U nas #GramyDalej! Real grał u siebie z Eibar!
Koronawirus panoszy się po Europie, praktycznie wszystkie ligi są zawieszone. Stwierdziliśmy jednak, że nie zamierzamy rezygnować z ligowych emocji. Od dzisiaj do czasu wznowienia rozgrywek znajdziecie u nas opisy najciekawszych meczów zgodnych z terminarzem, w których miały się one odbyć. Zasady określania wyników tych spotkań znajdziecie na samym dole każdego tekstu. Zawsze to jakiś sposób, by nadal sprawdzać wyniki swoich drużyn i trochę się rozerwać. Na pierwszy ogień idzie dzisiejszy mecz Real Madryt vs Eibar.
Pełnoletni widzowie kanału Footroll mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹCIE TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem.| Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Wczoraj na konferencji Zidane zapewniał, że w meczu z Eibar kibice zobaczą zupełnie inny Real Madryt. - Dałem Benzemie zbyt dużo szans, a on zbyt często je marnował. Teraz będziemy grali wrzutki na kogoś innego, ale więcej nie mogę zdradzić – odpowiedział na jedno z pytań w trakcie konferencji przedmeczowej. Jak wyszło? Zapraszamy na relację z meczu 28. kolejki pomiędzy Realem Madryt a Eibar!
Królewscy do meczu przystąpili w mocno odmienionym składzie. Kontuzjowanego Courtois zastąpił Areola, a miejsce Marcelo zajął oczywiście Mendy. Razem z nim w obronie zagrali Ramos, Varane oraz Carvajal. W środku pola po raz kolejny zabrakło miejsca dla Toniego Kroosa. Obok Casemiro zagrali więc Luka Modrić oraz Fede Valverde. Na szpicy zagrał Mariano, a Benzema oglądał mecz z ławki rezerwowych. O sile skrzydeł stanowili natomiast Vinicius Junior oraz Gareth Bale (no dobra, ten drugi to obecnie tak średnio może świadczyć o sile jakiegokolwiek zespołu).
Od początku było widać, że ofensywna trójka nie rozumie się najlepiej. Bale to ogólnie no comprende za wiele po hiszpańsku, a Vinicius no comprende jak powinien zachowywać się w polu karnym, albo kiedy warto uderzać, a kiedy podawać przez co ciągle mylił te dwie rzeczy. Nie radził sobie również Mariano, który był zawiedziony, że rywale radzą sobie z nim lepiej niż Umtiti w El Clasico. Na nic piłki zagrywane do boku, na nic wrzutki – każda piłka czyszczona była przez zawodników gości.
Na pierwszą groźną akcję musieliśmy czekać do 28. minuty, kiedy to po rzucie rożnym najwyżej do piłki wyskoczył Ramos i uderzył poprzeczkę. Ta sytuacja nakręciła królewskich, którzy coraz częściej zapuszczali się pod bramkę rywali. Trzy minuty później mocno z dystansu huknął Bale, ale piłka minimalnie minęła słupek bramki Dmitrovicia i pozostało jedynie głupio się uśmiechnąć. W 39. minucie najlepszą okazję do strzelenia bramki zmarnował Vinicius. Modrić wypuścił go rewelacyjnym podaniem między dwóch stoperów, ale Brazylijczyk przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem... nie oszukujmy się – nikogo to nie dziwi.
Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, co w doliczonym czasie pierwszej połowy udowodnił Pedro Leon przypominając wszystkim, jak rewelacyjnym talentem był w Football Managerach sprzed kilku lat. Jose Angel przeciął niedokładne zagranie Carvajala i zagrał długą piłkę do Pedro Leona właśnie, który choć przyjął niedokładnie, to stojąc 30 metrów od bramki zdecydował się na strzał z powietrza z dość nienaturalnej pozycji. Żebyście widzieli minę Ramosa po tym, jak piłka po jego uderzeniu znalazła się w samym okienku bramki strzeżonej przez Areolę! Cudowne trafienie, zdecydowanie kandydat do bramki roku!
W przerwie Zidane zdecydował się na wpuszczenie Kroosa w miejsce Modricia, który narzekał na ból mięśnia dwugłowego. Goście nawet nie udawali, że mają na ten mecz inny plan, niż Atletico w rewanżu z Liverpoolem. Każda piłka, która padła ich łupem była lagowana jak najdalej. Ku zaskoczeniu wszystkich – kolejne centry w ich pole karne nie stwarzały większego zagrożenia.
Widząc bezradność swoich zawodników, którzy do 85. minuty potrafili jedynie dwukrotnie nieco napsuć nerwów gospodarzom (w 59. minucie Toni Kroos uderzył w słupek z 14. metra, a 7 minut później Mariano po dwójkowej akcji z Viniciusem z dobrej pozycji uderzył w boczną siatkę) Zidane popatrzył w kierunku ławki rezerwowych i dał Benzemie znać, że wchodzi. Francuz zastąpił Mariano.
Czasu było coraz mniej, ale Karim zaliczył rewelacyjne wejście. Po tym jak dostał piłkę na 30. metrze, postanowił minąć dwóch rywali, wpaść w pole karne, położyć trzeciego, udać, że uderza kładąc tym samym bramkarza na murawie, po czym podbił sobie piłkę i uderzył przewrotką na pustą bramkę. Nie cieszył się. Wyciągnął piłkę z siatki i ustawił ją na środku boiska czekając na wznowienie gry.
Od tamtej pory Real nacierał z jeszcze większą siłą, ale broniący się w dziesiątkę we własnym polu karnym zawodnicy gości dobrze sobie radzili. Tego dnia nie było jednak mocnych na francuskiego goleadora. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry, gdy Ramos bardziej myślał o ataku niż obronie, Eibar ruszył z groźną kontrą. Benzema ruszył za pędzącym lewą stroną Inuim i odebrał mu piłkę blisko środkowej części boiska. Nie bawił się w półśrodki. Wiedział, że tego dnia nie może liczyć na kolegów. Czuł, że teraz, gdy w drużynie nie ma Cristiano Ronaldo może w końcu pokazać pełnię swojego potencjału. Ruszył więc w stronę bramki mijając kolejnych graczy. Następnie zatrzymał się na linii 16. metra, wskazał palcem siedzącego na trybunach Florentino Pereza puszczając mu oczko i nie patrząc na bramkę, szpicem buta uderzył piłkę nie do obrony. Nie cieszył się… wiedział, że to dopiero początek nowego, fantastycznego Benzemy.
W ten sposób Real znowu zasiadł na fotelu lidera, ale przecież jutro Barcelona będzie grała swój mecz z Mallorcą. Bądźcie z nami, by przekonać się czy Duma Katalonii odzyska miejsce numer 1 w tabeli i czy Messi zdoła odskoczyć będącemu w gazie Francuzowi. Nie ma, że ligi są zawieszone. Na footroll kontynuujemy wszystkie rozgrywki!
Real Madryt 2:1 Eibar
0:1, 45. Pedro Leon
1:1, 86. Karim Benzema
2:1, 90. Karim Benzema