Koniec tygodnia angielskiego – podsumowanie 31. kolejki LaLiga
Tytuł artykułu wcale nie nawiązuje do promocji w popularnej sieci dyskontów, ale do ostatnich wydarzeń z ligi hiszpańskiej. Piłkarze grający na Półwyspie Iberyjskim przez chwilę poczuli się jak koledzy z Wysp Brytyjskich, bo za nimi bardzo intensywny okres – trzy kolejki na przestrzeni tygodnia. Jak wyglądał ostatni akord tego mini maratonu? Podsumujmy 31. kolejkę LaLiga.
Girona FC 1:2 RCD Espanyol
Cristhian Stuani 80’ – Sergi Darder 59’, Yassine Bounou 89’ (sam.)
Girona, 11 463 widzów
W derbach Katalonii lepszy okazał się zespół ze stolicy regionu. Bohaterem Espanyolu był Sergi Darder, piłkarz odpowiedzialny za oba gole gości. Pomocnik oddał dwa strzały zza pola karnego, które zamieniły się na gole. Zwycięska bramka padła przy wyraźnym udziale Yassine’a Bounou. Piłka odbiła się od pleców marokańskiego bramkarza i ostatecznie wleciała mu za kołnierz. Gospodarze cieszyli się z remisu przez niespełna dziesięć minut, gdy rzut karny pewnie wykonał Christhian Stuani, lider Girony.
Real Madryt 2:1 SD Eibar
Karim Benzema 59’, 81’ – Marc Cardona 39’
Madryt, 50 284 widzów
Obraz gry Realu Madryt z ostatniego meczu na Estadio Santiago Bernabeu chyba najlepiej zwiastuje, co nas czeka podczas spotkań „Królewskich” do końca bieżącego sezonu. Rozgrywanie spotkań jak najmniejszym nakładem sił i osiąganie zwycięstw po ogromnych męczarniach. Nie inaczej było podczas spotkania z Eibarem, ale na wysokości zadania stanął niezawodny w tym sezonie Karim Benzema. Popisom P O T Ę Ż N E G O Francuza uważniej przyglądał się Hubert Kwaśny - Wielki Benzema ratuje Real
Rayo Vallecano 2:0 Valencia CF
Raul de Tomas 32’, Mario Suarez 90+1’
Vallecas, 11 320 widzów
Czy ktoś wśród Was jest zaskoczony faktem, że Valencia po pokonaniu Realu Madryt, nie radzi sobie z beniaminkiem i ekipą zamieszaną w walkę o utrzymanie? Popularne „Nietoperze” zdecydowanie aspirują do miana najbardziej chimerycznej drużyny w całej lidze hiszpańskiej. O zwycięstwie Rayo zadecydował duet związany z dwoma największymi klubami stolicy Hiszpanii – Realem oraz Atletico. Gospodarze objęli prowadzenie dzięki trafieniu zawodnika nagminnie wypożyczanego z „Los Blancos”, a wynik podwyższył wychowanek „Rojiblancos”.
FC Barcelona 2:0 Atletico Madryt
Luis Suarez 85’, Leo Messi 86’
Barcelona, 92 453 widzów
Można się tylko wyłącznie zastanawiać, jakby wyglądało starcie na Camp Nou, gdyby Diego Costa nie postanowił osłabić swój zespół w bardzo bezmyślny sposób. W sobotni wieczór obserwowaliśmy jednak tą niezbyt inteligentną wersję napastnika Atleti i goście przez ponad godzinę byli zmuszeni grać w osłabieniu. Z tego też względu należą im się słowa uznania, bo wytrzymali bez straconego gola praktycznie do końcowych minut spotkania. Nasz człowiek Piotr Sidorowicz nie pozostawia złudzeń i stwierdza krótko, że to po prostu były męczarnie dla Barcy. Czy tak właśnie było? Szczegóły poznacie po lekturze jego tekstu - Echa meczu Barcelona vs Atletico - Męczarnie na Camp Nou
Deportivo Alaves 1:1 CD Leganes
Jonathan Calleri 18’ (k) – Jonathan Silva 90+3’
Vitoria-Gasteiz, 16 783 widzów
Gospodarze chyba powoli wypisują się z wyścigu o europejskie puchary. W ostatnich trzech meczach zdobyli ledwie jeden punkt, ale w niedzielę zabrakło kilku minut do zdobycia kompletu punktów. Podopieczni Abelardo bardzo szybko objęli prowadzenie i przez dłuższy czas mieli minimalną przewagę. Podział punktów nastąpił tylko dzięki brakowi koncentracji przez piłkarzy Deportivo. Wyrównujący gol padł już w doliczonym czasie gry i to w dość absurdalnych okolicznościach. Jestem praktycznie pewien, że Jonathan Silva planował dośrodkowywać, a ostatecznie to zagranie okazało się centrostrzałem.
Getafe CF 1:0 Athletic Club
Angel 78’
Getafe, 11 617 widzów
Przed chwilą wspominałem o Alaves, które pomalutku przestaje się liczyć w walce o czołowe lokaty, ale ciągle jest pewien zespół zaskakujący całą Hiszpanię. Getafe przerwało serię trzech meczów bez zwycięstwa i dzięki zwycięstwu nad Athletikiem umocnili się na czwartej lokacie. A warto wspomnieć, że goście z Bilbao byli niepokonani od czterech kolejek. Aniołem stróżem ekipy z przedmieść Madrytu okazał się być Angel, zdobywca zwycięskiego gola. A na koniec statystyka, którą warto potraktować jako ciekawostka – Getafe ma mniej porażek ligowych od Realu Madryt oraz Sevilli.
Real Valladolid CF 0:2 Sevilla FC
Roque Mesa 84’, Munir El Haddadi 90+2
Valladolid, 17 989 widzów
Strzel trzy gole, ale ostatecznie wygraj różnicą dwóch bramek – wszystko to zasługa VAR-u. Nawet jeśli sędziowie nie uznali pierwszego gola autorstwa Ben Yeddera, przewaga Sevilli ani na chwilę nie podlegała dyskusji. Trzeba przyznać, że nie był to najlepszy dzień dla Francuza, bo pudłował nawet w najprostszych sytuacjach podbramkowych. Sprawy w swoje ręce wzięli jednak inni – Roque Mesa oraz Munir. Spotkanie rozegrane w Valladolid zeszło na dalszy plan, gdy Joaquin Caparros wyznał, że choruje na białaczkę. Szkoleniowiec Andaluzyjczyków nie zamierza jednak rezygnować z pracy, a my trzymamy kciuki za jego zdrowie.
RC Celta de Vigo 3:1 Real Sociedad
Iago Aspas 51’ (k), 70’, Maxi Gomez 90+1 – Willian Jose 32’ (k)
Vigo, 20 519 widzów
Można by rzec, że wreszcie! Celta uwolniła się ze strefy spadkowej, ale nie byłoby to możliwe bez Króla Balaidos. Mowa oczywiście o Iago Aspasie, który od momentu powrotu na boisko strzela gola w każdym spotkaniu. Ostatnie trzy kolejki to pięć strzelonych goli oraz co istotniejsze – aż 7 punktów dodanych do dorobku zespołów. W następnym tygodniu Celtę czeka jednak utrudnione zadanie. Na mecz z Atletico zabraknie w kadrze Aspasa, który będzie pauzował za nadmiar żółtych kartek.
Levante UD 2:2 SD Huesca
Roger Marti 19’, Jose Morales 65’ (k) – Enric Gallego 63’, Chimy Avila 69’
Walencja, 19 824 widzów
Trwa czarna seria Levante bez zwycięstwa. Spotkanie z beniaminkiem było już siódmym spotkaniem bez wygranej dla „Żab”. Wszystko to, co najważniejsze w meczu miało miejsce na przestrzeni ledwie sześciu minut. Huesca dwukrotnie zdołała odrabiać straty, ale jeden punkt w ogóle nie poprawił sytuacji w tabeli zespołu, który jest „czerwoną latarnią” LaLiga. Goście czekają na komplet punktów już od początku marca. Wracając jeszcze do wydarzeń z tego meczu – nadal nie rozumiem, jak gospodarze otrzymali rzut karny po faulu, który zdecydowanie miał miejsce poza polem karnym. A to wszystko w erze VAR-u!
Real Betis 2:1 Villarreal CF
Giovani Lo Celso 11’, 63’ – Ramiro Funes Mori 13’
Sewilla, 28 475 widzów
Dla kibiców „Verdiblancos” najważniejszy mecz zbliża się wielkimi krokami, ale chyba warto podejść do lokalnych derbów w dobrych nastrojach. Betisowi ta sztuka się udała, bo zdołali pewnie pokonać zespół uwikłany w walkę o utrzymanie i teraz mogą w pełni skupić się na derbach Sewilli. Zwycięstwo nie przyszło z ogromną łatwością podopiecznym Quique Setiena i w dużym stopniu taki wynik zawdzięczają Giovaniemu Lo Celso oraz Pau Lopezowi. Argentyńczyk zdobył obie bramki dla „Beticos”, za to bramkarz gospodarzy świetnie odczytał intencję Santiego Cazorli, który fatalnie uderzył z rzutu karnego, który został podyktowany tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego. To był spory cios dla „Żółtej łodzi podwodnej” i bardzo to przeżył wychowanek Realu Oviedo. Kamery telewizyjne uchwyciły po spotkaniu moment, gdy mistrz Europy z reprezentacją Hiszpanii z 2008 roku po prostu rozpłakał się jak bezradne dziecko. Widać, że doświadczony pomocnik niezwykle martwi się o utrzymanie własnej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej. Villarreal nadal znajduje się w strefie spadkowej, ale przegrywają z Realem Valladolid zaledwie bilansem bezpośrednich spotkań.