.jpg)
Niby Manchester City, a jednak #LaZabawa
Carabao Cup to niewątpliwie najważniejszy puchar w Anglii, oczywiste więc jest, że wszystkie osiem drużyn chce powalczyć o triumf w tych prestiżowych rozgrywkach. Po dzisiejszych meczach kandydatów zostało już tylko sześciu, współczujemy Arsenalowi i Newcastle straty szansy na wygraną.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Składy:
Arsenal: Runarsson – Gabriel, Mustafi, Kolasinac – Ceballos, Elneny (66. Smith Rowe), Maitland-Niles, Cedric - Willock, Martinelli (48. Pepe), Lacazette (77. Balogun)
Manchester City: Steffen – Cancelo, Dias, Laporte, Zinchenko – Rodri (77. Walker), Fernandinho, Mahrez, Silva (70. Torres), Foden – Jesus (74. Aguero)
Na drodze Manchesteru City, czyli dominatorowi Carabao Cup z ostatnich trzech sezonów, stanął Arsenal, czyli taki jeden klub z Londynu co gra w piłkę, ale poza Ligą Europy zbytnio mu to nie wychodzi. Skoro jednak udało się wcześniej wyeliminować Liverpool, to czemu by nie spróbować z Obywatelami? Szybko się okazało że o zwycięstwo będzie dość ciężko, w trzeciej minucie Jesus otworzył wynik spotkania, oczywiście dzięki Mustafiemu, który znakomicie pokrył Brazylijczyka, szkoda tylko że nie. Z drugiej strony ciężko pokryć Jesusa, skoro narodzi się dopiero za trzy dni. Do tej trzeciej minuty było ciekawie, potem zmęczenie dało się we znaki i obydwie drużyny nieco zeszły z tonu, chociaż wciąż przewaga City była dość widoczna. Mimo tej przewagi, Arsenal zdołał wyrównać a asystę przy bramce Lacazette’a zaliczył powracający do pierwszego składu Gabriel Martinelli. Brazylijczyk tuż przed przerwą przeżył chwile grozy, po starciu z Zackiem Steffenem wydawało się, że znowu będzie musiał sobie zrobić przerwę od grania w piłkę; na szczęście zdołał wrócić na boisko. Jeszcze tuż przed przerwą, świetną szansę na drugą bramkę miał Jesus, ale intuicyjną interwencją popisał się Runarsson. Nie było źle, ale szału też nie było.
Gabriel Martinelli with his Arsenal teammates pic.twitter.com/5yAjmIjcs5
— 360Sources (@360Sources) December 22, 2020
W kwestii wystawienia Martinellego na drugą połowę to ktoś pomylił odwagę z odważnikiem. #EFLPL
— Adrian Kozioł (@Koziello95) December 22, 2020
Arsenalowi po tej sytuacji z Martinellim nie było do śmiechu, zwłaszcza że dziewiętnastolatek dwie minuty po rozpoczęciu drugiej połowy musiał jednak opuścić boisko. Tak naprawdę to nikt nie wie dlaczego on w ogóle został wpuszczony, po co ryzykować kolejną kontuzję? Jeszcze co do śmiechu. Interwencja Runarssona po rzucie wolnym.
Ależ błąd bramkarza Arsenalu! 😲😲😲
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 22, 2020
Rúnar Alex Rúnarsson fatalnie pomylił się w meczu z Manchesterem City! #EFLpl pic.twitter.com/1TT3gnFJoj
Śmieszne nie? Znowu nie dla fanów Kanonierów i samego Arsenalu, który podłamany stratą drugiej bramki, stracił też trzecią. I czwartą. Coś się popsuło i nie było ich widać. Wynik meczu dla Arsenalu to była jakaś porażka. Dalszej części monologu pana Zbigniewa nie będę przerabiał, przekaz jest przecież jasny. Trochę aż żal się zrobiło graczy Artety, którzy zapewne chcieli końca tego spotkania no i się wreszcie doczekali. Cztery do jednego, wielki triumf Manchesteru City!
Krótka historia o byciu fanem Arsenalu. #arsenal #ARSMCI #EFLPL pic.twitter.com/9r7qZzia42
— Magdalena Wałdoch (@mw_shewolfie) December 22, 2020
Tu mecz bez niespodzianki, ale w meczu Brentford z Newcastle już zaskoczenie – Brentford awansowało do półfinału Carabao Cup! Drużyna z Championship pokonała u siebie Newcastle, po jedynej bramce strzelonej przez Joshuę Dasilvę, chociaż szans nie brakowało i ze strony gospodarzy (m. in. Ghoddos w poprzeczkę) i ze strony gości (strzelali chociażby Fraser i Wilson). Mimo tylko jednej bramki, przyjemnie się oglądało to spotkanie. Czy piękny sen Brentford będzie trwał nadal? Po cichu na to liczymy, takie historie lubimy najbardziej!
Brentford - Newcastle United 1:0 (Dasilva 66')