Atletico traci kapitana
Atletico Madryt to klub, który swoją genialną formę zbudował nie na pięknych bramkach i efektownych akcjach, a przede wszystkim na charakterze i ambicji. To te dwa czynniki charakteryzowały Los Colchoneros, kiedy ci awansowali dwa razy w ciągu trzech lat do Finału Ligi Mistrzów. Nie byłoby drużyny skonstruowanej w ten sposób, gdyby nie dwie osoby. Pierwszą z nich jest oczywiście Diego Simeone. Argentyńczyk wpoił swoim piłkarzom, jak mają grać i zza linii bocznej zawsze nimi dyrygował. Dobrze jednak wiemy, że to nie zawsze to samo, co trzymający w ryzach kapitan na murawie. To jest właśnie ta druga osoba. Gabi, zawodnik, który był, mówiąc dwuznacznie, boiskowym przedłużeniem Simeone. Śmiało można mu przypisać lwią część sukcesów Atletico, których nikt mu nie odbierze. Problem w tym, że już kolejnych nie zdobędzie, bo właśnie pożegnał się z klubem.
Gabiemu wraz z końcem tego sezonu wygasał kontrakt i było całkiem prawdopodobne, że nie zdecyduje się go przedłużyć. Hiszpan ma już w końcu 34 lata na karku, a styl gry Rojiblancos wymaga nienagannej kondycji od każdego z zawodników. Mógł być to jeden z powodów nieprzedłużenia umowy z ukochanym klubem.
Gabi nie kończy jednak swojej przygody z piłką. Podpisał już kontrakt z arabskim Al Saad. Jeśli skądś kojarzycie tę nazwę, to dobrze, ponieważ jest to klub, w którym po odejściu z Barcelony swoją karierę kontynuuje Xavi. Włodarze tego zespołu chcą widocznie zbudować arabską potęgę i słusznie zaczynają od środka pola. Gabi będzie świetny defensywnym uzupełnieniem kreatywnego Xaviego. Hiszpan związał się z nowym pracodawcą bardzo lukratywną umową obowiązującą go do końca czerwca 2020 roku. Na jej mocy będzie zarabiał około 115 tysięcy euro tygodniowo.
Jedni mogą uznać, że to ewidentny skok na kasę w wykonaniu Hiszpana, bo dostaje on niemalże dwukrotną podwyżkę obecnych zarobków. To głupota. Wiadome jest, że Gabi po prostu nie chce zostać w Hiszpanii, by nie musieć mierzyć się ze swoim ukochanym Atletico. Kto jak kto, ale akurat on jest piłkarzem, który o pieniądzach nie myśli ani w pierwszej, ani nawet w piątej kolejności i było to widać przez ostatnie lata.