Dobre kino klasy ‘’B’’ – podsumowanie 1/8 finału Ligi Europy
Wiadomo, jak traktowana jest Liga Mistrzów - niczym wybitne filmowe arcydzieło. Czasem wracamy z tego piłkarskiego widowiska zniesmaczeni, ale na szczęście taka sytuacja nie wydarzyła się w tym tygodniu. Za to Liga Europy przez wielu ludzi jest porównywalna do filmów klasy „B”. Przyzwoite dzieła, ale niewiele wnoszące do naszego życia. Zawsze można jednak wyłapać jakieś perełki i nie inaczej było podczas dzisiejszego wieczora.
Z każdym, kolejnym tygodniem będzie coraz mniej spotkań do omówienia. Dzisiejszego wieczora dwóch naszych ludzi – Karol Sitarski oraz Hubert Kwaśny – skupiło się na wydarzeniach w Frankfurcie oraz Neapolu:
(Nie)szczęśliwy remis Eintrachtu
Napoli wygrywa, Milik się przełamuje
W tym tekście poznacie krótką relację z pozostałych sześciu spotkań:
Dinamo Zagrzeb – Benfica 1:0
Nenad Bjelica odnalazł swoje miejsce na ziemi, gdzie robi prawdziwą furorę. Chorwaci wygrali swoją grupę z wyraźną przewagą, a w poprzedniej rundzie wyjaśnili Viktorię Pilzno. A pamiętajmy, że Czesi jesienią występowali w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Los nie oszczędził Dinamo przy okazji losowania kolejnej rundy, bo tym razem trafili na kolejnego „spadkowicza” z najważniejszych rozgrywek klubowych w Europie. Podopieczni byłego trenera Lecha Poznań w ogóle się tym nie przejęli i ponownie wzięli sprawy w swoje ręce. Bruno Petković zapewnił swojej drużynie zwycięstwo pewnie wykorzystując rzut karny. W perspektywie reprezentacji Polski powinien cieszyć występ Damiana Kądziora od pierwszych minut. Wynik spotkania w Chorwacji powinien być lekko zawstydzający dla klubów z Ekstraklasy, bo zwycięstwo to osiągnęło jeszcze dwóch innych piłkarzy z przeszłością w naszej lidze. Duet Dilaver/Situm odbił się od polskiej rzeczywistości jak od ściany, ale w Europie radzi już sobie przyzwoicie. To zwycięstwo było bardzo istotne dla całej chorwackiej piłki - od przyszłego sezonu w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów wystąpią dwa zespoły z Chorwacji!
Stade Rennes – Arsenal 3:1
Unai Emery bardzo ambicjonalnie podszedł do spotkania rozgrywanego we Francji. Zespół z Londynu czeka ligowy szlagier przeciwko rozpędzonemu Manchesterowi United, ale w pierwszym składzie ujrzeliśmy wszystkie, znane twarze. Jedynym nieobecnym był pauzujący za kartki Alexandre Lacazette, ale w zespole drugim napastnikiem jest Pierre-Emerick Aubameyang, więc strata Francuza nie była aż nadto odczuwalna. Angielski zespół bardzo szybko objął prowadzenie w tym spotkaniu, bo Alex Iwobi już w czwartej minucie zdobył bramkę. Trzeba jednak przyznać, że zagranie Nigeryjczyka wyglądało jak typowy centrostrzał. Duch Tomasza Brzyskiego unosił się nad stadionem w Rennes. Wszystko wysypało się niczym domek z kart, gdy czerwoną kartkę ujrzał Sokratis Papastatopulos. Nie dość, że Grek osłabił swój zespół, to jeszcze bramka dla gospodarzy padła z rzutu wolnego, który został podyktowany właśnie po faulu byłego piłkarza BVB. W drugiej połowie obserwowaliśmy wyraźną dominację gospodarzy udokumentowaną bramką samobójczą autorstwa Nacho Monreala. Zwycięstwo przypieczętował Ismaila Sarr w końcowych minutach spotkania. Powtórzył się więc scenariusz z dwumeczu przeciwko BATE Borysów. Czy rewanż na The Emirates Stadium będzie wyglądać podobnie jak w przypadku pojedynku z Białorusinami? Przypomnijmy, że Arsenal wówczas nie pozostawił złudzeń, kto był lepszy. Stade Rennes jest jednak o kilka półek lepszą drużyną, bo nieprzypadkowo eliminuje się z gry Realu Betis, a tego dokonał klub ze stolicy Bretanii. „Kanonierzy” nadal chcą wrócić do piłkarskiej elity poprzez wygranie Ligi Europy. Droga trochę się wydłużyła, nie ma co…
Sevilla – Slavia Praga 2:2
Prażanie narobili sporo kłopotów faworytowi do wygrania całych rozgrywek. Gdy tylko Sevilla obejmowała prowadzenie, Slavia po krótkim odstępie czasu doprowadzała do wyrównania. Chyba mało kto zakładał, że Czesi będą w stanie osiągnąć taki wynik na stadionie rywala i to pomimo wyraźnego kryzysu Andaluzyjczyków. Podopieczni Pablo Machina od początku 2019 roku wygrali ledwie 5 spotkań we wszystkich rozgrywkach, z czego dwa zwycięstwa nastąpiły w poprzedniej rundzie Ligi Europy. Napisać, że Sevilla jest rozbita, to jakby nic nie napisać. Natomiast Slavia pokazuje, że w naszej części Europy też można fajnie grać w piłkę i pokazać się z dobrej strony szerszej publiczności. Halo, polskie kluby? Słyszycie nas?
Zenit Sankt Petersburg – Villarreal 1:3
W końcu ktoś znalazł sposób na Rosjan, którzy do tej pory byli niepokonani na własnym stadionie w trwającej kampanii europejskich pucharów. Tym kimś jest zespół aktualnie znajdujący się w strefie spadkowej LaLiga. By tego było mało, to „Żółta Łódź Podwodna” wybiegła na boisko w dość rezerwowym składzie. Pierwszoplanową postacią spotkania w Petersburgu był Gerard Moreno, strzelec jednego z goli. Oby Hiszpanie byli w stanie powtórzyć swoją dyspozycję z dzisiejszego spotkania, bo to będzie kluczowe w perspektywie walki o utrzymanie. A piłka nożna nigdy nie przestanie nas zaskakiwać i za to ją kochamy.
Valencia CF – FK Krasnodar 2:1
Solidna rosyjska konstrukcja wysypała się tuż po przejściu Bayeru. Niezbyt dobre wieści dochodziły do nas z obozu gości przed rozpoczęciem spotkania. Niejasna sytuacja Ignatiewa oraz słaba dyspozycja w starciach z Spartakiem Moskwa oraz FK Rostów jasno sugerowały, kto jest faworytem meczu. Krasnodar ponownie zagrał dość bojaźliwie, natomiast Valencia zaimponowała, tym co do tej pory szwankowało w ekipie Marcelino – konkrety w akcjach ofensywnych. Dublet ustrzelony przez Rodrigo momentami wydawał się najniższym wymiarem kary wymierzonym przez hiszpańskie „Nietoperze”. Promykiem nadziei na awans jest honorowe trafienie Claessona.
Chelsea – Dynamo Kijów 3:0
Przed spotkaniem wiedzieliśmy jedno – Andrij Szewczenko jako jedyny opuści Stamford Bridge w szampańskim nastroju i to bez względu na końcowy wynik. Ukrainiec występował w obu zespołach, które rywalizowały ze sobą w północno-zachodniej części stolicy Anglii. „The Blues” chcieli wygrać to spotkanie najmniejszym nakładem sił i osiągnęli swój cel założony tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wynik mógł być okazalszy, ale z dobrej strony zaprezentował się bramkarz Dynama, Denys Bojko. Ukrainiec nie miał nic do powiedzenia przy bramkach Pedro, Williana (uderzenie Brazylijczyka z rzutu wolnego było wyjątkowej urody) oraz Calluma Hudsona-Odoi’a. Z perspektywy całego spotkania, różnica klas była wyraźna i niepodlegająca jakiejkolwiek dyskusji.