Pogrom przy Łazienkowskiej trwa. Legia nie dała szans Koronie
Niezła Korona Kielce i konkretna Legia Warszawa. Wicemistrz Polski w spotkaniu 17. kolejki PKO Ekstraklasy nie dał najmniejszych szans przyjezdnym, wysoko wygrywając 4:0. Bramki dla gospodarzy zdobyli Luquinhas, Jarosław Niezgoda, Walerian Gwilia oraz Jose Kante
Korona Kielce i Legia Warszawa - do niedawna zespoły znajdujące się na dwóch zupełnie innych biegunach jakościowych. Pierwsi, to jedni z najgorszych w Ekstraklasie z grą powodującą krwawienie oczu. Drudzy zaś niezwykle odważni i atrakcyjni... zresztą jak na jeden z najbardziej utytułowanych klubów przystało. Lecz wystarczył zaledwie miesiąc. Miesiąc, by gra Korony zmieniła się diametralnie. Do niedawna fatalni - dziś zaskakująco dobrzy, ale przegrani. Na tak grających kielczan czekaliśmy naprawdę długo... Ich gra przecież usypiała, a do totalnej odmiany była potrzebna jedna, jedyna zmiana. Zmiana trenera, która w przypadku Korony wyszła na dobre. Nowy opiekun zespołu, Mirosław Smyła w zaledwie miesiąc odmienił styl gry drużyny, która pomimo porażki, może zasługiwać na pochwały.
To jest Korona Kielce? Korona Kielce, po której oglądaniu krwawiły oczy?
— Piotrek Sidorowicz (@PiotrSidorowic2) November 30, 2019
To jest niesamowite, jak w przeciągu miesiąca odmieniła się gra zespołu. Od początku meczu wysoki pressing na połowie Legii, niepotrafiącej utrzymać się przy piłce.#LEGKOR
Po ostatnich pogromach jakich doświadczaliśmy przy Łazienkowskiej 3 - nie było wątpliwości, że Korona będzie kolejna. Ta tymczasem otrzymała cztery bramki, a przez pierwszy kwadrans sprawiała pozory do niepokoju. Niepokoju w szeregach warszawskiego klubu, który mógł się zastanawiać, z kim tak w ogóle gra. Bardzo wysoki pressing, podchodzenie niemal całym zespołem na połowę rywala i wymiana podań na jeden, dwa kontakty. Korona Kielce przez chwilę poczuła się jak jeden z najlepszych zespołów w lidze, który nagle zgasł. Kwadrans fantastycznej gry korzyści nie przyniósł, a przez ponad godzinę grę prowadziła Legia.
Wszystko zaczęło się od fantastycznego uderzenia Luquinhasa. Brazylijczyk pięknym strzałem przy słupku otworzył wynik spotkania, wlewając w zespół odrobinę spokoju. Spokoju, który był niezbędny do wyprowadzenia kolejnego ciosu. Zaledwie kilka minut po golu na 1:0 - z rzutu karnego podwyższył Jarosław Niezgoda, strzelając swoją jedenastą bramkę w tym sezonie i wskakując na pozycję lidera w klasyfikacji strzelców. W drugiej połowie gola dołożył, zaś Waleria Gwilia, a wynik meczu ustalił Jose Kante.
Mówili, że nie ma liczb, zaczął asystować
— Druzin (@BartlomiejDr) November 30, 2019
Mówili, że nie umie strzelać, strzelił już drugą piękną bramkę
Co teraz powiedzą? Czy czegoś mu brakuje?
Jak dla mnie gość jest wart przynajmniej 5mln #LEGKOR pic.twitter.com/WgvbgR5HCc
Legia Warszawa 4:0 Korona Kielce (35' Luquinhas, 44' Niezgoda, 70' Gwilia, 90' Kante)
Legia: Majecki - Vesović, Jędrzejczyk, Lewczuk, Karbownik - Antolić, Martins, Luquinhas (76' Rosołek), Wszołek, Novikovas (20' Kante) - Niezgoda (68' Gwilia)
Korona: Kozioł - Spychała, Kovacević, Marquez, Dziwniel - Żubrowski, Gnjatić (22' Radin), Lioi (62' Pacinda), Cebula, Djuranović - Papadopoulos (62' Żyro)