Podsumowanie 33. kolejki Premier League
Przed tą kolejką spotkań do końca sezonu zostało już tylko sześć starć. Oznacza to, że margines błędu zmniejsza się coraz dynamiczniej. Teraz już nie wolno się mylić, jeśli myśli się o sukcesach na koniec sezonu, a w takich kategoriach należy rozpatrywać nie tylko mistrzostwo, awans do europejskich pucharów, ale również utrzymanie w angielskiej ekstraklasie. O wszystkie z trzech powyższych intencji wciąż toczą się walki. Jak przebiegły w tej kolejce?
Jeśli chodzi o awans do Ligi Mistrzów, to z pewnością skomplikował się on Manchesterowi United. "Czerwone Diabły" mierzyły się na wyjeździe z Wolverhampton Wanderers. "Wilki" w tym sezonie mają w zwyczaju urywać punkty zespołom z top six i w tym przypadku nie mogły zrobić inaczej. Udało im się wygrać w stosunku 2-1, aczkolwiek swoje 5 groszy dołożył do tego Mike Dean. Pokazał swoją setną czerwoną kartkę w karierze, a jej beneficjentem został Ashley Young, któremu mogłoby się upiec, gdyby spotkanie prowadził ktoś inny. Do tego momentu spotkanie było wyrównane. Przez ostatnie pół godziny przeważali już jednak gospodarze, którzy najpierw za sprawą Chrisa Smallinga zdobyli decydującego gola, a potem skutecznie bronili się przed odpowiedziami gości.
Manchester City, który swoje starcie rozpoczynał dzień później, miał bardzo łatwe zadanie. Trzeba było u siebie ograć Cardiff City. Spodziewaliśmy się pogromu, ale ten nie miał miejsca, bo goście biją się o utrzymanie i postawili twarde warunki. Przegrali tylko 0-2, a to na Etihad Stadium jest w tym sezonie zupełnie przyzwoity wynik. Mało kto jest tu w stanie urwać punkty, więc niewstydliwa porażka jest jak najbardziej do przyjęcia, choć pewnie kibice Cardiff woleliby jakiekolwiek punkty od poczucia godnej przegranej.
W piątkowy wieczór przed Janem Bednarkiem postawiono nie lada zadanie. Miał on powstrzymać Liverpool i oczywiście mu się to nie udało. Nie chodzi mi tu jednak o to, że Polak jest słaby, a po prostu "The Reds" tak prą do przodu. "Świętym" udało się strzelić jednego gola, zdobyli go nawet jako pierwsi, ale potem, a w szczególności w końcówce, harcować zaczęli zawodnicy gości, którzy szybko wbili dwa decydujące trafienia i pomogli Southamptonowi pożegnać się z jakimikolwiek punktami. To zwycięstwo dało im fotel lidera, ale musimy pamiętać, że Manchester City ma mecz mniej.
W niedziele za to grał Arsenal. Ten sam, który ostatnimi czasy rzekomo znów się odradza. No to właśnie pokazał, jak tego nie robić. Wszyscy kibice już liczyli, że "Kanonierzy" bez problemu wskoczą nad Manchester i Tottenham w walce o Ligę Mistrzów, a ci potknęli się na bijącym się o Ligę Europy Evertonie. "The Toffees" wygrali 1-0, po bardzo meczącym dla obydwu stron spotkaniu. Co ciekawe, Phil Jagielka, zdobywca jedynego gola w tym spotkaniu, stał się najstarszym strzelcem bramki w tym sezonie. Ciekawe czy w nagrodę dostał maść na stawy.
Dziś swoje spotkanie rozgrywała Chelsea. "The Blues" podejmowali West Ham United i jeśli chcieli dalej liczyć się w walce o Ligę Mistrzów, to musieli dzisiaj zwyciężyć. Udało im się to, ale nic by z tego nie wyszło, gdyby nie genialny Eden Hazard. Belg strzelił dwa gole, a ten pierwszy był nie z tego świata. Przedryblował pół zespołu gości, by ostatecznie precyzyjnie posłać piłkę obok Łukasza Fabiańskiego, który uznał, że nawet nie ma sensu się rzucać.
Co działo się na innych stadionach? Przede wszystkim na jednym się jeszcze nie zadziało, bo Tottenham gra swoje starcie z Brighton dopiero pod koniec tego miesiąca, a będzie ono niezwykle istotne w kwestii walki o Ligę Mistrzów. Z tych, które jednak już się odbyły na pewno warte wspomnienia są dwa zwycięstwa po 4-1. Leicester i Watford ograły dwóch spadkowiczów, Fulham i Huddersfield. Po tej wyjątkowo długiej, a mimo to wciąż niezakończonej kolejce tabela prezentuje się tak: