Halo, policja? Proszę przyjechać do Anderlechtu
Policja i kluby piłkarskie nie są tworami, które z założenia miały żyć w symbiozie, ale przez ostatnie wydarzenia często nie mogą bez siebie istnieć. Wiąże się to z notorycznie powtarzającymi wybrykami psuedokibiców czy wszechobecną korupcją. Ta druga kwestia ostatnio stała się powodem poważnych interwencji w Belgii. W związki z nimi, policja wparowała chociażby do siedziby Anderlechtu.
Co ciekawe, nie chodzi wcale o ustawianie spotkań czy dawanie łapówek, które pewnie jako pierwsze nasuwały Wam się na myśl po usłyszeniu słowa "korupcja". Ten przypadek jest jednak jeszcze bardziej poważny. Podobno agenci piłkarscy, którzy brali czynny udział przy transferach przeprowadzanych przez klub z Brukseli mieli przy okazji tych transakcji prać brudne pieniądze. Te oczywiście musiały pochodzić z nielegalnych źródeł, aczkolwiek możemy się na razie tylko domyślać jakich. W grę na pewno wchodzi handel narkotykami i sutenerstwo, choć to tylko domniemania.
— Mariusz Moński (@M_Monski) 24 kwietnia 2019
Co to może oznaczać dla samego klubu? Jeśli śledztwo wykaże, że pracownicy Anderlechtu brali czynny i co najważniejsze, świadomy udział w praniu tych brudnych pieniędzy, zespół poniesie spore konsekwencje. Konkretne osoby na pewno zostaną pozbawione pracy, prawdopodobnie dostaną wyroki sądowe, a sam klub dostanie pewnie jeszcze ogromne kary finansowe.