Footroll w terenie - Widzew z 9. remisem, Radomiak wciąż liderem
Wiecie, że jeden z najbliższych przystanków tramwajowych na trasie do stadionu Widzewa Łódź nosi nazwę „Rondo Inwalidów”? Jakoś nie odniosłem wrażenia podczas dzisiejszej wizyty w tym jakże klimatycznym mieście, że oglądam piłkarskich paralityków. Potwierdzam też – liczba widzów na tym niemalże wypełnionym stadionie daje o sobie znać – jest baaaaaardzo głośno. Footroll.pl postanowił wybrać się na mecz Widzewa Łódź z Radomiakiem Radom w ramach trzydziestej kolejki polskiej II ligi.
Dziś w terminarzu mecze Atletico – Valencia, Werder – Bayern, Wolverhampton – Arsenal, Milan – Lazio, Lech – Legia, Manchester United – Manchester City, a my siedzieliśmy w Łodzi… tak, odbiło nam. My, bo z ramienia Widzewa był jeszcze na tym meczu nasz Marcin Kowara.
Wiecie, kiedy jedzie się z Warszawy do Łodzi, specjalnie człowiek nie zmęczy się podróżą. Podkreślmy, jakie starcie mieliśmy oglądać – lider kontra dawny lider. Ta spłaszczona góra zwiastowała tylko kłopoty – tutaj w typowo polskim stylu nikt nie chce awansować…
(źródło: 90minut.pl)
Same informacje wokół klubu też nie są pocieszające – Widzew przed tym spotkaniem wciąż miał dość osobliwy bilans – 1 wygrana, 8 remisów, 0 porażek. Wiosna w Łodzi była zawsze domeną ŁKS-u, więc trochę można się z tego ponabijać. Tym bardziej, że Łódzki KS zmierza do Ekstraklasy…
Zależało Widzewowi na wygranej, ale szczerze – można wspierać ten wielki klub, tylko niech zacznie on podejmować też od strony organizacyjnej lepsze decyzje…
Wpaść na dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego, wpaść na prezesa Sławomira Stempniewskiego – otóż człowiek przynajmniej miał świadomość, że najważniejsze osoby w obu klubach śledzą z zapartym tchem to, co się dzieje. Redaktor Kowara dość mocno udziela się przy Widzewie, dlatego też jego spotkanie już na samym początku było miłą rzeczą. Zawsze to przyjeżdża się na stadion, spotyka znajomą twarz… ale wiecie dobrze, że Footroll już na Widzewie bywał.
Piotr Adamus potwierdzał Wam już, że „Taniec Eleny” ma swój klimat… no ma.
W międzyczasie dostaliśmy też wiadomość, że GKS Bełchatów wygrał swój mecz, czym wbił się na dobre do pierwszej trójki II ligi. A co działo się w meczu Widzewa poza spudłowanym karnym (nie strzelił go Daniel Mąka, który jeszcze w pierwszej połowie musiał opuścić murawę) Widzewa i ciągłym naporem przez pierwsze 10-15 minut? Działo się tyle, że znów można było odnotować u łodzian poprawę stylu. Problem w tym, że starczyło sił tylko na pierwszą połowę – Widzew grał na tyle dobrze, na ile pozwoliły dziś nogi piłkarzom…
Gramy... Dobrze. Jest myśl, jakieś schematy. Oby tak dalej.
— Łukasz Karpiak (@Karpiukutno) 24 kwietnia 2019
Niestety, spośród głośnych przyśpiewek dało się sporadycznie słyszeć te wulgarne…
„Legia to stara k***a”
„J***ć łódzki Widzew, Żydzi z Polski won!”
„Strzelcie k****m gola”
Inna sprawa – nie znam innego stadionu, który bardziej alergicznie reaguje na okrzyki „Legia Warszawa”. Wystarczyło, że Radomiak choć spróbował wesprzeć swoją zgodę, to wszystkie trybuny pełne czerwonych barw Widzewa zaczęły gwizdać i śpiewać swoje obraźliwe utwory.
Radomiak nie zaimponował nam też od strony kibicowskiej w drugiej połowie – nie dość, że kibice gości odpalili race, to jeszcze zaczęli przerzucać petardy przez sektor. Te zaczęły wybuchać w tunelu, niedaleko miejsca, gdzie stali strażacy i fotografowie. Szczerze? Człowiek cieszył się, że siedzi daleko od tego zdarzenia, na trybunie prasowej.
To, że kibice Radomiaka odpalają race, to jeszcze pół biedy. Ale rzucają petardami w kierunku boiska, gdzie... akurat rozgrzewają się ich piłkarze #WidzewRadomiak #2liga
— Krzysztof Sędzicki (@ksedzicki) 24 kwietnia 2019
Jak streścilibyśmy drugą połowę meczu? Radomiak, który walczy nie tylko z resztą rywali, ale też sam ze sobą, mógł nawet w tym meczu pokonać gospodarzy. Wielki znów okazał się być Leandro Pereira, który powinien trafić co najmniej raz do siatki. W tym sezonie ma już 16 goli na swoim koncie, więc naprawdę może być rozczarowany, że dziś nie trafił. A co do łodzian… Patryk Wolański zagrał dziś dobry mecz, natomiast nadmieńmy jedną rzecz – to był bramkarz bohatersko pokonujący problemy, które sam stwarzał. Radomiak nie umiał wyjść na prowadzenie, bo nie umiał wykorzystywać swoich sytuacji. Szczęśliwie bramkarz Widzewa umiał za każdym wybronić strzały przeciwników.
Zabawne, że dziewiąty z rzędu remis dał Widzewowi awans w tabeli - z powodu porażki Olimpii Grudziądz (swój mecz zawaliła też Elana Toruń). Radomiak ma dziś 55 punktów, Widzew i GKS - po 51. Oni tworzą pierwszą trójkę. Jako osoba pochodząca z województwa łódzkiego, niespecjalnie zmieniałbym ten skład personalny.
Ale szczerze? Atmosferę piłkarskiego święta przy Piłsudskiego czuć nadal – wyjąwszy wulgaryzmy, chcielibyśmy tak głośny, reagujący na boisko doping widzieć wszędzie. Podobało się nam, pomimo że nie spróbowaliśmy giętej (a jest dobra – tak donoszą eksperci).
Także… wpadniemy częściej, Widzewie! Dzięki za dzisiaj!