Kłopotów Bartomeu ciąg dalszy - teraz dochodzi korupcja!
Od kilku dobrych miesięcy życie Bartomeu nie należy do bezstresowych, bo ciągle, ktoś mu coś zarzuca. Bardzo słusznie zresztą, bo fakt, że Barcelona jest obecnie rozbita jest głównie jego winą. Ostatnio na głowie ma jeszcze sprawę związaną z odejściem Messiego, do którego za wszelką cenę nie chce dopuścić. Jakby tego było mało, pojawiają się kolejne kłopoty. Na tyle poważne, że mogą postawić Bartomeu przed sądem.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Oczywiście rozchodzi się o pieniążki, które rzekomo prezydent klubu miał sobie zawłaszczyć. W jaki sposób? Pamiętacie jeszcze aferę hejterską sprzed pół roku? Dla przypomnienia, Barcelonie zarzucono i nawet przedstawiono ku temu dowody, że wynajęła specjalną agencję, która przy pomocy różnych kont na social mediach miała oczerniać osoby związane z klubem, które są jednocześnie nieprzychylne rządom Bartomeu. Rozpuszczano również fałszywe newsy na temat tych ludzi. A nie chodziło o byle kogo, bo ofiarą tych działań miał paść chociażby Pep Guardiola czy nawet Leo Messi. Bartomeu wytłumaczył się z tego, twierdząc, że nikomu nie kazał nikogo hejtować, a współpraca z tą agencją miała zakładać jedynie pozytywne działania w social mediach i internecie. Kiedy wydawało się, że sprawa przycichła, wróciła do Bartomeu niczym bumerang i to ze zdwojoną siłą.
— Hagrid ✆ (@HagridFCB) September 3, 2020
Okazuje się bowiem, a tak przynajmniej twierdzi był członek zarządu klubu, Emili Rousaud, że prezydent mógł czerpać jeszcze dodatkowe korzyści z tytułu wyżej wspomnianej współpracy. Pieniądze, które Barcelona płaciła owej agencji były podobno o kilka razy większe niż cena samych usług. Podejrzewa się więc, że tylko ułamek uiszczonych kwot trafiał do zleceniobiorcy, a pozostała, zacznie większa część tego hajsu trafiała do kogoś do kieszeni. Jednym z podejrzanych musiał oczywiście stać się Bartomeu. Sprawą już zajmuje się policja, więc w najbliższym czasie sytuacja może się jeszcze rozwinąć. Na komentarz prezydenta klubu w tej sprawie jeszcze czekamy, ale czegokolwiek innego niż odparcia tych zarzutów nawet nie ma się co spodziewać. Jeśli jest jedna rzecz, którą Bartomeu w życiu robi dobrze, to jest to właśnie wypieranie się.