Real przegrywa, Barça wygrywa, Atletico remisuje - echa meczów 37. kolejki LaLigi
Co takiego wyjątkowego przyniosła 37 kolejka hiszpańskiej LaLigi? A no to, że wszystkie 10 spotkań rozegrane zostało w niedzielę o godzinie 18.30. Ponadto Real Madryt znów pokazuje, że obecny sezon jest dla nich za trudny, Atletico daje nadzieje Sevilli na Ligę Mistrzów, a Barcelona zrzuca Getafe z czwartego miejsca w tabeli.
Real Sociedad – Real Madryt - 3:1
O fatalnym sezonie “Królewskich” można powiedzieć wiele, ale w zasadzie po co? Wszyscy przecież wiemy, że był on dość “przeciętny” i wszyscy związani z tym klubem chcą jak najszybciej o nim zapomnieć. Niestety sezon trzeba dokończyć, jednak nie brakuje osób zadowolonych z tego faktu. Mam oczywiście na myśli zawodników rezerwowych, którzy teraz mogą pokazać się trenerowi i być może wywalczyć sobie więcej minut na boisku w przyszłym sezonie.
Spotkanie z zespołem z San Sebastian rozpoczęło się dla “Królewskich” wręcz idealnie. Swoje umiejętności pokazał, grający dziś na lewym skrzydle, Brahim Diaz. Hiszpan, po odebraniu podania od Karima Benzemy, pobiegł w kierunku bramki, jednym zwodem pokonał obrońcę i płaskim strzałem przy słupku wyprowadził Real Madryt na prowadzenie.
Radość nie trwała jednak zbyt długo. Dwadzieścia minut później gospodarze wykorzystali dość niemrawą grę defensywy “Królewskich” i doprowadzili do wyrównania. Akcja przeprowadzona wzorowo. Kilka podań na jeden kontakt i piłka trafiła pod nogi Mikela Merino. Hiszpan stanął sam na sam z bramkarzem i z łatwością wpakował piłkę do bramki. I cyk, już remis. A mogło być o wiele lepiej. W 40 minucie za zagranie piłki ręką, czerwoną kartkę otrzymał Jesus Vallejo. Sędzia dodatkowo podyktował rzut karny, do którego podszedł Willian Jose. Brazylijczyk chciał zaskoczyć bramkarza strzałem w środek, jednak Belg wyczuł jego zamiary i z łatwością złapał piłkę.
“Królewscy” nie wyciągnęli jednak wniosków i wciąż pozwalali swoim przeciwnikom na dość odważną grę. Co prawda wynik w pierwszej połowie nie zmienił się, ale w drugiej połowie nie było już tak kolorowo. W 57 minucie świetnym przeglądem pola popisał się Ruben Pardo, który podaniem na kilkadziesiąt minut obsłużył Josebę Zalduę. Hiszpan wyskoczył do piłki niczym Cristiano Ronaldo i strzałem głową z około 11 metrów dał swojej drużynie prowadzenie. Na uwagę zasługuje tu fatalne zachowanie Marcelo, który nawet nie wyskoczył do górnej piłki.
Pogrom drużyny Zinedine’a Zidane’a trwał jednak dalej. Kolejne dośrodkowanie ze skrzydła trafiło pod nogi Mikela Oyarzabala. Hiszpan świetnie złożył się do strzału, jednak po strzale z pierwszej piłki, trafiła ona w słupek. Na szczęście dla gospodarzy dopadł do niej Ander Barrenetxea, który musiał jedynie oddać strzał. Fatalnie dysponowany Thibaut Cortoix przepuszczał dziś prawie każdą piłkę. Na szczęście dla Realu Madryt gospodarze nie grzeszyli później skutecznością i wynik już się nie zmienił.
Barcelona – Getafe - 2:0
Barcelona rozpoczęła mecz w swoim stylu. Posiadanie piłki na poziomie 85% zwiastowało szybką bramkę dla gospodarzy. Mijały kolejne minuty jednak na tablicy wyników wciąż widniał wynik remisowy. Po piłkarzach “Dumy Katalonii” widać było, że z tyłu głowy wciąż mają mecz z Liverpoolem. Ale piłka trafiła w końcu do siatki, jednak nie do tej, której oczekiwaliby kibicie zgromadzeni na Camp Nou. W 27 minucie Jorge Molina pokonał Jaspera Cillessena. Na szczęście dla holenderskiego goalkeepera Hiszpan był na spalonym. Barcelona mogła zatem wrócić do swojej dość nudnej gry..
Po nieuznanej bramce gospodarze wreszcie się obudzili i zaczęli oddawać jakiekolwiek strzały na bramkę Getafe. Na prowadzenie wyszli jednak w dość nietypowy jak dla siebie sposób. Po jednym z fauli do piłki podszedł Leo Messi. Argentyńczyk dośrodkował piłkę w pole karne, a tam dopadł do niej Gerard Pique i strzałem głową próbował zaskoczyć bramkarza. Ten jednak wybronił strzał, jednak Arturo Vidal zdołał dobić futbolówkę i wyprowadził swoją drużynę na jednobramkowe prowadzenie.
Taki wynik utrzymywał się przez prawie całą drugą połowę. Getafe zdominowane przez gospodarzy przeprowadzało niby jakieś akcje, ale żadna nie zakończyła się choćby celnym strzałem na bramkę Cillessena. Tę strzelecką niemoc obydwu ekip przełamał w końcu Messi. Po świetnej akcji całego zespołu piłkę od Sergiego Roberto otrzymał właśnie Argentyńczyk i podcinką pokonał bramkarza i przypieczętował zwycięstwo "Dumy Katalonii".
Atletico Madryt – Sevilla - 1:1
Sevilla znajdująca się na szóstym miejscu w tabeli wciąż miała nadzieję na przeskoczenie w tabeli Valencii i Getafe. Warunkiem były korzystne rezultaty innych spotkań oraz zgarnięcie wszystkich możliwych punktów w pozostałych meczach.
Jednak to Atletico lepiej rozpoczęło spotkanie. Gospodarze wyszli bardzo wysoko w tym spotkaniu, od początku przejmując inicjatywę. Bramka dla Atletico wisiała w powietrzu. Po jednej z akcji piłka zatrzepotała nawet w siatce, jednak na spalonym znajdował się, podający do Alvaro Moraty, Antoine Griezmann. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Przewaga “Los Colchoneros” została w końcu zwieńczona bramką Koke. Hiszpan, zupełnie nieatakowany, przebiegł kilka metrów i w końcu oddał strzał na bramkę. Po drodze, dość niefortunnie interweniował jeden z obrońców i piłka wpadła do bramki obok bezradnego bramkarza. Niestety dla kibiców Sevilli, jej zawodnicy wyglądali dziś jakby nie chcieli wystąpić w przyszłej edycji Ligi Mistrzów. Zaledwie jeden celny strzał na bramkę nie zwiastował odwrócenia wyniku w drugiej połowie.
Sevilla na początku drugich 45 minut spotkania próbowała wrócić do gry, jednak Atletico szybko odzyskało przewagę i niemal natychmiast zamieniła ją w bramkę. Po świetnym prostopadłym podaniu Griezmanna, piłkę do bramki skierował Angel Correa, jednak powtórki pokazały, że Argentyńczyk znajdował się na spalonym i gol nie został uznany. Ta akcja podziałała na gości bardzo motywująco i już kilka minut później przeprowadzili w końcu groźną akcję. Franco Vazquez dośrodkował piłkę z lewej strony. Futbolówka minęła całą obronę i wpadła wprost na nogę Pablo Sarabii. Hiszpan strzałem z pierwszej piłki na dalszy słupek dał remis swojej drużynie, który utrzymał się już do końcowego gwizdka.
Przedostatnia kolejka nie wyjaśniła jeszcze kto w przyszłym roku zagra w europejskich pucharach. O Ligę Mistrzów wciąż walczą Valencia, Getafe oraz Sevilla. Pewne jest jednak, że bez względu na wyniki w ostatniej kolejne wszystkie te zespoły mają zagwarantowaną grę w Lidze Europy. Wyjaśniło się natomiast sprawa związana z grupą spadkową. Do Hueski i Rayo Vallecano dołączyła prawdopodobnie Girona. Co prawda mogą zrównać się punktami z Celtą, ale w przypadku tych drużyn pod uwagę brana będzie różnica goli, która działa na korzyść właśnie drużyny z Vigo.