Jose Mourinho znowu pokonuje Pepa Guardiolę - echa meczu Tottenham - Manchester City
Kiedy naprzeciwko siebie stają zespoły Jose Mourinho oraz Pep Guardiola to wiadomo, że na pewno emocji w takim meczu nie zabraknie. Tak też było w tym wypadku - do świetnie radzącego sobie Tottenhamu przyjechał Manchester City, który początek sezonu ma jak na siebie dość przeciętny.
Jeszcze dziś Barcelona zagra z Atletico Madryt! To i wszystkie spotkania pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Składy:
Tottenham: Lloris - Aurier, Dier, Alderweireld (81' Rodon), Reguilon - Hojbjerg, Sissoko - Bergwijn (73' Bergwijn), Ndombele (65' Lo Celso), Son - Kane
Manchester City: Ederson - Walker, Dias, Laporte, Cancelo - Rodri, De Bruyne, Bernardo (72' Foden) -Torres (72' Sterling), Jesus, Mahrez
Już w 10. minucie mieliśmy otwarcie wyniku spotkania. Kapitalnym podaniem popisał się Tanguy Ndombele, który wyprowadził Heung-Min Sona na czystą pozycję. Koreańczyk popisał się dużym sprytem, strzelając dokładnie między nogami Edersona. Chwilę później mogliśmy mieć już 2:0, jednak na pozycji spalonej znajdował się Harry Kane. Po tym wstrząsającym początku "The Citizens" nieco się ogarnęli i zaczęli przejmować inicjatywę. W poczynaniach gości brakowało jednak konkretów - sporo było wymiany piłki do 30. metra od bramki Tottenhamu, jednak im bliżej pola karnego gospodarzy, tym większe kłopoty mieli podopieczni Pepa Guardioli.
W końcu jednak dopięli swego - tak przynajmniej im się wtedy wydawało. Świetnie piłkę zgasił Gabriel Jesus, a następnie wystawił ją Aymericowi Laporte'owi. Bask niczym rasowy snajper nie dał szans Hugo Llorisowi. Niedługo jednak cieszyli się z prowadzenia "The Citizens" - Jak się okazało, Jesus przy tej akcji zagrał piłkę ręką. Mike Dean sprawdził to na VARze i słusznie anulował gola pomimo protestów zawodników gości.
W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie - to Manchester City dyktował warunki, natomiast Tottenham mądrze się bronił. Wciąż brakowało konkretów - podopieczni Pepa Guardioli rzadko dochodzili do sytuacji strzeleckich, a jak już to robili, to strzały oddawane na bramkę Llorisa były bardzo marnej jakości. I po raz kolejny zostali za to skarceni - kapitalne podanie od Kane'a otrzymał wprowadzony na boisko Giovanni Lo Celso i w sytuacji sam na sam nie dał absolutnie żadnych szans Edersonowi.
Do końca meczu nie wydarzyło się już nic istotnego i Jose Mourinho po raz drugi z rzędu pokonuje Pepa Guardiolę. O przebiegu meczu najwięcej mówią statystyki - w strzałach 4 do 20 na korzyść Manchesteru City, w posiadaniu piłki 33% do 67%. Cóż jednak z tego, skoro wynik dla Pepa Guardioli niekorzystny.