Arsenal zainteresowany kolejny golkiperem
Skład Arsenalu nie wygląda może źle, ale w czerwcu zacznie. Odejdą w końcu istotni zawodnicy. Wiemy już na pewno o tym, że "Kanonierzy" pożegnają się z Aaronem Ramseyem i Petrem Cechem. Ten pierwszy zamieni Londyn na Turyn, a drugi murawę na wygodną kanapę, gdyż kończy karierę. To właśnie dla nich dwóch trzeba znaleźć zastępstwa. Kwestia Ramseya jest dużo trudniejsza, bo musi to być przecież zupełnie przyzwoity środkowy pomocnik. Dużo łatwiej jest w przypadku rezerwowego bramkarza. Wydawać by się mogło, że mógłby to być ktokolwiek, ale Arsenal ma większe ambicje.
Według "Daily Mirror" mieli się oni bowiem skupić na Odysseasie Vlachomidosie. Grek o niezwykle ambitnie brzmiącym nazwisku gra obecnie w Benfice i jest jej podstawowym golkiperze. W obecnym sezonie ma już 15 czystych kont. Do zupełnie dobry wynik, aczkolwiek zależy też oczywiście od solidnej defensywy lizbończyków. Skauci Arsenalu mieli go ostatnio obserwować w spotkaniu z Porto. Grek podobno zrobił dobre wrażenie i "Kanonierzy" są nim coraz bardziej zainteresowani. Już niedługo może dojść do rozmów na temat jego ewentualnego transferu.
Vlachomidos jest dobrą, bo po prostu tanią opcją. Będzie kosztował Kanonierów nie więcej niż 10 milionów funtów. Nawet biorąc pod uwagę ich okrojony budżet, to nie są duże pieniądze. Poza tym, Vlachomidos jest zawodnikiem, który ma doświadczenie na w miarę wysokim poziomie i wciąż pewien potencjał. Przy ciężkiej pracy jest w stanie nawet wygryźć Bernda Leno, który przecież lubi popełniać błędy i nie bardzo wie, jak zachowuje się czyste konta.
Wciąż uważam jednak, że nie jest to najlepsza opcja dla "Kanonierów". Jest nią Nick Pope. Anglik w zeszłym sezonie udowodnił, że jest naprawdę klasowym piłkarzem, ale mimo to Sean Dyche zdecydował się posadzić go na ławce w obecnych rozgrywkach. Pope marnuje się w Burnley, a wciąż jest bardzo solidnym piłkarzem. Przez to, że nie gra nawet w "The Clarets" będzie taniutki. Może kosztować nawet dwukrotnie mniej od Vlachomidosa, a Arsenal dostanie fachowca podobnej klasy. Nie będzie też musiał się aklimatyzować. W końcu w Londynie jest tak samo, jak w Watykanie Burnely, a Lizbona to już przecież zupełnie inna bajka.