Szczęśliwa liczba Pi - podsumowanie 1/8 finału Ligi Europy (rewanże)
Dzisiaj mamy czternasty marca, ale pozwólcie, że aktualną datę zapiszę nietypowo dla naszego kraju - 3.14. Macie jakieś skojarzenie? Dokładnie tak - liczba Pi. Obchodzimy właśnie coroczne święto dotyczące tej liczby. Rozszerzenie liczby Pi jest bardzo skomplikowane i czasem podobnie wygląda sprawa z awansem do kolejnej rundy pucharowych rozgrywek w piłce nożnej. A jak to wyglądało w ten marcowy czwartek? Zaraz poznacie szczegóły.
Dwóch ćwierćfinalistów poznaliście ze szczegółowych relacji autorstwa Karola Sitarskiego, który zajmował się meczem w Mediolanie oraz Huberta Kwaśnego skupiającego się na starciu w Lizbonie:
Eintracht gra dalej, Inter za burtą
Benfica pokazała siłę w dogrywce
A co działo się na innych stadionach?
Dynamo Kijów - Chelsea 0:5 (wynik dwumeczu - 8:0 dla Chelsea)
Zespół ze stolicy Anglii bardzo szybko zamknął Dynamo jakiekolwiek ścieżki na osiągnięcie przyzwoitego wyniku w dzisiejszym rewanżu. Olivier Giroud w pierwszych minutach spotkania wykorzystał swoje warunki fizyczne i świetnie odnalazł się w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Przy drugiej bramce dla "The Blues", Francuz dobrze odczytał intencję Marcosa Alonso i znalazł się tam, gdzie powinien się znaleźć rasowy napastnik. Hiszpański obrońca do asysty dopisał na swoje konto trafienie pieczętujące zwycięstwo Chelsea. Po godzinie gry, były napastnik Arsenalu skompletował hat-tricka. W końcówce na listę strzelców wpisał się Callum Hudson-Odoi. Jeśli kiedyś będziecie szukali definicji "piłkarskiej formalności", to odpalcie sobie rywalizację Anglików z Ukraińcami. To była prawdziwa różnica klas, a wynik dwumeczu nie kłamie.
FK Krasnodar - Valencia CF 1:1 (wynik dwumeczu 2:3 dla Valencii)
Rosjanom do pełni szczęścia zabrakło jednego gola, który przechyliłby szalę awansu na ich korzyść. Na początku spotkania Ari strzelił nawet upragnioną bramkę, ale sędzia spotkania dopatrzył się zagrania piłki ręką. Oprócz tej sytuacji, w Krasnodarze obserwowaliśmy typowy mecz naszej Ekstraklasy z jedną zasadniczą różnicą - wszystkie sektory były zapełnione kibicami. O tym spotkaniu nie ma sensu się rozpisywać, bo poważne granie rozpoczęło się dopiero w 85. minucie, gdy gospodarze objęli prowadzenie. Podopieczni Marcelino już praktycznie byli ukarani za swój minimalizm, ale Hiszpanie po raz kolejny pokazali, że gra się do końcowego gwizdka sędziego. Autorem "złotego gola" był Goncalo Guedes. Portugalczyk trafił mniej więcej na pół minuty przed końcem meczu. Krasnodar cieszył się z awansu do ćwierćfinału dosłownie przez dziesięć minut.
FC Red Bull Salzburg - S.S.C. Napoli 3:1 (wynik dwumeczu 4:3 dla Napoli)
Spotkanie w Salzburgu jeszcze się nie rozpoczęło, a już wydarzenia przedmeczowe przyprawiły Ancellotiego o drobny ból głowy. Kontuzji na przedmeczowej rozgrzewce odniósł Lorenzo Insigne i szkoleniowiec Napoli był zmuszony przeprowadzić pierwszą korektę w składzie jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wychowanka Neapolu w wyjściowym składzie zastąpił Dries Mertens i to Belg tworzył duet napastników z naszym rodakiem, Arkadiuszem Milikiem. Skoro mowa o Polakach, to w podstawowej jedenastce znalazło się również miejsce dla Piotra Zielińskiego. Pierwszoplanową postacią był jednak wcześniej wspomniany napastnik reprezentacji Polski, który wykorzystał niefrasobliwość defensywy rywali i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Wyrównanie to efekt ogromnego błędu Allana i trafienie Munasa Dabbura. Izraelczyk nadal liczy się w walce o tytuł lidera klasyfikacji strzelców, ale zapewne to wyróżnienie zamieniłby na awans do kolejnej rundy Ligi Europy. Na pocieszenie dla salzburczyków pozostała seria 70(!!!) nie przegranych meczów rozgrywanych na własnym stadionie. Statystyka imponująca, ale z awansu cieszył się zespół z południa Włoch. Bardzo ważne okazało się wyjazdowe trafienie Napoli (Brawa dla Arka!), bo do awansu "Czerwonego Byka" zabrakło dwóch goli.
Arsenal - Stade Rennes 3:0 (wynik dwumeczu 4:3 dla Arsenalu)
"Kanonierzy" ponownie uspokoili swoich fanów postawą na własnym stadionie. Bardzo mocne otwarcie Arsenalu, bo wystarczył pierwszy kwandrans gry i trafienia Aubameyanga oraz Maitlanda-Nilesa, by gospodarze cieszyli się z awansu do ćwierćfinałów. Najbardziej nerwowym momentem dla Unaia Emery'ego była kontuzja Aarona Ramsey'a, ale Walijczyk ostatecznie nie opuścił przedwcześnie murawy i był w stanie kontynuować grę. Zespół z The Emirates Stadium postanowił wziąć przykład z innych wyspiarskich zespołów i awansować do kolejnej rundy. No bo jak to tak? Arsenal bez awansu? Niemożliwe! To spotkanie pokazuje, jak wiele może się zmienić na przestrzeni ledwie tygodnia. Francuzi przez całe spotkanie sprawiali wrażenie mocno stłamszonych i czekali na najniższy wymiar kary.
Slavia Praga - Sevilla 4:3 (wynik dwumeczu 6:5 dla Slavii)
W stolicy Czech obserwowaliśmy największe emocje spowodowane huśtawką nastrojów zaserwowaną przez zespół z Andaluzji. Podopieczni Pablo Machina dwukrotnie musieli odrabiać straty i za każdym razem dochodzili do celu. Przepięknym uderzeniem na 2:2 popisał się Munir El Haddadi, który popisał się błyskiem geniuszu rodem z FC Barcelony. Drużyna, która ma najwięcej triumfów w historii Ligi Europy niemiłosiernie męczyła się w Czechach i z awansu cieszył się przez większą część dogrywki. Aż przyszedł doliczony czas gry i Simon Kjaer postanowił wyciągnąć pomocną dłoń w kierunku rywali. Duńczyk próbował wybić piłkę z linii bramkowej, ale ta niefortunnie wleciała do bramki i tak padł gol samobójczy decydujący o losie Sevilli. To był jednak szalony dwumecz i chyba jeden z lepszych w trwających europejskich pucharach. Do końcowego gwizdka pachniało kolejnymi trafieniami, a przecież o to chodzi w piłce nożnej! Slavia po raz kolejny pokazała, że zespół z naszej części Europy może napsuć sporo krwi ekipie, która na papierze jest wyraźnym faworytem. Prażanie za swoją postawę zasłużyli na duży kufel ze złocistym napojem. My sami kiedyś potrafiliśmy remisować z takim madryckim Realem, a teraz? A szkoda strzępić ryja.
Villarreal - Zenit Sankt Petersburg 2:1 (wynik dwumeczu 5:2 dla Villarrealu)
"Żółta Łódź Podwodna" nie pozostawiła jakichkolwiek złudzeń, komu bardziej należał się awans. Podczas rywalizacji z Zenitem, łódź podwodna przeszła transformację w walec rozjeżdżający każdego, kto stanął mu na drodze. Zespół z Sankt Petersburga było jedynie stać na honorowe trafienie, którym popisał się Branislav Ivanović i to już w doliczonym czasie gry. To druga ekipa z Rosji, która odbiła się od drużyny z Półwyspu Iberyjskiego jak od ściany. Scenariusz, który zakłada spadek Villarrealu do Segunda Division, przy jednoczesnym wygraniu całej edycji Ligi Europy jest nadal jak najbardziej realny.