Przystawka przed hitem - zapowiedź 9. kolejki La Liga
Wszyscy jesteśmy już myślami przy 28 października, gdy odbędzie się pierwsze w tym sezonie El Clasico. Zazwyczaj jednak przed daniem głównym następuje przystawka. Dlatego w ten sposób potraktujmy nadchodzącą kolejkę i przekonajmy się, co nas czeka w 9. serii gier LaLiga!
Celta Vigo - Deportivo Alaves (piątek 21:00)
Drużyna z Galicji zaciągnęła hamulec ręczny. Ostatnia wygrana nastąpiła 1 września, a był to jeszcze czas, gdy studenci mieli wakacje. Przed przerwą reprezentacyjną, podopieczni Antonio Mohamed przegrali z Sevillą 1:2. Ekipa z Estadio Balaidos będzie również osłabiona brakiem Néstora Araujo, ponieważ Meksykanin ujrzał ostatnio czerwoną kartkę. Pod znakiem zapytania stoi także występ Maxiego Gomeza, ponieważ Urugwajczyk nabawił się urazu podczas ostatnich meczów kadry i niewiadomą jest, czy na czas zdoła wrócić do pełnej dyspozycji. Drużyna z Alaves w ostatniej kolejce wykazała się cierpliwością i zimną krwią. Dzięki tym cechom udało im się wygrać z Realem Madryt po bramce strzelonej w 95. minucie i za sprawą tego zwycięstwa, Depor traci zaledwie dwa punkty do lidera.
Real Madryt - Levante (sobota 13:00)
Mecz na Estadio de Mendizorroza kompletnie nie uspokoił kibiców Królewskich. W tym momencie drużyna Julena Lopeteguiego ma serię czterech ligowych meczów bez zwycięstwa, a dodatkowo przytrafiła im się porażka w Lidze Mistrzów przeciwko CSKA Moskwa. Na samą myśl o meczu z drużyną z Walencji fanów Realu oblewa zimny pot, zaś wspomnienia z zeszłego sezonu przyprawiają wyłącznie ból głowy i zgrzytanie zębów. Dodając do tego serię 319 minut bez gola w lidze, niezwykle trudno jest o optymizm. A goście przyjadą na Estadio Santiago Bernabeu wzmocnieni serią dwóch wygranych meczów. Wychodzi na to, że będzie to ciężkie popołudnie dla drużyny ze stolicy Hiszpanii, które może spowodować dużego kaca.
Valencia - Leganes (sobota 16:15)
A co czeka drugą drużynę z Walencji? Nietoperze mają spore szanse, by pożreć Ogórki. Ekipa z Mestalla nadal gra poniżej oczekiwań, ale zdołała urwać punkt Dumie Katalonii. Niewiele to zmieniło w kontekście ich sytuacji w tabeli, lecz remis z Barceloną zawsze daje promyk nadziei. Problemem jest jednak brak skuteczności. Gorszy atak ma wyłącznie Real Betis, ale to drużyna z Andaluzji zajmuje wyższą pozycję. Jeśli chodzi z kolei o zespół spod Madrytu, to w końcu przełamał on swoją złą passę. Podopieczni Mauricio Pellegrino okazali się lepsi od drużyny, która sąsiaduje zarówno pod względem geografii, jak i tabeli. W derbach autonomii madryckiej wygrali skromnie z Rayo Vallecano 1:0.
Villarreal - Atletico Madryt (sobota 18:30)
Gospodarze z Estadio de la Cerámica poruszają się w tym sezonie niczym słoń w składzie porcelany. W ostatnim meczu nie poradzili sobie z Espanyolem i mają zaledwie punkcik przewagi nad strefą spadkową. A w ten weekend czeka ich trudny pojedynek z zawsze groźną bandą Diego Simeone. Rojiblancos wracają w końcu na odpowiednie tory i wszystkie argumenty leżą po stronie madryckiej ekipy. Tym bardziej że fani z Wanda Metropolitano już dawno zapomnieli, jak smakuje gorycz porażki. Jedyną niewiadomą jest nastawienie i prawdopodobieństwo roszad, które są nieuniknione. Lada moment nastąpi kolejka nr 3 Ligi Mistrzów, gdzie Atleti zmierzy się z BVB i z tego właśnie powodu trzeba umiejętnie rozprowadzać siły.
FC Barcelona - Sevilla (sobota 20:45)
Nie ma co się oszukiwać - to jest hit tej kolejki! Drużyna Pablo Machína ma już na rozkładzie drużynę, która rządzi na europejskiej scenie piłkarskiej (Real M.), a już jutro czeka ich pojedynek z zespołem, który od kilku lat panuje w Hiszpanii. Nieprzypadkowo to właśnie Andaluzyjczycy przewodzą w tabeli LaLiga. Tak jak chwaliliśmy poprzedni zespół Machína (Girona), tak teraz przyjemnie ogląda się drużynę z czerwonej części Sewilli. Wielkim wzmocnieniem okazał się Andre Silva, który swoją dobrą formę utrzymał również w reprezentacji Portugalii. Natomiast ekipa Ernesto Valverde kontynuuje terminarz z dość wymagającymi rywalami, bo ich ostatnie dwa mecze to starcia z Athletikiem Bilbao oraz Valencią, gdzie zdobyli zaledwie dwa punkty. A przed Dumą Katalonii sobotni mecz na szczycie tabeli oraz szlagier ligi hiszpańskiej, który czeka nas 28 października (w międzyczasie mecz z Interem). Kalendarz nie do pozazdroszczenia i z tego kibice Blaugrany muszą uzbroić się w cierpliwość.
Rayo Vallecano - Getafe (niedziela 12:00)
Mini-derby Wspólnoty Madrytu. Drużyna z Vallecas wygrała w tym sezonie zaledwie jedno spotkanie (14 września i zwycięstwo nad Hueską) i nieprzypadkowo zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Natomiast Getafe poniosło porażkę z Levante i przez to osunęło się w tabeli. Niemniej przy korzystnym zbiegu okoliczności ćwierćfinalista Pucharu UEFA (dla przypomnienia - tak, istniały takie rozgrywki.) z sezonu 2007/2008 może nawet wskoczyć na siódme miejsce i być tuż za plecami strefy, która pozwala awansować do europejskich pucharów. Urok ścisku w lidze! Obowiązkowe zadanie do wykonania - komplet punktów w meczu z Rayo.
Eibar - Athletic Bilbao (niedziela 16:15)
Ostatni mecz Eibaru był dość szalony. Do 42 minuty meczu przegrywali z Gironą 1:2, następnie w doliczonym czasie pierwszej połowy zdołali wyrównać na 2:2, a ostateczny cios zadali w 72 minucie, dzięki czemu zgarnęli trzy punkty. W tym momencie, gospodarze są na 12. miejscu i oddzielają oba zespoły z Walencji. Za to Baskowie od jakiegoś czasu mocno rozczarowują i prawdopodobnie po raz kolejny czeka ich żmudna walka o utrzymanie. Drużynie z Bilbao przydała się przerwa na Ligę Narodów, gdyż mogli w spokoju popracować nad formą, która jest słaba. Przegrali derbowy mecz z Realem Sociedad i tylko dzięki zwycięstwu nad Leganes nie znajdują się w tym momencie w strefie spadkowej.
Huesca - Espanyol (niedziela 18:30)
U beniaminka z Hueski nastąpiła zmiana na stanowisku trenera. Leo Franco po 100 (słownie - stu) dniach piastowania stanowiska pierwszego trenera został zwolniony z powodu słabych wyników. Ratownikiem ma być Francisco Rodríguez, który nigdy wcześniej nie pracował w Primiera Division. Takie ruchy były nieuniknione, skoro do tej pory tylko raz zdobyli jeden komplet punktów. A wydarzyło się to na inaugurację ligi czyli z perspektywy piłki nożnej to już praktycznie prehistoria. Gospodarze muszą poprawić grę w defensywie, bo w tym momencie są najgorszą obroną w całej lidze, a może być o to niełatwo, bo Papużki z Cornellà-El Prat są pozytywną niespodzianką tego sezonu. W tym momencie zajmują piąte miejsce i przegrali zaledwie dwa mecze - z Deportivo Alaves oraz Realem Madryt. Espanyol gra u siebie fenomenalnie, natomiast na wyjazdach jest to drużyna kompletnie inna. Katalończycy są jedną z trzech drużyn, które nie wygrały jeszcze meczu w delegacji - do tego grona należą również Athletic Bilbao oraz Leganes. Być może komuś uda się przełamać złą serię. Inną możliwością jest podział punktów i robienie dobrej miny do złej gry.
Real Betis - Valladolid (niedziela 20:45)
Jak mówi fragment tekstu, "nic nie może przecież wiecznie trwać" i świetnie odnosi się o to do drużyny Quique Setiena. Beticos w końcu znaleźli swojego pogromcę. Przegrali z Atletico Madryt, więc nie jest to bynajmniej żaden powód do wstydu - można to potraktować po prostu jako zademonstrowanie siły ze strony Los Colchoneros. W niedzielny wieczór to drużyna z Estadio Benito Villamarín będzie faworytem, choć ekipa Luisa Nazario de Limy (lubię przypominać fakt, że Brazylijczyk jest właścicielem beniaminka) jest najlepsza wśród drużyn, które dołączyły do LaLiga przed tym sezonem. W poprzedniej serii gier pokonali Hueskę i według tabeli są siódmą siłą ligi. Skoro jest to mecz sąsiadów, to stawka wynosi ciut więcej niż trzy punkty. Nie mówcie mi, że to nie jest powalony sezon ligi hiszpańskiej. Za to jednak kochamy piłkę, prawda?
Real Sociedad - Girona (poniedziałek 21:00)
Baskonia kontra Katalonia. To może być miły dla oka poniedziałkowy wieczór z hiszpańskim futbolem i to kompletnie nie zważając na sytuację w tabeli. Drużyna z San Sebastián podejdzie do tego meczu w świetnych nastrojach, bo wygrana w derbach to zawsze prestiżowa sprawa. Goście spod Barcelony w dość niewytłumaczalny sposób przegrali swój mecz z Eibarem i chyba potwierdza się teza mówiąca, że drugi sezon dla beniaminka zawsze jest trudniejszy. Tym bardziej gdy wyrwane jest serce zespołu, bo Pablo Machín był kimś takim dla Girony. Na szczęście dla Gironistes w lidze hiszpańskiej są jeszcze gorsze zespoły, co nie zmienia jednak faktu, że strefa spadkowa zbliża się nieuchronnie.
[ZOBACZ TEŻ: Neymar chce wrócić do Barcelony! | Tylko Piłka]