Klub zgodził się na symboliczną racę i... może zostać ukarany
Jak powszechnie wiadomo w piłce nożnej słowa "pirotechnika" oraz "legalny" nie chodzą ze sobą w parze. Krajowe związki zwalczają elementy, które swoją widowiskowością potrafią umilić niejeden nudny mecz, ewentualnie zepsuć całkiem dobre widowisko przez rzucenie racą w sektory rodzinne. Właśnie o tą jedną, dosłownie jedną racę rozchodzi się w aferze wokół Schalke.
W piątkowym meczu Bundesligi Schalke podejmowało na swoim stadionie Mainz. Przed spotkaniem ultrasi klubu z Gelsenkirchen postanowili uczcić pamięć jednego ze zmarłych kibiców zespołu Königsblauen i w tym celu podjęli decyzję o stworzeniu specjalnej oprawy oraz o odpaleniu jednej, symbolicznej racy. Świetnie zachowały się w tej sytuacji władze klubu, które wyjątkowo wyraziły zgodę na to, aby jeden płomień rozświetlił sektor najzagorzalszych fanów klubu.
Drodzy kibice, w tym wyjątkowym przypadku tolerujemy użycie racy. Niemniej pozostaje niezmienne, że na stadionie nie dopuszcza się pirotechniki. Pamiętajmy o tym.
Tak to wyglądało:
— Maciej Szmigielski (@szmig) 24 października 2017
Raca została odpalona w bezpiecznym miejscu, bez jakiejkolwiek szansy na zapalenie czegokolwiek. Klimatu całej sytuacji nie wyczuł jednak Niemiecki Związek Piłki Nożnej (DFB), który pomimo zgody klubu wezwał go na komisję dyscyplinarną. Jedna raca czy tysiąc - dla nich nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ co zakazane, to zakazane. Zobaczymy, jak rozwinie się cała sytuacja i co wykombinuje Schalke, bo na razie pewne jest, że taka decyzja DFB na pewno nie pomoże ugasić konfliktu pomiędzy Związkiem, a ultrasami.