Europa otwarta na Podolskiego. Powrót coraz bliżej!
Japońska kariera Lukasa Podolskiego trwa od 2017 roku, lecz powoli zbliża się ku kresowi. Kontrakt byłego reprezentanta Niemiec z Vissel Kobe potrwa jeszcze pół roku, a wraz z zakończeniem rozgrywek 34-latek stanie się wolnym zawodnikiem. Na brak zainteresowanych narzekać jednak nie będzie, a wielki powrót zbliża się wielkimi krokami.
Niestety nie do Polski, z której pochodzi, a jedynie do Bundesligi. Urodzony w Gliwicach 34-latek niejednokrotnie zaznaczał, że karierę chciałby zakończyć w Ekstraklasie, a mianowicie w barwach Górnika Zabrze. Czternastokrotny mistrz Polski na przybycie "Poldiego" będzie musiał jeszcze poczekać, gdyż ten w pierwszej kolejności chce zahaczyć o Niemcy. Na zachodzie spędził niemal całą karierę. Wszystko zaczęło się od gry w młodzieżowych zespołach FC Köln. Następnie nadszedł epizod w Bayernie Monachium, gdzie święcił największe sukcesy, a w ostateczności również gra na Wyspach, we Włoszech, Turcji i Japonii, gdzie występuje do dziś. Zbliżające się miesiące będą jednak jego ostatnimi w barwach Vissel Kobe, gdzie występuje u boku Andresa Iniesty.
Powrót do Europy cieszy niemiłosiernie, a pomimo 34 lat na karku wciąż wierzymy, że były reprezentant Niemiec zaprezentuje się z niezłej strony. Czy powalczy o koronę króla strzelców z Robertem Lewandowski? Być może w najwspanialszych snach, a gra w przeciętnym, jak na niemieckie warunki FC Köln powinna być w sam raz. Miejsce w pierwszym składzie będzie w zasięgu ręki - wygryzienie Anthony'ego Modeste również, a powrót do PKO Ekstraklasy mógłby tylko pokrzyżować plany.
Klub, w którym "Poldi" zaczynał zawodową karierę znajduje się obecnie w ogromnych tarapatach. Pomimo ekspresowego powrotu do Bundesligi im znów śpieszy się na jej zaplecze, a przy wietrze w oczy - 34-latek trafi do zespołu występującego na drugim poziomie rozgrywkowym. Wciąż jest to jednak lepszy wybór niż gra w "La Cabaret Ekstraklasa", gdzie w grę wchodziłyby dwie opcje.
a) przerośnie ligę wzdłuż i wszerz - niszcząc marzenia młodych talentów oraz osiągając więcej niż emerytowany już Igor Angulo. Przy okazji zapewniając Górnikowi niespodziewane mistrzostwo Polski i znów zrzucając Legię ze stołka.
b) połączy moce z resztą ligowców i stanie się fatalny, jak Michał Kucharczyk w meczu z Ajaxem...
Tego oczywiście nie chcemy, gdyż 130-krotnemu reprezentantowi Niemiec nie przystoi równać się z naszymi "gwiazdami", a epizod w "najlepszej" lidze na północnej półkuli mógłby mu tylko zaszkodzić. Na powrót jednak czekamy, lecz jeszcze nie teraz. W tym momencie należy dokończyć sezon w Japonii, następnie zaliczyć trzeci epizod w FC Köln i na samym końcu wędrówki zahaczyć o Ekstraklasę, która gracza z takimi osiągnięciami jeszcze nie widziała.