Objawienie Premier League może zmienić nie tylko klub, ale też narodowość
W każdym sezonie Premier League rośnie nam gwiazda z zawodnika, którego byśmy o to nie podejrzewali. Swego czasu piłkarzem klasy światowej zupełnie znikąd stał się N’Golo Kante. W obecnych rozgrywkach też mamy takich delikwentów, ale najbardziej interesującym jest chyba Aaron Wan-Bissaka. Młody obrońca Crystal Palace szaleje na boku defensywy „Orłów” jest tak samo solidny w defensywie jak niebezpieczny w ofensywie. Jego wybitna forma przyciągnęła uwagę najlepszych klubów w Anglii, które chcą go mieć u siebie od przyszłego sezonu. Najbliższe losy Wan-Bissaki wciąż pozostają niewiadomą, ale jak się okazuje, nie chodzi tu tylko o jego pracodawcę. Niepewna jest również kwestia jego patriotyzmu.
O Wan-Bissakę nie biją się bowiem tylko kluby, ale jak się okazuje, również reprezentacje. Młody obrońca wychował się piłkarsko w Anglii i do tej pory uchodził za Brytyjczyka. Jest też wykreowany przez akademię londyńskiego Crystal Palace, więc kwestia jego narodowości nigdy nie podlegała dyskusji. Okazuje się jednak, że nie jest ona taka pewna, jak by się nam wydawało.
Dlaczego? „Daily Mirror” podaje, że do Wan-Bissaki odezwała się piłkarska federacja z Demokratycznej Republiki Konga. Rodzice piłkarza pochodzą bowiem z tego kraju, więc ma pełne prawo, by reprezentować tamto państwo. Afrykańczykom będzie jednak bardzo trudno zwerbować tego zawodnika, ponieważ jest zwyczajnie za dobry. Demokratyczna Republika Konga to średnia afrykańska reprezentacja, która w międzynarodowych rozgrywkach nie może pochwalić się zbyt dużymi sukcesami. Nie ma tam też zawodników o głośnych nazwiskach. Wan-Bissaka jest przymierzany do transfery opiewającego na 40 milionów funtów, a do tego w przyszłości będzie czołowym defensorem ligi. Jest zwyczajnie za mocny, by marnować się w takiej reprezentacji. Anglia będzie miała z niego sporo pożytku, więc absolutnie nie będzie chciała go odpuścić. Sam piłkarz ma też już pewnie świadomość, że załapie się do kadry „Synów Albionu”, więc nie będzie się pchał do Konga. Chyba, że ma ochotę na malarię.