meczu Alcacer podszedł do niego, a następnie zapakował piłkę do bramki strzałem nie do obrony. Euforia na Signal Iduna Park była niesamowita, a Hiszpan już stał się ulubieńcem kibiców. Oby tak dalej. No i BVB jest nadal niepokonana w tym sezonie, tak tylko przypominam...
Skrót tego meczu możecie zobaczyć, klikając TUTAJ.
Dość nietypowa sytuacja w klasyfikacji strzelców. Robert Lewandowski ostatnio nie miał z kim przegrać. Obecnie jest od niego aż czterech skuteczniejszych napastników.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) 6 października 2018
6 goli - Alcacer
5 - Plea
4 - Ibisević, Finnbogason
Jutro grają jeszcze Augustin, Haller, Poulsen, Szalai (po 3).
Bayern Monachium 0:3 Borussia Mönchengladbach (10' Plea, 16' Stindl, 88' Herrmann)
Składy:
- Bayern: Neuer - Kimmich, Süle, Hummels, Alaba (55. Sanches) - Alcantara, Goretzka - Robben (46. Ribery), Müller (46. Gnabry), Rodriguez - Lewandowski
- Gladbach: Sommer - Lang, Ginter, Elvedi, Wendt - Kramer - Hazard (83. Traore), Neuhaus (74. Herrmann), Hofmann, Plea - Stindl (66. Zakaria)
Wszystko, co chcecie wiedzieć o tym meczu, znajduje się TUTAJ.
Kiedy ograłeś Bayern na Allianz Arenie, ale trochę jest Ci go żal. #BundesTAK pic.twitter.com/QBjp0cskco
— Bartek Gregorczyk (@Gregorczyk_B) 6 października 2018
Freiburg 0:0 Bayer Leverkusen - Mateusz
Składy:
- Freiburg: Schwolow - Kübler, Gulde (46. Waldschmidt), Heintz, Günter - Koch - Frantz (89. Höler), Gondorf, Hoefler, Sallai - Niederlechner (38. Haberer)
- Leverkusen: Hradecky - Weiser, Tah, S. Bender, Wendell - Dragović, Kohr (83. Kiese Thelin) - Brandt (71. Bailey), Havertz, Volland (84. Paulinho) - Alario
Tomasz Urban i Patryk Mirosławski byli bardzo zniesmaczeni, że muszą oglądać ten mecz, a do tego go komentować. Ja też żałuję, że poświęciłem na niego prawie dwie godziny życia. Poziom gry niczym nie odstawał od naszej Ekstraklasy, a zawodnicy nie umieli tworzyć składnych akcji. Generalnie Bayer w ostatnim czasie zawodzi na całej linii i kibice przed tym spotkaniem po prostu chcieli, aby ich zawodnicy zagrali na 0 z tyłu. Tak też się stało, tylko szkoda, że nie pokonali bramkarza Freiburga ani razu. Mecz poziomem dostosował się do godziny jego rozgrywania. Szkoda gadać.
Hoffenheim 1:2 Eintracht Frankfurt (82' Nelson - 40' Rebić, 46' Jović)
Składy:
- Hoffenheim: Baumann - Akpoguma (66. Joelinton), Vogt, Posch - Brenet, Demirbay, Grillitsch (60. Nelson), Bittencourt (52. Grifo), Schulz - Belfodil, Szalai
- Eintracht: Trapp - Russ, Hasebe, N'Dicka - da Costa, de Guzman, Fernandes, Allan (46. Gacinović), Kostić (80. Willems) - Jović (69. Haller), Rebić
Forma Hoffenheim, cóż, nie należy do topowych. Przegrali trzeci mecz z rzędu (wszystkie rozgrywki) i w dodatku trzeci u siebie. Paradoksalnie ich gra nie wygląda jakoś tragicznie, wciąż grają swoje, ale ich największą bolączką jest konsekwencja, koncentracja i gra w obronie. Przede wszystkim obrona. Wpływ mają na nią oczywiście liczne kontuzje, w ostatnim spotkaniu Ligi Mistrzów Julian Nagelsmann nie mógł skorzystać aż z pięciu środkowych obrońców (!), ale to nie usprawiedliwia tego, dlaczego Hoffenheim nie wykorzystuje sytuacji. A zanim Ante Rebić strzelił gola na 1:0 (po serii błędów gospodarzy), to TSG dwukrotnie obijało poprzeczkę przyjezdnych. A właśnie, Rebić! Ten to jest ananas. Oczywiście piłkarzem jest świetnym, ale jego chorwacki charakter raz na jakiś czas musi przejąć nad nim kontrolę. Na przykład w tym meczu Rebić na przemiennie grał zajebiście w piłkę i machał łapami. Za to machanie i "pysk" dostał żółtą, potem pograł trochę, a w drugiej połowie szarpnął przeciwnika i dostał drugą żółtą kartkę. Taki to już jest Rebić.
RB Lipsk 6:0 Norymberga (3' Kampl, 7' Poulsen, 21' Sabitzer po asyście Kampla, 32' Werner, 55' Sabitzer po asyście Halstenberga, 59' Werner)
Składy:
- Lipsk: Gulacsi - Mukiele, Orban, Upamecano, Halstenberg - Sabitzer, Demme, Kampl (46. Ilsanker) - Forsberg (76. Cunha) - Poulsen (64. Augustin), Werner
- Norymberga: Bredlow - Valentini (82. Bauer), Margreitter, Mühl, Leibold - Löwen, Petrak, Behrens - Kubo (61. Knöll), Ishak, Midisjan (46. Palacios-Martinez)
Za bardzo nie ma tu czego opisywać, bo mecz wyglądał tak, jak wynik. Nie sądziłem, że tak szybko uczynię kolejny wyjątek i oprócz strzelców podam asystentów, ale tego typu zwycięstwa trzeba wynagradzać. Najśmieszniejsze jest jednak to, że znowu solidne bęcki zebrała Norymberga, która przecież dwie kolejki temu dostała 0,7 od Borussii Dortmund. W międzyczasie pokonała Düsseldorf 3:0... Jak dla mnie beniaminek nadal jest pierwszym kandydatem do spadku i prędko zdania nie zmienię, bo nawet mimo tej wygranej z Fortuną
"Der Club" nie dostarcza mi argumentów za możliwością ich utrzymania. Chociaż paradoksalnie nadal mają więcej punktów niż Schalke, Hoffenheim czy Leverkusen... A RB Lipsk wskoczył sobie na fotel wicelidera, mając tyle samo punktów co cztery inne ekipy.
Co tam u Polaków?
- Robert Lewandowski zagrał słaby mecz z Borussią Mönchengladbach, jak cały Bayern zresztą. Strzelił gola, ale był na spalonym. Jego forma nie jest zbyt dobra, bo robi tego, co powinien robić napastnik, czyli nie zdobywa bramek, ale fakty są też takie, że to nie zależy tylko od niego. Bo cała drużyna gra chałę;
- Marcin Kamiński cały czas prezentuje to samo w Fortunie - solidność. Bez fajerwerków, mogłoby być coś więcej, ale nie ma źle. Jest po prostu okej, chociaż jedno jego wznowienie z rzutu wolnego było takie, jak Bartosza Rymaniaka w Ekstraklasie i Polak powinien dziękować Bogu, że Schalke nie strzeliła z tego gola;
- Adam Bodzek wyszedł ponownie jako kapitan Fortuny, nie pokazał nic specjalnego i zszedł po nieco ponad godzinie gry, gdy trzeba było grać bardziej ofensywnie;
- Jakub Błaszczykowski jak wyżej;
- Łukasz Piszczek siedział na ławce;
- Gość specjalny w tweecie poniżej:
O, proszę! Rafał Gikiewicz, bramkarz Unionu Berlin, w meczu z Heidenheim strzela gola na 1:1 w 94. minucie meczu! #bundesTAK
— Piotrek Tubacki (@P_Tub) 7 października 2018