Ibra wytacza wojnę grze komputerowej. Jest odpowiedź producenta
Przez lata jednym z najmocniejszych argumentów, jakim FIFA biła na głowę PESa, były licencje. Mogliśmy grać naszymi ulubionymi klubami z rzeczywistymi zawodnikami, a nie jakimś North London Red. Niedługo może jednak nastąpić totalne załamanie tego stanu rzeczy, gdyż piłkarze, na czele ze Zlatanem Ibrahimoviciem, wreszcie upomnieli się o swoje wizerunki. EA Sports zdążyło już się nawet do tego odnieść. Na czym więc stoimy?
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Parę dni temu Ibra uaktywnił się na Twitterze, zdając bardzo istotne pytanie. Szwed był ciekaw, kto jest odpowiedzialny za to, że jego wizerunek znajduje się w grze, bo osobiście nikt go o to nie pyta co roku. Dotychczas było wiadomo, że EA Sports posiada licencje od FIFPro, ale Szwed zaznacza, że nie przypomina sobie, by był członkiem tej organizacji, a jeśli nim jest, to dlatego, że w jakiś sposób prawny go do niej dodano. Napastnik jasno stwierdza, że nikt go nigdy nie pytał o zdanie, a on sam nie pozwalał na używanie swojego wizerunku, by jakaś firma, w tym przypadku producent gry, mogła zarabiać na nim pieniądze. Za Szwedem poszło rzekomo mnóstwo piłkarzy, w tym chociażby Gareth Bale, który publicznie wyraził wsparcie dla Ibry. Mają oni podjąć kroki prawne w celu rozwiązania tej sprawy.
— Zlatan Ibrahimović (@Ibra_official) November 23, 2020
EA Sports widocznie nieco obawia się tej wojenki, dlatego bardzo szybko wydało swoje oświadczenie. Rzecznik producenta mówi, że firma co roku pracuje z wieloma organizacjami, federacjami i związkami, dzięki którym otrzymuje licencje na używanie prawdziwych klubów i zawodników, a jednym z nich jest właśnie FIFPro, o którym wspomniał Szwed. Dodał też, że związek piłkarzy nie współpracuje tylko z nimi, ale także z innymi firmami w takim sposób, by przynosić korzyść sobie i przynależącym do niego piłkarzom. Tylko co jeśli oni nawet do tej organizacji nie należą, jak twierdzi napastnik Milanu? Oj, coś czuję, że sprawa rozstrzygnie się w sądzie i to nieprędko. Krótka wymiana zdań na Twitterze zakończona zablokowaniem kogoś raczej tutaj nic nie wskóra.