Emery przerywa kapitalną serię Solskjaera
Do hitu 30. kolejki Premier League drużyny Arsenalu i Manchesteru United przystępowały w skrajnie różnych nastrojach. "Czerwone Diabły" w Paryżu odwrócił losy dwumeczu z PSG i awansowały do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, natomiast gospodarze po beznadziejnym spotkaniu przegrali na wyjeździe ze Stade Rennes 1:3 w 1/8 finału Ligi Europy. Nie ma jednak tajemnicy w tym, że Arsenal na wyjeździe, a Arsenal na The Emirates, to dwie kompletnie różne drużyny i dzisiaj mieliśmy tego najlepsze potwierdzenie.
Składy:
Arsenal: Leno - Sokratis, Koscielny Monreal - Maitland-Niles, Xhaka, Ramsey, Kolasinac - Ozil (77' Iwobi) - Lacazette (86' Nketiah), Aubameyang (80' Suarez)
Manchester United: De Gea - Lindelof, Smalling, Young - Dalot (71' Martial), Fred, Matic (81' Greenwood), Shaw - Pogba - Lukaku, Rashford
Pierwszą dobrą okazję w meczu mieliśmy już w 9. minucie, kiedy po akcji na skrzydle Luke'a Shawa w dobrej sytuacji znalazł się Romelu Lukaku. Belgijski napastnik trafił jednak tylko w poprzeczkę. Co nie udało się Manchesterowi, dokonał Arsenal. Granit Xhaka dostał piłkę na 25. metrze od Alexandre'a Lacazette'a i kropnął bez zastanowienia. Futbolówka dostała dziwnej rotacji i wpadła obok bezradnego Davida de Gei. Bramka podziałała bardzo mobilizująco na obie drużyny - Arsenal poczuł krew, natomiast Manchester United chciał jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Już w 19. minucie Fred był bardzo bliski odrobienia strat, jednak jego strzał zatrzymał się na słupku. Dosłownie 3 minuty później mieliśmy odpowiedź Arsenalu w wykonaniu Aarona Ramseya - ale Walijczyk spudłował w bardzo dobrej sytuacji.
Kolejne minuty pierwszej połowy wciąż upływały nam pod znakiem bardzo dobrego meczu, chociaż nie oglądaliśmy już tak wielu okazji. Najlepszą zmarnował w 36. minucie Romelu Lukaku, który po solowej akcji oddał dobry strzał, ale tym razem kapitalnie spisał się Bernd Leno. Niemiec nie po raz pierwszy w tym sezonie udowodnił, że warto było wydać trochę siana i ściągnąć go z Bayeru Leverkusen. Do końca pierwszej połowy nie wydarzyło się już nic godnego uwagi i sędzia Jonathan Moss zaprosił zawodników obu drużyn na przerwę.
5 minut po rozpoczęciu drugiej połowy mieliśmy kolejną stuprocentową sytuację dla Manchesteru United. Ponownie sam na sam z Leno znalazł się Lukaku, ale znowu to bramkarz "Kanonierów" wyszedł z tego starcia zwycięsko. Ciężko nie zauważyć, że 25-letni napastnik ewidentnie nie miał dzisiaj swojego dnia. Z każdą kolejną minutą przewaga Manchesteru United rosła, jednak nie przekładało się to na bramki - albo brakowało ostatniego podania albo dobrze interweniował Leno. No i mało konkretny Manchester został skarcony - w 68. minucie Fred sfaulował (?) Lacazette'a w polu karnym, w związku z czym sędzia Moss wskazał na wapno. Rzut karny pewnie wykorzystał Pierre-Emerick Aubameyang. Do końca spotkania "Kanonierzy" spokojnie kontrolowali boiskowe wydarzenia i dowieźli dwubramkowe prowadzenie do końca.
Zwycięstwo Arsenalu było w pełni zasłużone. Właściwie nie licząc kilku okazji Lukaku - gospodarze przez całe spotkanie dyktowali warunki gry. Był to podobny mecz do spotkania z Chelsea sprzed dwóch miesięcy - może i "Kanonierzy" nie grali bardzo efektownie, ale do bólu skutecznie i mądrze w obronie. Dzięki temu zwycięstwu wskoczyli na 4. miejsce w tabeli. A jeśli chodzi o "Czerwone Diabły" - w końcu ta porażka musiała się przytrafić, bo pomimo tej niesamowitej serii meczów bez przegranej widać było, że w grze United wciąż jest dużo do poprawy. Paradoksalnie, teraz zawodnikom klubu z Old Trafford może być o wiele lżej - już nie będą grać z ciężarem niepokonanej od prawie trzech miesięcy drużyny.