Sewilla jest biało-czerwona, a w Walencji rządzą Nietoperze – podsumowanie 32. kolejki LaLiga
Już sam tytuł jasno wskazuje, jakie były najważniejsze wydarzenia podczas minionego weekendu w Hiszpanii. Chyba od dawna nie było sytuacji, gdy nie ekscytowaliśmy się meczami Barcelony, Realu Madryt bądź Atletico Madryt. Co prawda, te spotkania nadal budzą największe zainteresowanie, ale skończona kolejka stała pod znakiem derbów. A one prawie zawsze charakteryzują się sporym ładunkiem emocjonalnym. Emocje emocjami, ale najważniejszy jest przebieg każdego spotkania. Czas podsumować ostatnią kolejkę LaLiga.
RCD Espanyol 2:1 Deportivo Alaves
Adria Pedrosa 19’, Victor Laguardia 47’ (sam.) – Jonathan Calleri 56’
Barcelona, 18 143 widzów
O przebiegu spotkania trudno się wypowiedzieć, bo ten mecz musiałby mieć jakiś poziom. Niestety, oba zespoły bardzo mocno przespały pierwszą połowę i do roboty wzięli się dopiero po zmianie stron. Goście zdobyli dwa gole, ale to gospodarze cieszyli się z kompletu punktów. Nie mogło być inaczej, skoro druga bramka to gol samobójczy autorstwa Laguardii. Deportivo próbowało jeszcze odwrócić losy spotkania, ale pobudka nastąpiła zdecydowanie za późno.
SD Huesca 0:0 FC Barcelona
Huesca, 7 332 widzów
Ernesto Valverde w końcu podjął oczekiwane ryzyko i na spotkanie z beniaminkiem wystawił wielu rezerwowych piłkarzy. W stolicy Katalonii zostali między innymi Leo Messi, Gerard Pique, Ivan Rakitić, Sergi Roberto czy Luis Suarez. Nie dość, że szkoleniowiec Blaugrany postawił na eksperymentalny skład, to postanowił zmienić ustawienie swojego zespołu. Piłkarze tacy jak Jean-Clair Todibo, Jeison Murillo, Carles Alena, Ricard Puig czy Moussa Wague pokazali dlaczego tak rzadko otrzymują szansę gry. U wielu piłkarzy drzemie spory potencjał, ale mecz sam się nie wygra. Do takiego wniosku doszedł Karol Sitarski, który uważnie obserwował to spotkanie - Mecz sam się nie wygra - Echa meczu Huesca vs FC Barcelona
Atletico Madryt 2:0 RC Celta de Vigo
Antoine Griezmann 42’, Alvaro Morata 74’
Madryt, 55 269 widzów
Duet Griezmann/Morata zaczyna się docierać i robi różnicę. W szeregach „Rojiblancos” Jan Oblak również pokazał, że jest tak samo istotnym ogniwem w zespole Diego Simeone, co wymieniona wcześniej dwójka napastników. To wszystko poskutkowało spokojnym zwycięstwem Atleti nad zespołem ciągle niepewnym swojej przyszłości w lidze. Zespół z stolicy Hiszpanii powinien osiągnąć okazalsze zwycięstwo, ale problemem było wykańczanie kontrataków. Trzeba przyznać, że trafienie Francuza było niezwykle urokliwe. Mistrz Świata popisał się fenomenalnym uderzeniem z rzutu wolnego.
Sevilla FC 3:2 Real Betis
Munir El Haddadi 26’, Pablo Sarabia 59’, Fran Vazquez 63’ – Giovani Lo Celso 55’, Cristian Tello 82’
Sewilla, 42 885 widzów
Doczekaliśmy się prawdziwych Gran Derbi. Gospodarze wykorzystali atut własnego boiska i odnieśli cenną wygraną nad lokalnym rywalem. Ewentualne zwycięstwo Betisu mogło namieszać w tabeli, bo w takiej sytuacji strata do Sevilli wyniosłaby ledwie trzy punkty. Quique Setien mógł jednak tylko pomarzyć o sukcesie, bo jego drużyna nie ma za bardzo kim straszyć na pozycji napastnika. O problemach ze snajperami najwięcej mówi fakt, że najlepszym strzelcem zespołu jest środkowy pomocnik, Giovani Lo Celso. W zespole gospodarzy gorsze zawody zanotował Wissam Ben Yedder, ale sprawy w swoje ręce wziął Pablo Sarabia czyli najlepiej asystujący w Sevilli. Francuz i Hiszpan są bezcenni w zespole z Andaluzji.
Real Valladolid 2:2 Getafe CF
Sergi Guardiola 30’, Enes Unal 69’ – Mauro Arambarri 14’, Jorge Molina 90+6’ (k)
Valladolid, 16 909 widzów
Wydawało się, że spotkanie zespołu walczącego o europejskie puchary z ekipą zamieszaną w walkę o utrzymanie może zakończyć się jednym wynikiem. Gospodarze pokazali jednak, że na własnym stadionie potrafią postawić twarde warunki. Real Valladolid wykorzystał fakt grania z przewagą jednego piłkarza więcej, ale przyszedł doliczony czas i wszystko postawił na głowie. Jorge Molina ponownie okazał się niezawodny i goście mogli cieszyć się z wywiezienia jednego punktu. Beniaminek mógł wygrać to spotkanie, ale jedną z kontr wykończyli niczym piłkarze Śląska Wrocław sprzed trzech i pół roku. Ta akcja podchodzi pod piłkarskie jaja!
Athletic Club 3:2 Rayo Vallecano
Inaki Williams 2’, 50’, Raul Garcia 72’ – Alex Moreno 45’, Raul de Tomas 85’
Bilbao, 38 732 widzów
W Bilbao obserwowaliśmy równie interesujące starcie, jak w Valladolid. Inaki Williams bardzo szybko rozpoczął strzelanie w Kraju Basków, bo pierwsze trafienie zanotowano w 70. sekundzie spotkania! Strzelec dwóch goli dla gospodarzy miał sporo szczęścia, bo piłka do siatki za każdym razem wlatywała po rykoszetach. Zwycięstwo mogło być okazalsze, ale Raul Garcia nie zdołał wykorzystać rzutu karnego podyktowanego jeszcze w pierwszej fazie meczu. Raul de Tomas ponownie okazał się ważnym ogniwem Rayo, ale tym razem jego gol był jedynie trafieniem honorowym. Spłaszczona tabela w tym sezonie powoduje, że Athletic dołączył do grona zespołów walczących o europejskie puchary. Kilka miesięcy temu było to nie do pomyślenia, ale w piłce nożnej sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie.
Real Sociedad 1:1 SD Eibar
Juanmi Jimenez 1’ – Joan Jordan 85’
San Sebastian, 24 308 widzów
Spotkanie w San Sebastian można było ograniczyć do oglądania pierwszego oraz ostatniego kwadransa. Juanmi wyprowadził swój zespół na prowadzenie już w 11. sekundzie spotkania i dzięki temu przebił wyczyn wcześniej wymienionego Inakiego Williamsa z Athletiku. Zespół z Anoeta nie wziął jednak przykładu z odwiecznego rywala, bo podzielili się punktami z przeciwnikami. Joan Jordan wyrównał stan rywalizacji przepięknym strzałem z rzutu wolnego. Real Sociedad był bliski zwycięstwa, ale cwaniactwo jakim wykazał się Mikel Oyarzabal na niewiele się zdało. Ofensywny pomocnik, w momencie strzału, był na spalonym. Ten remis nie dodaje chluby również Eibarowi, bo nie byli w stanie wygrać już dwunastego meczu wyjazdowego w lidze hiszpańskiej.
Girona FC 0:1 Villarreal CF
Samuel Chukwueze 7’
Girona, 11 535 widzów
Villarreal coraz poważniej może myśleć o pozostaniu w LaLiga na kolejny sezon. „Żółta łódź podwodna” wypłynęła na powierzchnię i zaczyna uciekać ze strefy spadkowej. Przewaga nadal jest niewielka (ledwie dwa punkty), ale na ten moment sąsiadują ze swoim rywalem z tej kolejki. Decydująca bramka padła w pierwszym kwadransie, a bohaterem gości był niespełna 20-letni Nigeryjczyk, Samuel Chukwueze. Gospodarze zdobyli wyrównującego gola, ale sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną Patricka Robertsa. Goście w końcu przenieśli dobrą formę z pucharów na krajowe podwórko.
Valencia CF 3:1 Levante UD
Santi Mina 2’, 63’, Goncalo Guedes 57’ – Carlos Soler 56’ (sam.)
Walencja, 42 120 widzów
Spotkanie derbowe zawsze wyzwala dodatkową energię i to właśnie „Nietoperze” potrafiły wybić się na wyżyny swoich możliwości podczas meczu z lokalnym przeciwnikiem. Podopieczni Marcelino są na fali i nie rezygnują z walki o Ligę Mistrzów. Valencia jest w bardzo dobrej formie i w tym momencie traci ledwie trzy punkty do czwartej Sevilli. Ekipa z Estadio Mestalla nagminnie remisująca to już tylko mgliste wspomnienie. W marcu i kwietniu zremisowali ledwie jedno spotkanie ligowe.
CD Leganes 1:1 Real Madryt
Jonathan Silva 45’ – Karim Benzema 51’
Leganes, 12 118 widzów
Po ponad pięcioletniej przerwie obserwowaliśmy zmagania „Królewskich” w poniedziałkowy wieczór. Jak widać jest to niecodzienna sytuacja, więc postawa Realu była równie niespodziewana. Zespół z Madrytu wyglądał jak główny bohater filmu „Nie lubię poniedziałku”. Nikt z obozu „Los Blancos” nie będzie dobrze wspominał spotkania rozgrywanego na Leganes. Patrząc na aktualny sezon Realu, dzisiejsza postawa w sumie nikogo nie powinna zadziwiać. Zespół ze stolicy Hiszpanii w trwających rozgrywkach po prostu jest daremny. Jest jednak ktoś, kto aspiruje do miana "Najpiękniejszego". Mowa o Karimie Benzemie, który ponownie wcielił się w rolę lidera Realu. Francuz ponownie wcielił się w rolę głównodowodzącego, ale wystarczyło to jedynie do remisu. Bez wsparcia zespołu trudno coś zdziałać i to jest główny wniosek wypływający z tekstu pomeczowego autorstwa Huberta Kwaśnego - Benzema sam nic nie zdziała - Echa meczu Leganés vs Real