Barcelona chce się pozbyć Coutinho
Pamiętacie poprzedni rok? Tak, to było już tak dawno, ten styczeń 2018 roku. Wtedy mówiono o rekordowym transferze, a w radiu akademickim Paweł Wilkowicz tłumaczył nam po raz kolejny, jak takie duże kwoty za zawodników zamykają drogę do ścisłego szczytu i dalszych wzmocnień np. Arsenalowi. Philippe Coutinho opuszczał wtedy Liverpool i poszedł w ślady Luisa Suareza – czytajcie: na Camp Nou. Barcelona przyjęła go ciepło, natomiast to, co dzieje się 12 miesięcy później to już inna historia.
„Blaugrana” postanowiła zrobić z niego różny użytek – Coutinho był w LFC graczem ewidentnie ofensywnym. Momentami zaczęło jednak brakować dla niego miejsca, gdyż Juergen Klopp stawiał na będącego w kapitalnej formie Mohameda Salaha, a dopełniali go Sadio Mane i Roberto Firmino. Można było wspominać piękne rogale w meczach z Manchesterem City sprzed lat, można było istotnie uważać, że Brazylijczyk był przez lata dla „The Reds” jednym z kilku piłkarzy, którzy robili coś magicznego. Przetrwał czasy Suareza, Sturridge’a, Sterlinga. Ale postanowił być gwiazdą gdzieś indziej.
Potrafił nieraz być nawet wystawiany w Barcelonie na pozycji numer 8, choć każdy pamiętał go głównie z kapitalnych akcji oskrzydlających. Jednak nie rzucanie go na różne pozycje było najważniejsze. To nie ewidentny problem z tym, że nie był wiecznie piłkarzem pierwszej jedenastki był najważniejszy. Nikomu jednak nie przyszło na myśl, że Coutinho można sprzedać zaledwie rok po wydaniu na niego 142 milionów funtów (plus oczywiste koszty pozostałe, o których lubi przypominać agent Mariusz Piekarski – przyp. red.). To było najważniejsze. Fakt, że domyślaliśmy się, że może na razie się nie przebije tak szybko (przód jest obsadzony dość mocno – ciągle są Messi, Suarez, Dembele). Ale sprzedać? Ktoś tu pali pieniędzmi w piecu, czy o co chodzi?
Okazuje się, że Daily Express pisze o takiej możliwości. Coutinho wiecznie ma problemy z dostaniem się na dobre do pierwszego składu drużyny Ernesto Valverde. Wygrał po drodze dublet, ale raczej nie zdaje się nikt przejmować (w oczywisty sposób jego rola była ograniczona). Wylądowanie za plecami życiowego lenia i „nie-ogara” (choć utalentowanego) Dembele jest też swoistym policzkiem dla Brazylijczyka. Kto dziś miałby być chętny na zakup Coutinho?
Wiecie dobrze o Manchesterze United, natomiast dziś takiego piłkarza może – zdaniem angielskiego medium – potrzebować Chelsea. Propozycja? Ponad 100 milionów funtów, co by Barcelona nie była aż tak stratna. Nam przypomina to trochę historię z Angelem di Marią i jego mariaż z Manchesterem United, który zakończył się stratą około 15 milionów dla „Czerwonych Diabłów”.
Niemniej, Chelsea nadal chce być w kontakcie w sprawie Coutinho. Umówmy się, głodny gry mógłby wczoraj zrobić różnicę w ekipie Maurizio Sarriego. Ale rywal jest także jeszcze inny – jest nim Paris Saint-Germain. Powód jest całkiem logiczny – pozbywamy się Coutinho, bierzemy z Paryża Neymara, a tym samym Nasser Al-Khelaifi nie musi się obawiać sankcji w ramach FFP ze strony UEFA.
Taki to przewrotny świat wielkiego futbolu… i wielkich pieniędzy.