Deklasacja przy Kałuży! #GramyDalej
Szalejący w Europie koronawirus na dobre sparaliżował europejskie rozgrywki. Od bieżącego tygodnia - przynajmniej do końca marca nie doświadczymy emocji związanych z Bundesligą, LaLigą, Serie A czy Ekstraklasą. Nic jednak straconego. Wszelkie rozgrywki są wciąż kontynuowane u nas, a w grze znalazł się między innymi pojedynek Cracovii z Jagiellonią Białystok. Pojedynek, który dla trenera Michała Probierza jest tym z rzędu arcyważnych.
Pełnoletni widzowie kanału Footroll mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹCIE TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem.| Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Ostatnie tygodnie z udziałem Cracovii nie są tymi wymarzonymi. "Pasy" w walce o mistrzostwo Polski przegrały z kretesem, ponosząc cztery porażki z rzędu. Social media krakowskiego zespołu z miejsca zaczęły przepraszać, lecz kibice (dotychczas bardzo wyrozumiali) nie zamierzają znosić kolejnych upokorzeń. Od wyjazdowego starcia z Piastem Gliwice, w którym "Pasy" uległy (0:1) - minął już niespełna miesiąc. Od tamtego momentu gra krakowian poczyniła progres porównywalny do bolidu Roberta Kubicy z zeszłego sezonu (a może to był regres?), a zbliżające się tygodnie nie będą wcale łatwiejsze. Tym bardziej, że rywal też nie był prosty. Do Krakowa przyjechała bowiem Jagiellonia Białystok. Podopieczni Iwajło Petewa po fatalnym wstępie do rundy wiosennej wskoczyli na właściwe tory. De facto stało się to w starciu z "Kolejorzem", a jak już poszło to tylko z górki. Zwycięstwa z Pogonią Szczecin, Śląskiem Wrocław i w końcu pojedynek z Cracovią. Janusz Wójcik przed tego typu starciem krzyknąłby "Golimy frajerów!". W arsenale bułgarskiego szkoleniowca zostało jednak skromne "Good luck!", a reszta atrakcji miała się wydarzyć na murawie.
Jak mawiał klasyk J.Wójcik : kiełbasy do góry i golimy frajerów :))
— Dominik (@Logicznie) October 11, 2015
Takiego spotkania było się można jednak spodziewać. Cracovia piłki nie chciała. Jagiellonia wręcz przeciwnie - spokojnie formowała kolejne okazje, zmuszając do biegania zawodników rywali. Tym nie pomagały nawet zbytnio trybuny, które po serii nieszczęść również nieco zwątpiły. Głośniki tym razem nie działały, potężny młyn zamienił się w młynek, a walka trwała tylko na sektorze rodzinnym. Sektorze, na którym walkę prowadziły dzieci z plakatami "Hanca, can I get your shirt?". Bowiem w grze było jak najlepsze miejsce, które miało ułatwić zdobycie kolejnych fantów.
Wracając jednak do wydarzeń na boisku. Po przeciętnym kwadransie w wykonaniu obu zespołów jako pierwsza bramce rywala zagroziła Cracovia. Długi wyrzut Kamila Pestki z autu trafił na głowę Pelle van Amersfoorta. Holender uderzył jednak niecelnie - uspokajając nieco defensywę przyjezdnych. Takich odczuć nie mogli mieć natomiast gospodarze Już w 21. minucie spotkania skapitulowali po raz pierwszy - w dodatku po akcji z niczego. Cofnięta głęboko Cracovia tym razem się przeliczyła. Piłkę na 20. metrze otrzymał Ariel "potrafi uderzyć" Borysiuk, a zanotowane 176 podań w szeregach białostoczan w końcu przyniosło skutek. Jagiellonia prowadzenie objęła bardzo szybko, co momentalnie przerodziło się w rosnącą pewność zespołu. Raz po raz świetne akcje indywidualne przeprowadzali Maciej Makuszewski oraz Bartosz Bida. Niezniszczalny w środku pola był duet Taras Romanczuk - Ariel Borysiuk, co przyćmiło nawet słaby początek w wykonaniu Jesusa Imaza. Do tego zdążyliśmy się w ostatnim czasie przyzwyczaić, podobnie jak do faktu, że widoczna na boisku przewaga nic nie znaczy.
Przed starciem Lecha Poznań z Legią Warszawa szkoleniowiec "Wojskowych" podkreślał, że dokładnie rozpracował skrzydłowych. Ci sami skrzydłowi dali potem "Kolejorzowi" zwycięstwo, a Legia wróciła do stolicy bez punktów. O tym meczu przeczytacie TUTAJ.W sztabie białostockiego zespołu musieli, więc wiedzieć o głównym atucie w postaci stałych fragmentów gry, czego najprawdopodobniej nie udało się rozpracować. I choć za sterami "Pasów" nie stoi Marek Papszun oraz jego tysiąc rozwiązań na rzut rożny, to Cracovia do wyrównania doprowadziła. W 33. minucie dośrodkowanie Janusza Gola zamienił na bramkę Ołeksij Dytiatjew. Ukrainiec znakomicie urwał się spod krycia Andreja Kadleca, co momentalnie zostało skwitowane przez Damiana Węglarza komentarzem "Japie**** Andrzej szto ty diełajesz?!". I faktycznie podziałało. Słowak przez pozostałą godzinę igrał bardzo dobrze - całkowicie wyłączając z gry Sergiu Hancę.
Rumun w spotkaniu z Jagiellonią nie poszalał - w przeciwieństwie do swojego vis-a-vis. Prawe skrzydło w zespole białostoczan należało dziś do powracającego po kontuzji Bartosz Bidy. Zaraz po rozpoczęciu drugiej odsłony młodzieżowy reprezentant z łatwością minął Cornela Rapę, który w ostateczności zdecydował się na bezmyślny faul w polu karnym. Tym razem nieco bardziej ewidentny niż ten ze spotkania ze Śląskiem. Jedyne co się nie zmieniło to wykonawca oraz wykończenie, które za sprawą Martina Pospisila doprowadziło do prowadzenia gości. Prowadzenia, która lada moment zostało podwyższone. W 86. minucie groźną akcję gości zatrzymał Bohdan Tiru. Rumun zapoczątkował tym samym kontrę dla swojego zespołu, która była jednocześnie przełamaniem Jesusa Imaza. Hiszpan znów strzelił przeciwko Cracovii - stawiając kropkę nad "i" w starciu z "Pasami".
Michał Probierz przegrał tym samym ze swoim byłym zespołem, a zamiast znanego komentarza z whisky w roli głównej pozostało powiedzieć "Gry nie było, dopingu nie było, nic ku*** nie było". I mistrzostwa też może nie być. Piąta porażka nie pomaga, a czołówka wciąż odjeżdża.
Cracovia 1:3 Jagiellonia (33' Dytiatjew - 21' Borysiuk, 82, Pospisil, 86' Imaz)
Cracovia: Pesković - Rapa, Dytjatiev, Helik, Pestka - Gol, van Amersfoort, Dimun (46' Lusiusz) - Hanca (80' Jablonsky), Wdowiak, Lopes (60' Vestenicky)
Jagiellonia: Węglarz - Kadlec, Runje, Tiru, Arsenić (65' Wdowik) - Borysiuk, Romanczuk, Pospisil - Makuszewski (60' Prikryl), Bida (89' Camara), Imaz