Widowisko na Anfield. Zadecydowały rzuty karne!
Nie Teatr Marzeń, ale Anfield, które również potrafi zaskakiwać. I zaskoczyło również dziś, bo dziewięć bramek w hicie środy mogło się podobać. Liverpool po zaciętej walce pokonał po rzutach karnych Arsenal (6:5) - meldując się w kolejnej rundzie "Kurakało" Cup.
Liverpool 6:5 (k.) Arsenal (6' Mustafi (sam), 43' Milner, 58' Chamberlain, 62', 90+4' Origi - 19' Torreira, 26', 36' Martinelli, 54' Niles, 70' Willock)
Składy:
Liverpool: Kelleher - Williams, Gomez, van der Berg, Milner - Chamberlain (81' Chirivella), Keita (55' Jones), Lallana - Origi, Elliott, Brewster
Arsenal: Martinez - Bellerin, Mustafi, Holding, Kolasinac (83' Tierney) - Torreira (72' Ceballos), Willock, Ozil (65' Guendouzi) - Saka, Niles, Martinelli
Liverpool grał - Arsenal strzelał, a i tak wygrali ci pierwsi. Dokładnie tak wyglądało spotkanie rozgrywane na Anfield, w którym gospodarze odnieśli zwycięstwo w samej końcówce. A zaczęło się naprawdę pięknie, bo od samobójczego trafienia Shokodrana Mustafiego. Aczkolwiek czy kogoś dziwi fakt, że to właśnie Niemiec upokorzył swój zespół? Jego ostatnie tygodnie na The Emirates nie układają się najlepiej. Stał się pośmiewiskiem swoich fanów, a dzisiejszy gol otwierający wynik starcia tylko udowodnił, że u Mustafiego nie wszystko jest na miejscu. Powinniśmy mu jednak dziękować, bo jedno co mu się tego wieczoru udało - to rozpętać prawdziwą strzelaninę, która nie miała końca.
Mustafiemu należy się wielki szacunek. Xhaka był ostatnio krytykowany przez fanów Arsenalu, więc Mustafi postanowił strzelić samobója na Anfield, żeby odciągnąć uwagę od Szwajcara i skupić gniew fanów na sobie. Wspaniały człowiek. #LIVARS #CarabaoCup
— Michał Niklas (@mniklas98) October 30, 2019
Lepiej w to starcie wszedł Liverpool, na przerwę w zdecydowanie okazalszych nastrojach schodził Arsenal, by po drodze przeżyć kilka wahań nastrojów. Powiedzieć, że otworzył nam się worek z bramkami, to tak naprawdę nic nie powiedzieć. Z każdą upływającą minutę tytuł gracza meczu przypadał innemu piłkarzowi, poza tym z linii obrony. Te dziś zagrały fatalnie, lecz cieszmy się tym, co mamy, bo takiego meczu nie spotyka się na co dzień. Jego bohaterem mógł zostać tylko jeden gracz - ten, który od bardzo dawna jest stawiany w dalszym szeregu. Divock Origi zapewnił zwycięstwo w meczu z Barceloną. Dziś zrobił to samo w starciu z Arsenalem, a jego gol w doliczonym czasie gry, dał "The Reds" awans.
Goe padały jak popie**** (dokończcie według własnego uznania), jeden był piękniejszy od drugiego, lecz na drodze po awans natknęliśmy się jeszcze na rzuty karne, które lepiej wykonywali gospodarze. Ci strzelali dziś bezbłędnie i dzięki nieudanej próbie Daniego Ceballosa w czwartej serii - w następnej rundzie Carabao Cup zamelduje się Liverpool, któremu z całego serca gratulujemy. Bo nie był to łatwy mecz!
🏆 Liverpool vs Arsenal | Willock (GOAL!!!) 70' #LIVARS pic.twitter.com/TAs0obDgP3#LIVARS
— Simon Mpilo (@mpilo_simon) October 30, 2019
🏆 Liverpool vs Arsenal | Maitland-Niles (GOAL!!!) 54' #LIVARS pic.twitter.com/5NiavTbEXe
— ⚽️D9INE⚽️ (@D9INE_WORLDWIDE) October 30, 2019
Oxlade-Chamberlin with a 🚀!#LIVARS pic.twitter.com/pcjunAll8N
— 𝖑𝖔𝖆𝖉𝖎𝖓𝖌 (@69DlOR) October 30, 2019