Hart pożegna się z Anglią
Chyba nikt nie lubi pisać o upadkach wielkich karier. Trzeba być przecież niesłychanie zawistnym człowiekiem, żeby czerpać z tego przyjemność. Czasem jednak trzeba taką historię nakreślić, a bohaterem jednej z nich jest chociażby Joe Hart. Może jego upadek nie był tak efektowny, jak innych zawodników, ale z pewnością można go zaliczyć do tego grona, bo z pewnością nie znajduje się w miejscu, na które zasługuje. Już niedługo w ogóle może znajdować się w kompletnie innym, bo dochodzą nas słuchy, że najprawdopodobniej po raz kolejny wyprowadzi się z Anglii.
Hart już przecież raz emigrował. Kiedy Pep Guardiola odsunął go od składu, Anglik musiał wyjechać z kraju. Wtedy zatrzymał się w Turynie. W tamtejszym Torino miał odbudować swoją formę, ale "Byki" mu nie służyły. Hart nie błyszczał i tylko potwierdził zasadę, że Anglicy nie umieją grać poza swoją ojczyzną. Jadon Sancho jest oczywiście wyjątkiem. Golkiper wrócił do Anglii, gdzie zaufał mu Sean Dyche. Hart jest u niego w Burnley pierwszym bramkarzem, choć konkurencję ma naprawdę dobrą. Nick Pope i Tom Heaton to nie są byle jacy zawodnicy, ale pierwszeństwo i tak ma były bramkarz Manchesteru City. Wychodzi jednak na to, że niedługo zwolni im miejsce.
"The Sun" podaje bowiem, że Hart odejdzie latem do Stanów Zjednoczonych. Według źródła kusić go mają niektóre marki z MLS. Nie wiemy dokładnie, o jakie kluby chodzi. Biorąc pod uwagę brak konkretów i źródło z jakim mamy do czynienia, należy do doniesienia brać w bardzo dużym buforem wiarygodności. "The Sun" lubi sobie pewne rzeczy nadinterpretować i jest wielce prawdopodobne, że w tym przypadku było tak samo. Hart nie jest w końcu jeszcze tak stary, by musieć udawać się na czynną, piłkarską emeryturę do Ameryki i z powodzeniem może występować w Premier League. Może i w tym sezonie nawpuszczał już ponad 40 bramek, ale to nie do końca jego wina, ponieważ cały zespół "The Clarets" nie grzeszy solidnością w defensywie. Wydaje się więc, że Hart pozostanie w Premier League, nawet jeśli miałby po sezonie zmienić klub na inny. Na spełnianie amerykańskiego snu przyjdzie jeszcze przecież czas.