Manchester United wymęczył sobie półfinał Ligi Europy
Kibice Manchesteru mieli dziś w głowie głównie walący się transfer Jadona Sancho, ale wśród tych priorytetów nie można zapominać jeszcze o tym, że do rozegrania jest ćwierćfinał Ligi Europy. Kopenhaga to może i nie jest najmocniejszy rywal na papierze, ale "Czerwone Diabły" musiały mieć w głowie to, że wyjątkowo rozgrywają już tylko jeden mecz, więc każdy błąd będzie dużo kosztowniejszy i wystarczy chwila nieuwagi, by odpaść. Komu ostatecznie udało się być uważniejszym?
🚨 It's team news time! Here's how #MUFC line up tonight...
— Manchester United (@ManUtd) August 10, 2020
🏆 #UEL
📦 @DHLManUtd
Start-11 mod @ManUtd - vores officielle bettingpartner @Unibet_Danmark giver fx odds 8,00 på, at vi går videre. Spil med omtanke. #munfck #fcklive #eldk #uel pic.twitter.com/tPC9biJ1pA
— F.C. København (@FCKobenhavn) August 10, 2020
W pierwszej połowie spotkania nie działo się zbyt wiele. Przez kilkanaście inaugurujących minut najciekawsze było to, że Aaron Wan-Bissaka dostał piłką twarz, po czym ostatecznie podniósł się, choć na początku był trochę zamroczony. W doliczonym czasie gry pierwszej części gola zdobył co prawda Mason Greenwood, ale po sprawdzeniu go VARem okazało się, że Anglik był na spalonym i to dosyć sporym. Na przerwę zespoły zeszły więc przy remisie, z czego zdecydowanie bardziej zadowolona mogła być Kopenhaga, która przecież była raczej skazywana na pożarcie, a radziła sobie zupełnie dobrze.
— Dominik Klekowski (@DoKlekowski) August 10, 2020
Druga połowa wyglądała bardzo podobnie. Nawet Manchester strzelił gola, którego znów mu nie uznano, też zresztą słusznie. Rashford dobijał bowiem strzał Greenwooda, który odbił się od słupka, ale Marcus był na ewidentnym spalonym. Kopenhaga miała nawet swoją szansę, bo kapitalnym dryblingu Rasmusa Falka, ale jego koledzy bali wykończyć się akcję, niepotrzebnie podając sobie piłkę w polu karnym, przez co sytuacja nawet nie zakończyła się celnym strzałem.
— Manchester United (@ManUtd) August 10, 2020
Na początku dogrywki bramkę niemalże zdobył Anthony Martial, który po indywidualnym rajdzie wbiegł w pole karne, ale jego strzał w sytuacji sam na sam obronił bramkarz rywali. Radość Duńczyków potrwała jednak kilka sekund, bo piłka zaraz wróciła w pole karne, Juan Mata, który pojawił się na boisku przed dogrywką dograł znów do Francuza, a ten został faulowany. Jedenastkę pewnie wykorzystał Bruno Fernandes. W drugiej części dogrywki na początku przeważał Manchester, ale pod koniec Kopenhaga przejęła inicjatywę, by wyrównać. Nie udało jej się jednak stworzyć już poważnego zagrożenia, przez co to ostatecznie "Czerwone Diabły" awansowały do półfinału. Trudno jednak pochwalić je za ten mecz, gdyż wynik był mocno wymęczony, a sporo szans niepotrzebnie zmarnowanych. Taka dyspozycja w półfinale może nie wystarczyć.